MISTRZ
WIELKI KRZYŻACKI TRZYNASTY
Za panowania
cesarza Henryka tego imienia siódmego. a Władzisława Łokietka
króla polskiego, na mistrzowski urząd Karolus z Trewiru był
wybrany roku 1309. Ten z bracią swoją, nie pomniąc na
dobrodziejstwa królów i książąt polskich, miecz, którym miał
pogany gromić, na swe krześcijany i dobrodzieje obrócił, bo wojną
nieprzystojną Władzisławowi królowi polskiemu pomorską ziemię i
inne odjął, a bez lutości włości polskie burzył. Jako naprzód
do tego przyszło, krótko przełożę.
Piotr
Szwańce, wojewody gdańskiego syn, buntował się z margrabiami
brandeburskimi, chcąc im ziemię pomorską wydać, ale niż to do
skutku przywieść mógł, Władzisław król już o tym wiedział,
przetoż pospieszył się do Pomorza, a Piotra Szwańcę poimawszy,
na zamek krakowski do więżenia dał, rychło potem przez bracią
wyproszony u króla, ale sami na miejsce jego sieść musieli, którzy
też przenająwszy straż uciekli a do margrabiów przystali. Jan
tedy i Woldemar margrabiowie z wielkim wojskiem do Pomorza wciągnęli
za ich poduszczeniem, a wziąwszy kila zamków, Gdańsk obegnali, a
za przyjaźnią Niemców, których się mieście było namnożyło,
łatwie miasto wzięli.
Zamku gdy
Polacy z Pomorzany mocno bronili, nie będąc zmazani Piotrową
zdradą, margrabiowie nie mogli dostać. Widząc jednak potrzebę
Bogusza, sędzia pomorski, starosta gdański, zleciwszy zamek co
wierniejszym, sam z Niemierzą wiernym towarzyszem do króla do
Sędomierza, tę mu rzecz oznajmując, jachał a o pomoc rychłą
króla prosił, która iż tak nagle być nie mogła, dodał rady
Bogusza, aby Krzyżacy jako jałmużnicy polscy na pomoc byli
wezwani. Podobała się ta rada królowi i natychmiast z listy swymi
do mistrza krzyżackiego Boguszę posłał, który z bracią swą
dawno chciwy ziemie pomorskiej łatwie na to zezwolił, te kondycyje
podawszy: aby Bogusza połowicę zamku trzymał i z swoimi bronił,
mistrz zaś Henryk z bracią swą drugiej połowice przez cały rok
swym nakładem strzegł, a potem nakłady wszystkie wojenne aby były
nagrodzone od króla mistrzowi, niżby z zamku wyciągnął.
Z tym
postanowieniem w zamek wjachali, wziąwszy z sobą potrzeby wszelakie
i prętko Niemce od zamku gdańskiego odpędzili, że się
margrabiowie do domu wrócić musieli, zostawiwszy w mieście obronę.
Ale i ci wytrwać nie mogli, bo do szczętu zbici przez Budgiera, w
Oliwie klasztorze pochowani, a mieszczanie gdańscy, którzy byli
odstąpili, na gardle skarani. Piotrowi też imienie i pobrano, co
był przyczyną tych burd.
Krzyżacy
mając mocy z naszych, poczęli w zamku hardzieć i z nimi poswarki
miewać, chcąc władzą zamku wszystkiego mieć, przetoż celniejszą
szlachtę pomorską i samego starostę gdańskiego Bogusza do
więżenia dali. Bogusza niewolą przywiedziony tak z nimi
postanowił, aby oni zamek trzymali takim sposobem, póki im król
nie odda z połowicy zamku za wy-sługi pieniędzy. Tak z zamku
Polacy z Pomorzany od Krzyżaków wyjechawszy, królowi to w Krakowie
z żałością opowiedzieli, dopiero żal było królowi, iż pomocy
krzyżackiej przeciw margrabiom używał (bo to czyście baczył, że
wilkom, jako mówią, owce zlecił, a jednego kłopotu wojennego
uchodząc, dwojako go sobie przysporzył, za jednego nieprzyjaciela
dwuch nabył), był jednak nadzieje dobrej, że jeśliby do rozmowy z
mistrzem pruskim przyszedł, miał się oglądać na zacność osoby
i dobroczyństwo jego.
Złożywszy
przeto czas i miejsce król dla porównania tego do wsi Krojewic w
ziemi kujawskiej, blisko Radziejowa, król polski z mistrzem pruskim
i z radami swymi zjachali się. Tam dosyć ozdobną rzeczą przed
wszystkimi król na mistrza żałował się o niesprawiedliwe
posiedzenie zamku gdańskiego. Mistrz zaś gotowym się być
powiedział zamek oddać, jeśli się mu za posługi nagroda stanie.
Władzisław król pozwolił na to, a gdy pytał, co by za nagrodę
mieć chciał, mistrz sto tysięcy grzywien groszy czeskich pożądał.
Niesłuszne żądanie mistrzowe naszy być obaczyli, jednakże z
królem panem swym o ugodę starali się, a gdy mistrz nic upuścić
nie chciał, nic nie sprawiwszy, rozjechali się.
Tym pilniej
już Krzyżacy obmyślawali, jakoby pomorską ziemię sobie
przywłaszczyli, przetoż żołnierze z Niemiec zbierali, a z
margrabiami brandeburskimi tak postanowili, aby margrabiowie w
pomorskięj ziemi to przymali, co tak rok wojną dostali, a Krzyżakom
Gdańska, Czczewa, Świecia wojną dostawać dopuścili: A iścieć,
łatwie być z cudzego szczodrym! Oblegli potem Krzyżacy miasto
Gdańsk na dzień św. Dominika roku 1310, gdy nawiętszy zjazd bywa
ludzi na jarmark. Bronili się w mieście mężnie i z trudna by go
byli mieli Krzyżacy dobyć, by nie zdrada. Mieszczanie bowiem
niektórzy Niemcy, narodowi swemu życząc, w nocy otworzywszy bramy,
one wpuścili. Tam bez lutości i szlachtę i pospolitego człowieka
okrutnie mordowali, dobra tak mieśckie, jako kupieckie i inszych
gości przyjezdnych gwałtownie pobrali, połupili i niewymowne,
gorzej niż pogańskim obyczajem, okrucieństwa poczynili, tak iż na
żadnym zamku, choć był od pogan dobywany, tak się wiele krwie nie
przelało, jako na ten czas w dobywaniu Gdańska od pokryto nabożnych
Krzyżaków, jałmużników polskich.
Osadziwszy
miasto i zamek mistrz pruski rycerstwem swym, z wojskiem do Czczewa
ciągnął i obegnał, tam wyszedł k niemu Kazimierz, książe
michałowskie i gniewkowskie, a uklęknąwszy prosił, aby ziemie
pomorskiej Przemysławowi, bratu jego, od Władzisława króla
źwierzonej, przestał wojować. Nie tylko tego cnotliwe księże u
nabożnych zakonników nie otrzymał, ale ledwo zdrowiem darowany do
Swiecia do Przemysława brata się przeniósł.
A mistrz
Czczew złupiwszy, spalił. Ciągnął daliej, paląc i pustosząc,
aż pod Świecie, tam dwu bratu obegnał, Przemysława i Kazimierza
książęta. Umyślili się byli książęta mężnie bronić, ale
nie mając pomocy od króla, której się nadziewali, tudzież przez
Jędrzeja Cedrowica z domu Gryfów zdradzeni (bo im na zamku strzelbę
i obronę pokaziwszy, do mistrza pruskiego uciekł i jemu oznajmił),
zamek podać musieli, całość gardł swych zachowawszy. Tak ziemię
pomorską Krzyżacy od Królestwa Polskiego oderwali, która aż do
Kazimierza trzeciego w cudzych ręku była.
Tegoż
czasu, gdy tak pruscy Krzyżacy w Polszcze swowolnie broili,
iflantscy też z mistrzem swoim Rygę miasto i wszytkę dzierżawę
arcybiskupowi ryżskiemu, fundatorowi i dobrodziejowi swemu,
łotrowskie wydarli, od którego przodków przed lat stem i czterzmi
albo piącią dla rozmnożenia wiary krześcijańskiej byli
fundowani. Wiele też innego łotrostwa i okrucieństwa przerzeczeni
Krzyżacy pruscy i iflantscy broili, skąd znać, że więcej o
wygładzenie niż o rozmnożenie wiary krześcijańskiej miedzy
pogany się starali.
Tegoż roku
miesiąca stycznia dnia ostatniego słońce się zaćmiło, a potem
dla ustawicznych dżdżów i gwałtownych potopów głód wielki a
przed tym niesłychany w Polszcze, Prusiech, Litwie, we Włoszech,
Niemcech j Czechach panował.
Roku 1311
Witenes, książe litewskie, zabawione być Krzyżaki pruskie
nieprzystojną wojną z Polaki, iflantskie z arcybiskupem i Ryżany
widząc. z wojski swymi w zapustne dni do Prus wtargnął. a okrutnie
ogniem i mieczem poburzył, nazad z łupami wielkimi Niemców
więźniów mając, do Litwy się wrócił. Gdy się potem ofiarą
bogów swoich bawił, oddali mu to Krzyżacy sowicie, tak że i sam
we złej toni był. Mścił się tego tudzież Witenes, a ze 4000
ludu wpadwszy do Prus, warmieńską ziemię tak srodze zburzył, że
okrom zamku nic nie zostało. Elzberg też opalony stał. Pogańską
srogością ludzie mordował, kościoły połupił, a tak z korzyścią
wielką i z tysiącem dwiema sty więźniów do domu się wracał. W
barteńskiej ziemi będąc, z mocy ludu swego się chełpił, a
krześcijanom urągał, mówiąc: „Gdzież jest wasz Bóg, aby was
ratował jako bogowie naszy nam pomogli?”.
Wzdychali
ubodzy więźniowie krześcijani a z płaczem w sercach swoich do
Boga wołali, aby się swej krzywdy nad pogany mścić raczył, jakoż
jednak są wysłuchani. Bo nazajutrz 18 dnia kwietnia Henryk de Plock
komendator wielki, z wielkim wojskiem Krzyżaków na Wicenia z Litwą
bezpiecznego przypadł, tam Litwę posiekli, drugie powiesili,
ostatek w jezierze potopili. Tak się Pan Bóg bluźnierstwa pomścił,
Krzyżana pamiątkę tego zwycięstwa klasztor panieński w Toruniu
założyli. Ustawiczne potem z obu stron wodą i ziemią bitwy
miewali, aż się Litwa pokrzciła i to potem przeciw niestworze
Krzyżaków Polakom pomagali. Tu teraz już, jako się daliej Polakom
swym dobrodziejom Krzyżacy zachowali, porządnie toczyć rzecz będę.
Karolus
mistrz pruski, niepewien będąc pomorskiej ziemi, którą przez
zdradę wziął, chciał jej przeto fortelem dojdź i prosił
Władzisława przez listy, aby złożył w Brześciu Kujawskim zjazd,
na którym by przystojna ugoda o ziemię pomorską była. Zezwolił
na to król, ale gdy do rzeczy przyszło, począł ją mistrz
targować za pewną sumę złota i śrzebra. Obiecował też klasztor
zbudować i dostatecznie nadać dla 40 osób na pamiątkę królów
polskich, także na każdą potrzebę królewską 40 rycerzów z
włóczniami wyprawować, wiecznie mówił. A na to otworzystego od
króla i od rady listu żądał, w którym by mianowicie przedanie
pomorskiej ziemi pruskim Krzyżakom od Polaków wyrażone było.
Obraził się
król tak lekkim poważeniem ziemie pomorskiej i rzekł mu być
nieprzedajną i tak się rozjachaIi. Widząc się nie być z zyskiem
u króla, mistrz pruski z margrabiami brandeburskimi traktował,
którzy wziąwszy od niego 10 000 grzywien groszy szerokich; listy na
pomorską ziemię królewską (a ne ich) jemu dali, których
początek: „Woldemarus, z łaski Bożej, opiekun Jana z
Brandeburgu, margrabia etc. Data w dworze Breden. Ale i tym listom
mało ufali, a przeto u Jana, czeskiego króla, znowu pomorską
ziemię za wielką sumę kupili, który nieżyczliwy Polakom będąc
(choć się też do Królestwa Polskiego prawo mieć rozumiał, że
go królewna polska urodziła, Wacławowa córa), chętliwie im (choć
nie swoję) spuścił i listy na to dał. Data ich w Toruniu, lata
1329.
Roku 1313
Wernerus, kontor ragnetski, wodą do Litwy pod zamek Innigedę
wyprawił się, mając galerę wielką z blankami i innych łodzi moc
wielką. A gdy pod zamek przyżeglował, wiatr okrutny powstał i
galerę onę wielką na Niemnie do brzegu przybił, co widząc Litwa
wyskoczyli z zamku zbrojną ręką, chcąc galerę poimać, ale
Krzyżacy jako z zamku z niej mężnie się bronili, przetoż ustąpić
Litwa musiała, a Krzyżacy też ubiegli. Wicień księże litewskie
słysząc sławę tej nawy albo galery, jął też myślić o sobie i
po długich z radą swą namowach Surmina, męża rycerskie; hetmana
swego, ze stem wicin i armatą wodną ku onej galerze posłał.
Bronili się na niej mężnie Krzyżacy z strzelbą, aż Litwa linę
z kotwicą ucięła, tak na dół pędem galera idąc o brzeg się
rozbiła, a Litwa ją tudzież spalili, pobiwszy na niej strzelce,
nie bez małej szkody swoich.
Tegoż roku
Henryk VII cesarz przed Florencyją otruty od mnicha zakonu
dominikanów, który mu truciznę w sakramencie Ciała Pańskiego
zadał.
Roku 1314
dwie komecie i trzy księżyce razem w dzień Narodzenia Pańskiego
były widziane, a komety aż do ostatniego dnia miesiąca lutego
pałały. Głód potem w Polszcze, Prusiech, w Mazowszu, w Litwie i
innych przyległych krajach tak srogi był, że gdy już ludziom
zielsk, korzenia i inszych pokarmów sprosnych z stawało, matki i
ojcowie dzieci swe, dzieci zaś rodzice zabijali i jedli, drudzy
nieznośny głód śmierząc, leda ścierw i trupy żarli. Ta plaga
przez dwie lecie trwała, potem zaś okrutne powietrze nastąpiło i
cały rok trwało, że ludzie wymarli (jako Pruska Kronika świadczy),
iż nie miał kto z pola zbierać, tak na polach wszystkie zboża i
jarzyny nie pożęte zostały.
Roku
1315 Wicień, wielkie książe litewskie, żmodzkie ętc., po
częstych a srogich bitwach z Krzyżaki pruskimi i iflantskimi z tego
świata szczedł, a według oby-czaju pogańskiego we zbroi, z bronią
i innymi rzeczami spalon.
Roku zaś
1316 Władzisław Łokietek uspokoiwszy postronne burdy, radził się
z pany koronnymi, jakoby zaś pomorskiej ziemie pod Krzyżaki dostał.
W tej rzeczy naprzód do papieża posłał, skarżąc się o
niesprawiedliwe i gwałtowne posiedzenie ziemie swojej. Papież
wyrozumiawszy z Gerarda, włocławskiego biskupa, polskiego posła,
wszystkę sprawę, nie mógł tego mistrzowi pruskiemu chwalić, dał
przeto komisyją na biskupy polskie, Janusza arcybiskupa
gnieźnieńskiego, Domarata poznańskiego i opata z Mogilna, aby tej
sprawy o pomorską ziemię przesłuchali, a koniec według prawa i
sprawiedliwości uczynili. Pozwani przed komisarze i sędzie
papieskie, mistrz pruski i z komendatormi pierwej do Brześcia, potem
do Włocsławia. Gdy stanęli, skazano na nie wrócić pomorską
ziemię i płat z niej dać trzydzieści tysięcy grzywien płaskich
groszy gol pod klątwami. Strona apelowała do papieża, ale
komisarze na to nie dbali, dali klątwy wielkie na Krzyżaki, na
które i w Rzymie rozgrzeszenia mieć nie mogli.
Bawili się
jednak tymi czasy pruscy i iflantscy Krzyżacy najazdami częstymi do
Litwy i Żmodzi, szkody wielkie czyniąc, a korzyści wywodząc, ale
im też to Litwa oddawała. Chcąc już na koniec pogaństwo
wygładzić, mając pomoc niemałą książąt niemieckich, także z
Czech i z Polski, ruszyli się Krzyżacy, mocą do Litwy wciągnęli,
gdzie takie okrutne nad Żmodzią i Litwą morderstwo czynili, że
tam i pies w tej ziemie waykeńskiej nie został, jako Durzburch
pisze. Stamtąd ruszyli się daliej a bez lutości wszystko wojowali.
Litwa też tym czasem z okrutnym wojskiem do Iflant wpadwszy, bez
odporu mieczem i ogniem aż do Derptu spustoszyła, 5000 Niemców
wywiedli z wielkimi łupy do Litwy, tak iż wet za wet Krzyżakom
oddali.
Chcieli to
sobie Krzyżacy nagrodzić mając jeszcze z Niemiec wojsko
krześcijańskie przy sobie, ale im zima ostra dokurczyła, aż nazad
do Prus musieli. Nie kurczył się w tę przykrą zimę Dawid,
starosta grodzieński, z wojskiem litewskim, ale znowu po woli mając,
iflantską ziemię aż pod Rewel i okoliczne nad morzem włości
pustoszył, 5000 zaś więźniów Niemców i Łotwy wywiódł i
klejnotów kościelnych, które połupił, z innymi łupami obfitość
wyniósł. Durzburch kładzie, że tego czasu Litwa duńskiego króla
ziemię wojowała, gdzie miedzy inszymi szkodami, którymi
krześcijany udręczył, to żałosna była, że 5000 samych tylko
panienek szlachetnych poimał. Na ten czasu musiał być Rewel
duńskiego króla, jako teraz szwedzkiego. Teraz też Ozylią wyspę
Magnus królewic duński z innymi zamki w Iflanciech trzyma.
Nie uciszyła
się jeszcze tym Litwa, ale w też czasy pod Memel (co dziś Kłoipedą
zową) przyszańcowawszy się, dobyli go i przedmieścia opalili krom
zamku, tam krom pobitych 700 ludzi poimali. Bez przestanku potem
zajuszywszy się Litwa haniebne szkody nie tylko w Inflanciech, w
Prusiech, ale i w Mazowszu, kujawskiej i dobrzyńskiej ziemiach
czynili.
Tych czasów
Karolus z Trewiru, mistrz pruski, oskarżony przed papieżem, do
Rzyma za pozwem stanąć musiał, tam sprawiwszy się jako mógł,
nazad do Prus jadąc w Wiedniu umarł i tamże pochowan.
MISTRZ
WIELKI KRZYŻACKI CZTERNASTY
Wernerus de
Orselle na urząd mistrzowski wybrany roku 1322 za cesarza Ludwika a
króla polskiego Władzisława Łokietka panowania, który trzy lata
tylko panował, potem gdy w wigiliją św. Elżbiety z kościoła z
nieszporu szedł, zabił go jegoż własny Krzyżak Jan z Bindorffu,
że mu (za przyczyną pewnie) parę koni wziął. Tamże w Malborku
mistrz ten na tumie pogrzebion, a złoczyńca z sądu papieskiego na
więżenie dożywotnie dany, gdzie o chlebie i wodzie żywota
dokonał.
Zaczęte za
przeszłego mistrza burdy końca wziąć nie mogły, gdy ufając
siłam swym Krzyżacy szkód w Polszcze czynić nie przestali. Litwa
też od Krzyżaków nagabana, wet za wet nie tylko im oddawali, ale i
nąd Polaki się mścili. Z tej przyczyny Władzisław Łokietek król
polski z radami swymi namawiał się pilnie około tego: naprzód,
aby Litwę okrutną uspokoił, pomorskiej ziemie jakoby zaś dostał,
bolało go też oddalenie Szląska nieprzystojne. Zdało mu się tedy
wniść w krewność z Litwą, aby za ich pomocą potężniej
nierzyjacielowi mógł odeprzeć, co wszytek senat uchwalił i
potwierdził. Wyprawił przeto do Gedymina, wielkiego książęcia
litewskiego, posły swoje, aby z obu stron przymierze stanowili, a
córki Gedyminowej królewicowi Kazimierzowi w małżeński stan z
posagiem wiecznego pokoju i wypuszczenia więźniów polskich żadali.
Wdzięcznie
to od posłów Gedymin księże litewskie przyjął i umocniwszy
przymierze z Polaki, bez mięszkania córkę swą z posłami i z
posagiem pożądanym do Polski posłał. Tak tedy księżna
Gedyminówna imieniem pogańskim Aldona z posłami koronnymi i z
pocztem niemałym panów litewskich i dworzan Gedyminowych kozaków,
w niedźwiedzie kożuchy a wilcze słyki z sajdakami ozdobnie a
świetno (jaki w on czas strój był) przybranych, przyjachała do
Krakowa roku 1325 a za nią i przed nią, i wkoło niej posag jej,
więźniowie narodu polskiego i mazowieckiego obojej płci z niewoli
litewskiej (jako Żydowie z Babilonu) wypuszczeni, rotami ciągnęli,
których było 24 000. Radość niewymowna u wszytkich tak w drodze,
jak na wzjeździe księżnej do Krakowa była, bo i z wybawienia
swoich się cieszyli i wiecznego pokoju z Litwą utrapieni się
spodziewali.
Wiary
krześcijańskiej potem od Nauklera biskupa krakowskiego nauczona, w
wigiliją Piotra i Pawła apostołów św. jest okrczona, a Anna
mianowana, a z zwykłymi cerymonijami Kazimierzowi królewicowi w
szostymnastym roku będącemu w małżeński stan oddana roku tegoż.
Od tych
czasów spustoszona ziemia polska i dla ustawicznych wojen odłogiem
leżąca, ludniejsza i pożytniejsza się stała, gdy król onymi
więźniami ziemię osadził pustą, którzy niebożęta nauczywszy
się w litewskie j niewoli robić, lasy i pustynie rozkopywali,
orali, siali, wsi osadzali i tak łupieżne kozactwo opuściwszy,
gospodarstwem się bawili.
PIĄTYNASTY
WIELKI MISTRZ KRZYŻACKI
Na miejsce
zabitego mistrza Wernera de Orselle obrany jest Luderus albo Ludolfus
Tuliszurzeńskie albo Brunszwickie książe roku 1325, za cesarza
Ludwika XXXIII a Władzisława Łokietka króla polskiego, trzy lata
ledwo na urzędzie swym wykonał. .Tegoż roku, jakom wyższej pisał,
Władzisław król utwierdziwszy krewnością przymierze z Litwą,
myślił o tym, jakoby nad margrabiami brandeburskimi okrutnego
zamordowania Przemysława króla polskiego, praedecessora swego
pomścił. O pomorską też ziemię, na którą oni niesłuszne listy
dali Krzyżakom, czynić z nimi umyślił, dla tegoż do Gedymina o
pomoc Litwy posłał. Tymczasem z ziemi krakowskiej i sędomierskiej
wojska zebrane do Mazowsza posłał przeciw Wankowi książęciu, że
Krzyżakom przeciw jemu pomagał. Bez odporu tam Polacy ziemię wdłuż
i wszerz ogniem i mieczem zwojowali, a miasto Płock spalili.
Na drugi
rok, który był 1326, wziąwszy Władzisław król pomoc ludu
litewskiego 1200 od Gedymina, nad którymi hetmanem był starosta
grodzieński Dawid, z Wołoch też i z Rusi posiłek mając, polskie
wojsko więtsze niż przedtem zebrawszy do margrabskiej ziemie o św.
Janie Krzcicielu wciągnął, a od Odry i Brandeburgu począwszy aż
do Frankfordu ogniem i mieczem wszystko zwojował. Okrucieństwo
wielkie pogani na ten czas czynili, 140 kościołów złupili i
spalili, także wsi wiele, więźniów i bydła moc wielką w cale
wywiedli.
Pamięci
godne dwa uczynki w tej bitwie się stały.
Naprzód w
burzeniu od Litwy kościołów i klasztoróvr Litwin jeden poimał
mniszkę, która uchodząc zelżywości prosiła, aby nie była od
niego sromotna, obiecując mu za okup taki upominek dać, że się go
nigdy żelazo nie imie. A iżby tym przędziej temu poganin wiarę
dał, kazała mu tego doświadczyć na swojej własnej szyi. Uwierzył
temu Litwin i dobywszy szable, jednym zamachem ściął ją i tak od
niej oszukanym się być obaczył. Panna lepak w stałości swej
szkaradnego uczynku uczciwą śmiercią uszła. Druga: widząc
okrucieństwo wielkie Litwy poganów nad krześcijany, szlachcic
jeden z Mazowsza, Jędrzej imieniem, ważył się pamięci godnego
uczynku, bo wmieszawszy się miedzy ufy litewskie, hetmana ich
starostę grodzińskiego, człowieka w Litwie (dla przeważnych z
Krzyżaki wojen) zawołanego zabił, a potem rączemu koniowi
dodawszy ostróg (choć miał Litwę pogonią za sobą) zdrowo
uciekł.
Na drugi rok
zaś przewiedziawszy drogi sama Litwa do margrabskiej ziemie wpadli,
palili, burzyli nie mając odporu, z łupami do domu się wrócili.
Krzyżacy też z Wankiem albo Wacławem mazowieckim książęciem
kujawską ziemię wojowali, Kowale zamek wzięli i spalili.
Władzisław zaś król, widząc odwłokę szkodliwą, Krzyżaki
uporne i na napominanie takież na klątwy papieskie mało dbające,
mając pomoc od Karła króla węgierskiego, zięcia swego, Rusi
także i Litwy niemałe poczty, w pruską ziemię wciągnął. A gdy
do Drwiący rzeki przybył, Krzyżacy bronili mu z wojskiem
przeprawy, zaszańcowawszy się dobrze kłodzinami, z których gęstą
strzelbę puszczali. Chłop potem prosty ukazał snadne przebycie
królowi przez rzekę trochę daliej, gdzie fortunnie król z wojski
polskimi, węgierskimi i litewskimi, z Rusią się przeprawił.
Widząc się oszukane Krzyżacy, nie ufając siłam swoim. na zamki
uciekli, ratując zdrowia i majętności swoje.
Król też
nie bawiąc się dobywaniem zamków i miast obronnych, chełmińską
ziemię wdłuż i wszerz ogniem mieczem aż po Ossę rzekę pustoszył
i kilakroć korzyści bez odporu do Polski wysyłał.
Chcieli się
potem z pomocą Wacława mazowieckiego książęcia Krzyżacy Polakom
oprzeć, a krzywdy się swej mszcąc do Kujaw wpadli, ale gdy prętko
Polacy swym na odsiecz przybyli, dawszy sobie do bitwy znaki, śmiele
w się uderzyli. Nie mogli Mazurowie z książęciem swoim Wankiem
mocy polskiej wytrzymać, przetoż zostawiwszy Krzyżaki, sami tył
podali. Krzyżacy albo siłam swym ufając, albo sromotnego uciekania
się chroniąc, tak się długo mężnie bili, aż do jednego z
komendatorem swym toruńskim są pobici.
Na drugi
rok, chcąc swego poprawić, Krzyżacy Jana króla czeskiego na pomoc
prosili, który na początku wiosny z okrutnym wojskiem do Prus
przyciągnął, tamże dobrzyńską ziemię bez odporu wojowali,
Dobrzynia i innych zamków, i miast dobyli, Raciąż biskupi też
wzięli, skąd moc wielką ludzi w niewolą nabrali. Te potem
włocławski biskup Maciej Gołanczewski wykupił. A tak też
Achacyjusz i Ambroży św. biskupowie czynili, którzy skarby
kościelne na okup więźniów obracali, co gdy w nich inszy ganili,
Ambroży św. mądrze rzekł: Ornamentum sacramentorum redemptio
captivorum est. O tym Macieju biskupie domu Toporów ten dziw piszą,
że gdy jednym porodzeniem 12 synów na świat matka jego wydała,
wszyscy tudzież pomarli, a on ze 12 sam tylko żywy został.
Włodzisław
król wet za wet Krzyżakom oddać z pomocą węgierską, litewską,
ruską do Prus ciągnął, gdy Krzyżacy bitwy dać nie chcieli,
wszytkę pruską ziemię aż za Ossę rzekę pustoszył, dopier
przyniewolony mistrz pruski łaski szukać musiał, którą też
znalazł i do roku pokój z obu stron ułożony z tym sposobem, aby
Krzyżacy dobrzyńską ziemię i Bydgoszcz królewi wrócili, jakoż
to zaraz uczynili. O pomorską ziemię miała w tym roku ugoda być,
ale przez niebytność Jana króla czeskiego (który z królem
węgierskim Karłem na to był wysadzony) do skutku nie przyszła.
Tymi czasy
od Polaków pokój mając, Krzyżacy Litwę trapili, a mając na
pomoc Henryka książe bawarskie, Welone litewski zamek obegnali i
ustawicznie szturmując, nic zamkowi uczynić nie mogli, gdyż Litwa
mężnie się broniła. Teodoricus grof z Aldenburku, marszałek
wielki pruski, wiceregent mistrzowski, nie chcąc mieć za częstymi
szturmami szkody w ludu swym, głodem obleżeńce do podania
przymusić umyślił. Założył przeto tudzież pod Weloną dwa
zamki, z których jeden Friedburg, to jest Spokojna Góra, drugi na
pamiątkę bawarskiego książęcia, od którego mu też imię dał
Beyer, jakoby Bawarczyk.
Te zamki
dobrze ludem i strzelbą obwarowawszy, odjachał. Wtym Gedymin księże
litewskie swoim na pomoc przybywszy, zamków krzyżackich nowo
założonych mocą dobywał, a tam pod Friedburgiem postrzelony z
rusznice, gardło dał, Litwa też straciwszy pana, nazad (ale nie
wszyscy, bo ich siła kulkami poparzono) musieli. Mścili się potem
zabicia ojca swego Orgeld z Keistutem, książęta litewskie, tak
barzo, że wszystkie włości ziemie pruskiej prawie w pustynią
(oprócz zamków) obrócili. Zaczem Krzyżacy musieli się z nimi
jednać, odporu nie mogąc dać. Na tym stanęło, aby Friedburg i
Beyer zamki nad Niemnem, nowo od Krzyżaków przeciw Welonie
postawione, Litwie były podane, co gdy Krzyżacy spełnili, pokój
doczesny (ale niedługo) sobie sprawili.
MISTRZ
WIELKI KRZYŻACKI SZEŚĆNASTY
Dytrich albo
Teodoricus grof z Altenburgu, mając lat wieku swego 80, marszałkiem
pierwy i wiceregentem mistrzowskim będąc, na stolicę mistrzowską
wybrany roku 1329 za panowania cesarza Ludwika a króla polskiego
Władzisława Łokietka. Lat 10 panował, w Toruniu umarł, a w
Malborku u Św. Anny pochowan.
Za początku
panowania mistrza tego (jako i zawsze) upokoić się nie mogli
Krzyżacy, słowa nie trzymając, szkody w Polszcze gdzie mogli
czynili, do czego też powodem Wincentego z Szamotuł dostali, którą
rzecz krótkoć przełożę. Roku 1331 Władzisław król, widząc
się być zgrzybiałego a nieprzyjacioły zewsząd utrapionego, w
Chęcinach sejm złożył, na którym ugadzając starości i pracam
swym, Kazimierza syna na wielkopolskie państwo rycerstwo z królem
przełożyli, z starostwa złożywszy Wincentego z Szamotuł z domu
Nałęcz, aby tak Kazimierz w niebezpiecznościach od Prusów
zachowanie pewne mógł mieć, a iżby Czechowie i Sasowie nań się
oglądali. Za zelżywość to sobie Wincenty miał, iż mu to
starostwo wzięto, a gniewem i bojaźnią o co innego zwiedziony, do
mistrza pruskiego się uciekł, któremu, gdy przyścia swego
przyczyny przełożył, łatwie go obmyślawającego burzenie Polski
namówił, że do Wielkiej Polski wojska swe na plundrowanie posłał.
Do Pyzdr tedy naprzód ciągnęli, wiedząc, iż tam Kazimierz
królewic z dworem swym mięszkał, którego miasta jak nieobronnego
łatwie dostali, ale czego szukali nie naleźli, bowiem Kazimierz
królewic o przyściu nieprzyjacielskim wiadomość mając, z małą
drużyną z miasteczka wyjachawszy, w gęstym lesie tymczasem się
chował. A Krzyżacy, że go nie dostali, nad pospolitym człowiekiem
bez lutości się mścili, siekli, mordowali i okolicznie po wsiach
połupiwszy, wszystko w popiół obrócili, a do Torunia gdzie mistrz
pruski był z korzyściami się wrócili.
Podobała
się ta sprawa Wincentego mistrzowi, a przetoż zebrawszy więtsze
wojsko z Niemiec i Iflant posłał go znowu wojować Polskę. Którzy
przypadszy do łęczyckiej ziemie pustoszyli wszystko i zamek
ubieżawszy spalili. W kaliskiej kraj zaś się udali, a ogniem i
mieczem burząc co się nawinęło, żamek też kaliski, który na
przedmieściu na ten czas był, spalili, ale gdy miasta dobyć
chcieli, niepocześnie odniego odegnani. Tam pięć dni mięszkali
oczekiwając króla czeskiego Jana, który się im na pomoc
przyjechać obiecał. A gdy próżno czekali, ruszyli się sami
burząc i pustosząc Gniezno, Żnin, Nakiel, Śrzodę, Pobiedziska,
Kostrzyn, Kleczow i wsi okoliczne popalili, z kościoła
gnieźnieńskiego jako inni pogani skarby i klejnoty miedzy się
rozszarpali, Wojciecha też św. (nabożni) kości szukali, ale były
dobrze schowane.
Do
sieradzkiej ziemie potem się ruszyli, a tam także nieprzyjacielską
srogość okazowali, Uniejów, Siradz, Staw, Turek, Wartę, Sądek i
wsi okoliczne spalili. W Siradzu przeor Dominikanów mając z dawna
znajomość z kontorem elbiągskim,e przyszedł do niego, a
uklęknąwszy prosił, aby mu klasztora nie ruchał. Kontor
odpowiedział, iż nie rozumie po polsku. Także jako wilcy drapieżni
naprzód się na klasztor rzucili, skarby kościelne i pospolitego
ludu, które byli tam znieśli wybrawszy, klasztor zapalili.
Obciążeni łupy do Prus się wracali, tam od Konina 3000 ich się w
kozactwo oderwało, ale ci do jednego od Polaków zbici.
Trzeci raz
Krzyżacy zebrawszy wojsko więtsze do Polski wciągnęli. Władzisław
król smęcien był, że go te przygody w jego starości potykały,
widząc od jałmużników swych lud ponędzony, ziemię spustoszoną,
a to za przywodem Wincentego. Zebrał jednak ile mógł naprętce
swego tylko ludu, ale z wielkością Krzyżaków potkać się nie
ważył, utarczkami tylko z kątów je trapił. Przemyślawając
frasowity jakoby temu zabieżeć mógł, ta mu się droga nalepsza
zdała, aby Wincentego zaś ku sobie nakierował. Wyprawił przeto
posły do wojska krzyżackiego, które nauczył, aby się zbiegi od
króla polskiego być mienili, a dla bezpieczeństwa lepszego do nich
się udają, tymczasem, aby z Wincentym potajemnie mówili, żeby na
swe gniazdo pamiętał, nad utrapioną ojczyzną się smiłował,
obiecując mu tego wszystkiego przebaczyć.
I nieźle
się ta rada królewi szańcowała, obaczył się bowiem Wincenty, a
żałować za swój występek począł, uważając pilnie u siebie
jako wieczną niesławę imieniu i familijej swojej na potomne czasy
zostawi. Chcąc tedy tę niesławę zatłumić, a świeżą
dzielnością pierwsze krzywdy nagrodzić, w nocy z obozu
krzyżackiego jakoby na straż wyjechał i do króla przyszedł,
prosząc odpuszczenia za przewinienie, co i otrzymał. Króla też do
stoczenia śmiele bitwy wiódł, powiadając o wielkim ludu, ale
nikczemnym, który obciążony łupem, więcej będzie z nim chciał
uciekać, niż się potykać. Sam też Wincenty obiecał, gdy się
nań Krzyżacy nic nie spodzieją, z tyłu na nie uderzyć. Tak z
królem postanowiwszy, do obozu krzyżackiego się wrócił, a onym
serca dodał, powiadając być małą trochę Polaków, którzy bitwy
zwieść nie będą śmieli. Król zaś lepszej już myśli będąc,
wojska szykował, a gdy słońce wschodziło w dzień św. Stanisława
pod krzyżackie się wojska przymknął we wsi Płowce albo Blewo
blisko Radziejowa, sam na czele stanąwszy, swym dobre serce czynił,
a Krzyżakom znak do bitwy dawał.
Strwożyli z
sobą nieco Krzyżacy, nie spodziewając się tego, jednakże kożdy
jako naprędziej do zbroje się miał. Stoczyli z sobą z obu stron
ogromną bitwę, Władzisław król swe posila, a gdzie potrzeba
świeżego ludu dodaje, tak na obie stronie wątpliwe zwycięstwo
było. Widząc już czas Wincenty z strasznym okrzykiem na
niespodziałe Krzyżaki z tyłu z swoimi uderzył, oni strwożeni
pytają co by się działo, ale gdy nie o wszytkim mogli tak prętko
sprawę mieć, jęli się mieszać, a Polacy tym więcej nacierają,
że Niemcy uciekać musieli, naszy goniąc więcej niż w bitwie ich
pobili, tak że 40 000 Niemców na ten czas poległo (jako Długosz
pisze), acz inszy dwadzieścia tysięcy tylko kładą. Zabici też są
komendatorowie Herman z Elbiąga, Olbrycht z Gdańska i innych wiele,
krom poimanych. Naszych z łaski Bożej mało ubyło (jako Kromer
świadczy), pospolitego ludu tylko 30, a szlachciców przedniejszych
12. Inszy kładą pospólstwa pobitego polskiego liczbę 500, ale
jakożkolwiek kożdy obaczyć może, że nierównym pocztem wielką
moc Niemców Polacy zbili z małą szkodą swoich, a zwycięstwo
sławne odnieśli. Z obozu krzyżackiego Polacy na ten czas siła
pobrali, roku 1331, 27 dnia wrzesznia.
Objeżdżając
potem król po bojewisku ujźrzał Floryjana Szarego, szlachcica
polskiego, który we troje w tej bitwie oszczepy będąc przekłóty,
leżąc tkał w się jelita, co mu z brzucha wyłaziły i stanąwszy
nad nim z żałością rzekł: „I ten wielką mękę cierpi!”
Odpowiedział Floryjan: „Jeszczeć to nic, miłościwy królu, ale
kto ma złego sąsiada w jednej wsi jako ja mam, to gorsza!” A król
do niego: „Nie frasuj się (rzekł), będziesz wolen tego złego,
jeśliż żyw zostaniesz”. I kazawszy go podnieść, aby był
opatrowan pilnie rozkazał. Wyzdrowiałe go potem skupiwszy złego
sąsiada, z królewskiej szczodrości wszystką wsią darował.
Nadto, aby rycerskiej dzielności wieczne z potomkami swymi
świadectwo miał, trzy oszczepy mu za herb darował, a Jelitami
mianował, bo pierwej Koźlerogi za herb nosił, które odrzucił.
Tak
dochodzili przodkowie naszy nieśmiertelnej sławy. Wincentemu
wojewodzie też za tę posługę wina przepuszczona i do pierwszej
godności przywrócony, ale rycerstwo mając nań serce zakrwawione,
ie przezeń utracili namilsze rzeczy swe, na sejmie pospolitym
rzuciwszy się nań, zabili go.
Starali się
potem Karzeł węgierski i Jan czeski królowie o ugodę miedzy
Władzisławem królem polskim i Krzyżakami, ale gdy ziemie
pomorskiej wrócić Krzyżacy się zbraniali, sprawić też nic nie
mogli. Bez mięszkania potem zebrawszy lud wielki z Niemiec, Kujawy i
Dobrzyń wojow,li i siła miasteczek małych pobrali. Pakości zamku
Wojciech Kościelecki, wojewoda brzyski, mężnie bronił i w
nieprzyjacielech wielką szkodę uczynił. Władzisław też król z
ludem swym przez Mazowszę do ziemie chełmskiej wpadszy, wdłuż i
wszerz ogniem i mieczem burzył, aż Krzyżacy przymierza rocznego
żądać i nagrodę za utraty postąpić musieli.
Król zaś z
ludem gotowym do Wielkiej Polski ciągnął, aby te, którzy do Jana
króla czeskiego byli przystali pokarał, tam w Szląsku więcej niż
50 zamków nieprzyjacielskich wziął i spalił. Kościan też
położeniem miejsca miasto i zamek obronne obegnał. Ufając swym
siłam i obronie zamku nieprzyjaciele śmiali się z tego. Tym
poruszony Kazimierz królewic gwałtem do szturmu przypuszczał, aż
się podać musieli.
Ostateczna
też to już walka króla Władzisława była, bo do Krakowa
przyjachawszy, 12 dnia marca z światem się rozstał Roku Pańskiego
1333. W Krakowie pochowan na lewym rogu ołtarza Ładzisława w
przeciw zakrystyjej.
Kazimierz,
Władzisława Łokietka króla polskiego syn, na królestwo polskie
wybrany i pomazany z małżonką swą Anną od Janusza arcybiskupa
gnieźnieńskiego roku wyższej mianowanego, 25 dnia kwietnia,
któremu dla młodych lat gubernatur przydany jest Jan z Melsztyna,
człowiek osobnego dowcipu i wielki miłownik Rzeczypospolitej. Matka
Kazimierzowa Jadwiga, spuściwszy acz nie zrazu synowi królestwo, do
klasztora sądeckiego wstąpiła.
Roku zaś
1334, dnia 23 kwietnia prosto na św. Wojciech wielki śnieg spadł w
Polszcze, który gdy przez pięć dni na posianych rolach wysoko
leżał, nad nadzieję strwożonych oraczów wielka tego roku z łaski
Bożej zboża wszelakiego obfitość była. Drugiego roku potem 1335
moc wielka szarańczej prawie we żniwa ufcami przyszła, że gdy
gęstymi gromadami leciała, słońca ludzie widzieć przed nią nie
mogli, a gdy na ziemię padła, do puł goleni końskich na zbożu
leżała, a stądże gdy zboże wszystko dojźrzałe wygryzła, głód
wielki i drogość nastała.
Tegoż roku
w miesiącu listopadzie miedzy królem i Krzyżakami pokój, z
rozsądku Karła węgierskiego i Jana czeskiego królów w
Wyszogradzie węgierskim jest postanowiony, z krzywdąć
Kazimierzową, ale przedsię nań zezwolił, prac wojennych uchodząc.
Którego postanowienia ten był spisek, aby Krzyżacy pomorską
ziemię i Nieszewę zamek nad Wisłą otrzymali, a królowi
dobrzyńską i kujawską ziemie wrócili, 1000 też złotych za
utraty odliczyli, ale temu Krzyżacy dosyć uczynić nie chcieli.
Złożył przeto król sejm, na którym co by z tym czynić radzono,
gdzie się to wszystkim zdało, gdyż po tak niesłusznym rozsądku
jeszcze coś gorszego Krzyżacy myślą, mieczem z nimi czynić
lepiej, niż tak szkodliwy a sromotny pokój trzymać. Pierwej jednak
niżby przeciw nim wojnę podnieść (gotowi będąc zawsze gwałtowi
się odjąć) do papieża w tej rzeczy o sprawiedliwość posłać
uchwalili. Obrali do tego poselstwa Jana Grotom z Słupce, biskupa
krakowskiego, człowieka uczonego, który w Awinium (bo tam na ten
czas stolica papieska, a nie w Rzymie była, przez Klimunta V z Rzymu
roku 1303 przeniesiona, która też u Francuzów pierwej w Lugdunie,
potem w Awinium przez 74 lat trwała) u papieża Benedykta XII to
sprawił, że papież Gerarda Tituleńskiego proboszcza i Piotra
Gerwazego kanonika Aniceńskiego, legaty i sędzie do Polski i Prus
posłał z zupełną mocą skazać co sprawiedliwego, obiedwie
stronie wysłuchawszy.
Nie spali
też tymczasem Krzyżacy, ale żeby jaką przyczynę mieli nie
podawać się na rozsądek papieskich legatów, u cesarza Ludwika
listy do mistrza Teodoryka z Aldenburku i wszystkiego Zakonu
wyprawili, w których pod ciężkim karaniem im zakazował, aby na
żadnego rozkazanie z tych ziem nic nie upuszczali okrom jego
zezwolenia. Złożone było temu sądowi miejsce w Warszawie, gdzie
mistrz pruski Teodoryk z strone j królewskie j jest pozwany. Na
termin z stronej królewskiej proces wszystek na piśmie podał
stanąwszy mistrz Bartoldus z Raciborza. Z pruskiej strony mistrz
Jakub, pleban z Arnoldy z chełmieńskiego biskupstwa, apelacyją
położywszy do papieża, jachał precz.
Nie
skwapiali się sędziowie od papieża wysadzeni, ale pokazując się
być prawdziwymi posłami i sędziami z ramienia papieskiego danymi
przez jawne listy, cały rok tam strawili. Widząc potem upór
krzyżacki sędziowie w kościele Jana Św. w Warszawie roku 1339
mocą sobie od papieża zleconą królowi polskiemu pomorską,
kujawską, dobrzyńską, chełmieńską i michałowską ziemię (jako
własne) przysadzili. A Krzyżakom, aby je oddali z pewną za utraty
nagrodą, rozkazali. Czego gdy się uczynić zbraniali, klątwy na
nie wielkie dali, ale mistrz z bracią swą mało na to dbali.
Tegoż roku
nie mając Kazimierz król mężczyzny potomstwa z Anną Gedyminówną
królewą, przed tym już umarłą, na sejmie w Krakowie z pany o
sukcesorze na królestwo radził, gdzie za wszystkich zezwoleniem
Ludwika siestrzeńca swego, Karła króla węgierskiego syna, po
sobie na królestwo polskie naznaczył. Potem sam osobą swoją z
świetnymi pocztami do Węgier jachał, a w Wyszegradzie Ludwika
siestrzeńca objawił być na miejsce swe przyszłym potomkiem, pod
słusznymi jednak umowami.
Tegoż też
roku Teodoryk z Aldenburku na pomoc mając falcgrofa reńskiego i
inne książęta, Litwę wojowali i wiele więźniów, i korzyści do
Prus wywiedli. Ten mistrz wały, przekopami i mocnymi wieżami
Malbork dobrze opatrzył dla litewskich najazdów, rychło potem
umarł.
SIEDMNASTY
WIELKI MISTRZ PRUSKI
Starszy
komendator Rudolf, książe saskie, na mistrzowski urząd po
Teodoryku z Aldenburku był wybrany roku 1339, jako Pruska Kronika
świadczy, gdy Ludwik cesarz a Kazimierz Wielki, polski król,
panowali.
Roku 1340
Kazimierz Wielki, król polski, główne miasto w Rusi Lwów z innymi
miasty i zamkami wziął spadkiem po książęciu Bolesławie. Tam
uczyniwszy na Ruś sejm, ruskie księstwa podbite swej mocy w powiaty
obrócił, wojewody, kasztelany, starosty, sędzio i insze urzędy
obyczajem polskim postanowił i jedno Rusakom z Polaki prawo nadał.
Wielkie stamtąd król skarby do Krakowa zawiózł.
Na drugi rok
król wdowcem będąc po Annie Gedytninównie, inszą żonę Adleidae
albo Jadwigę, Henryka landgrofa heskiego córkę, pojął, z którą
kop 2000 groszy praskich posagu wziął. Ale ją barzo prętko
porzucil, a miłośnic patrzał, onę na żarnowiecki zamek
odesławszy, skąd potem od ojca do domu wzięta, wrychle tam umarła.
Tak
była tego króla cielesna lubość zmiękczyła a prawie zmamiła,
że wolał niesłuszne pokoju kondycyje od Krzyżaków przyjąć, niż
sprawiedliwie gwałtem sobie ziem wydartych dostawać. Łatwie bowiem
na prośbę Krzyżaków pozwolił, że wszelknego prawa, które od
przodków swych na pomorską, chełmieńską, michałowską ziemię
miał, pod przysięgą z niktórymi liany odstąpił, na co i listy
jawne pod pieczęciami dał. Nie chcieli na to inszy panowie,
osobliwie duchowni, zezwolić ani też uczynili. Działo się to roku
1343.
Rok przed
tym, 1342, Rudolf mistrz pruski zebrawszy wielkie wojsko z Niemiec,
swoje też z Prus prawie wszystkie kontory i rycerstwo ruszywszy, do
Nowego Margrabstwa pod Polaki i książęty pomorskimi go dobywać
ciągnął. Litwa mając już pewną sprawo o tym, wielką mocą
rozpuściwszy zagony do Prus wpadli, co się nawinęło w popiół
obrócili. Nabrawszy więźniów, bydła i rozmaitych korzyści, w
cale się nazad wrócili. Rudolf o tym plundrowaniu słysząc, dawszy
Nowemu Margrabstwu pokój, w skok z ludem swym swym na pomoc, ale nie
w czas, przybył, bo już świeżych ogniów dymy zastał, a Litwa
uszła. Tak cudzego pragnąc i tam nie wskórał, i swoje stracił.
Widząc tak ziemię spustoszoną mistrz pruski Rudolfus z frasunku
wielkiego oszelał, przetoż z urzędu złożony, do Pokrzywna
Engelsburg zawieziony, niedługo potem tamże umarł a w Kwidzynie
pochowany. 3 lata na mistrzowskim urzędzie był.
MISTRZ
WIELKI PRUSKI OŚMNASTY
Za panowania
Ludwika cesarza i Kazimierza Wielkiego króla polskiego na stolicę
mistrzowską Henryk Duesener albo Dusener był wybrany roku 1343.
Umyślił zaraz mścić się Dusemer nad Litwą szkód za przodka
swego w Prusiech poczynionych i przetoż u papieża Klemensa szóstego
listy do panów krześcijańskich wyprawił, aby z miłości
krześcijańskiej na świętą wojnę przeciw Litwie i Żmodzi
poganom ciągnęli, tym wszystkim odpusty takie nadając; że kożdy,
który by kolwiek na tę wojnę szedł, jakoby w Jeruzalem u Grobu
Pana Krystusowego; albo w Rzymie na miłościwe lato, albo u św.
Jakuba w Compostelli był.
Sypali się
jako deszcz prawie krześcijani na tę wojnę, chcąc już do gruntu
pogany wygładzić. Ludwik król węgierski, Jan król czeski,
Karolus margrabia morawski, książąt także Rzesze Niemieckiej moc
wielka osobami swymi, z ludem wielkim do Prus na tę potrzebę
przybyli. Grof też de Halles, angielskiego i duńskiego królów
siły, książąt szląskich, saskich, pomorskich, margrabiów
brandeburskich pomocy przystąpiły. Mieli już tego wiadomość
Olgierd i Kiejstut, książęta litewskie, prxetoż wszystko przed
niemiłymi gościami poprzątnęli; krainy wszystkie Prusom przyległe
samiż spustoszyli, zboża na polach podeptali i wypalili, bydło w
gęste lasy na bezpieczność wygnali, żywności żadnej
nieprzyjacielowi nie zostawili. Obwarowawszy potem zamki i twierdze
dobrze, niewiasty, dzieci, lud do boju niegodny na miejsca bezpieczne
zaprowadziwszy a wszystko mądrze sporządziwszy, czekali z ludem
swym pogotowiu będąc.
Gdy już
wieść Litwie przyniesiona, że Henryk Dusemer mistrz pruski i
Burchardus Haren z obiema zakonami swymi, z królmi i książęty
przerzeczonymi mocą wielką do Żmodzi wciągnęli, oni też nie
mięszkali. Ale Olgierd z Litwą do iflantskiej ziemie, Kiejstut zaś
z Żmodzią, z trocką i grodzieńską szlachtą do Prus wtargnęli,
a po obfitych ziemiach sobie podług myśli bujali, burząc,
pustosząc, korzyści wielkie wywodząc. Królowie zaś krześcijańscy
z mistrzami zakonnymi i z ludem wielkim wszedszy w pustą ziemię,
nie mieli się czym bawić, ku temu gdy żywności nie mieli (bo
przed nimi było obrus zjęto) d jęli od głodu umierać, ciężkość
nieznośna w oboziech była. Co obaczywszy, królowie i inszy panowie
sfukali i ziajali mistrza pruskiego, że je tak zawiódł, potem
utraciwszy zmorzonego głodem niemało ludu, do domu się wrócić
musieli.
Tak Olgierd
zburzywszy w Iflanciech wszystko, począwszy od Dźwiny do
abselskiego i derptskiego biskupstwa, Orgeld zaś wszystkę sambijską
ziemię, dobywszy wielu zamków i miast, z korzyściami wielkimi
nazad się innymi drogami wrócili. A mistrzowie pruski i iflantski
pustki w swych ziemiach zastali. Tak je Litwa fortylem zrobiła
(jakoby rzekła): jedź ty do mnie na głód, ja do ciebie na gody.
Tego fortylu przykład w Agatoclesie, który gdy Kartaginenses miasta
Syracusy dobywali, on ze dwiema synami i z ludem, jaki mógł zebrać
naprętce do Afryki ziemie ich się przewiózł, którą jako chciał
wojował i wojska kartagineńskie z ich hetmany poraził.
Roku potem
1345 lepszego szcześcia Dusemer z pozostałym wojskiem skosztować
chciał w Litwie, ale próżne nakłady i prace podjąwszy, z Litwy
się wrócił, bo na to czasu i pogody nie miał.
Na drugi rok
mając pomoc z rozmaitych krain zaś do Litwy ciągnął we 40 000
ludu, mocno wszerz i wdłuż ziemię począł wojować, przeciw
któremu Olgierd zebrawszy co mógł ludu, uderzył na Dusemera w
dzień Oczyszcenia Panny Maryjej, po długiej wątpliwej bitwie Litwa
szwankowała, których według pruskich kronik 1000 poległo,
Miechowita 18 000 kładzie. Ostatek ledwo z Olgierdem uciekło Litwy.
Na lato zaś
tegoż roku Dusemer Welony zamku ustawicznymi szturmami dobył i
spalił, okolicznie też łupów obfitość nabrawszy, do Prus się
wrócił. Olgierd zaś z swą Żmodzią wpadszy do ziemie
sambijskiej, szkody jako nalepiej mógł sobie nagrodził i kilka
tysięcy krześcijan w niewolą zabrał.
Roku 1347 na
sejmie walnym w Wiślicy Kazimierz król prawa pospolite z radami
spisał, którymi się i dziś szlachta jeszcze sądzi. Apelacyj też
do Majdeburgu dla wielu przyczyn zakazał, a miasto Majdeburgu prawo
niemieckie na zamku krakowskim postanowił.
Henryk
Dusemer, mistrz pruski urząd złożywszy, w Bracianie umarł a w
Malborku u Św. Anny w kościele pochowan.
DZIEWIĘTNASTY
WIELKI MISTRZ PRUSKI
Weinricus
Kniperade na urząd mistrzowski roku 1348 wzięty, za panowania
cesarza Karła a Kazimierza Wielkiego króla polskiego, na którym
urzędzie 31 lat był. Ten to mistrz Weinryk Kniperade naokrutniejszy
nieprzyjaciel był Litwie poganom, które bez przestanku zbierając
lud z krześcijańskich państw, Litwę, Żmodź trapił, mordował,
ziemie pustoszył a prawie je do gruntu wykorzenić chciał. Litwa
zaś przywykła wojennym z dawna sprawom, wzajem mistrzowi oddawali i
pod czas we dwójnasób szkodę sobie nadgradzali, co tu krótkości
folgując opuszczam, tylko pamięci godne rzeczy przypominając.
Roku 1349
uspokoiwszy ziemie ruskie Kazimierz król z szcześliwego powodzenia
podnioswszy się w pychę, rozkoszy tylko a lubości cielesnych
patrzał i jawnie miłośnice w Opocznie, w Krzeczowie, we Czhowie
sobie chował, z czego gdy był od Bodzęty biskupa krakowskiego z
powinności napomniany, nic na to nie dbał, ale owszem gorszy był,
bo poddane biskupie niezwykłymi podatkami i zaciągami trapił. Dali
o tym znać polscy biskupi papieżowi, rozkazał, aby imieniem jego
był napominany, na które gdyby nie dbał, aby był klęty. Nie
kożdy się tego śmiał ważyć, ale Marcin Baryczka, wikary
kościoła krakowskiego na zamku, gdy to z powinności swej uczynił,
kazał go król Kazimierz w Wiśle utopić. Bodzęta biskup krakowski
widząc być króla nieukaranego i zatwardziałego, wydał nań
klątwę. Pan Bóg też pomstę swą pokazał nad nim, bo przez dwie
lecie srogie powietrze morowe Polskę tak barzo splundrowało, że
miasta i wsi bez ludzi puste stały. A bywać to, że quidquid
delirant reges, plectuntur Achivi, ale i z nas kożdemu trzeba się
czuć. Król potem, widząc kaźń słuszną na sobie Bożą, żądał
rozgrzeszenia, które potem od Klemensa VI papieża otrzymał, a za
pokutę wiele kościołów w Polszcze pobudował.
Tegoż roku
po wszystkim prawie krześcijaństwie sekta nowa się rozmnożyła,
iż mężowie i niewiasty nago chodzili po pas, biczując się i
rózgami siekąc, którzy tak się włóczyli rotami po świecie,
chorągwie przed sobą nosząc a płaczliwymi głosy wspomożenia
Bożego wzywając. Do Polski potem z Węgier ci biczownicy przyszli,
których nabożeństwo i nauka gdy była obłędna i fałeczna
uznana, pokarani są. Także ta sekta, że z Boga nie była, długo
trwać nie mogła i jako się prętko wznieciła, tak niedługo
świeciła.
Najeżdżała
tych czasów Litwa często do Polski a wielkie szkody czynili, a do
tego wodze mieli sameż Polaki, którzy ojczyznę miłą zdradzali,
bo przebiegi wiedząc (jako domowi), drogi bezpieczne Litwie
ukazowali. Trafiło się, że Piotra Pszonkę, Polaka z herbu Janiny,
Litwa pogani do Małej Polski chcąc wtargnąć, dla przeszpiegowania
brodu na Wisłę posłali, który nalazszy bród, przez Wisłę od
brzegu do brzegu długie zierdzi stawiał, znak gdzie by przebywać
mieli czyniąc, co wróciwszy się Litwie oznajmił. Mało potem
rybitwowie na to miejsce w czółnach przypłynąwszy, domyśliwszy
się zdrady, one zierdzie na głębią wstawili. W ciemną tedy noc
Litwa, aby bez wieści na nasze przypadli (za pokazaniem Pszonki przy
zierdziach już indzie przestawionych), przeprawiać się spieszno
poczynają, ale gdy bystrość i głębokość wody wiele ich z końmi
pożarła, książęta litewskie obawiając się zdrady, Piotra
zdrajcę na brzegu Wisły ścięli, a polskiej zasadki się bojąc,
nocą ujeżdżali nazad. Powiadają, że Jagiełło, gdy królem
został, Piotra Pszonki dla jego zdrady dobra pobrał, jako wieś
Krzyżanowo, którą do starostwa lubelskiego przyłączył.
Roku
Pańskiego 1353 gdy w marcu, w kwietniu i w maju zboża wszelakie i
dni gorące tak barto się rozkochały, że już kłosy kwitnęły,
uderzyły potem zimna srogie, a śnieg gwałtowny na dwa łokcie
wzwyż spadł. Frasowity oracz Bogu to poruczał, a prace swej
pożytku mało się spodziewał, ale Pan Bóg po onym śniegu
żyznością niesłychaną Polskę opatrzyć raczył, ci lepak co
śnieg z zboża zmiatali, żadnego pożytku nie wzięli. Iście się
ci na Boga nie spuszczali.
Tegoż roku
i wtórego potem Litwa srodze pruską ziemię wojowała, a mistrz
Weinryk nie śmiał z nimi bitwy stoczyć, przetoż bez odporu z
wielkimi korzyściami Litwa do domu się wracała.
Semowit
książe mazowieckie państwo swe do Korony Polskiej przyłączył i
wcielił, obiecując się z potomkami swymi królowi polskiemu i jego
sukcesorom hołdownikiem być, a ziemie mazowieckiej dziedzicem króla
polskiego uznawać, co przysięgą jawnie w Kaliszu potwierdził roku
1355, dnia 27 grudnia.
Tegoż roku
krainy Podgórskiej Rusi przez Litwę spustoszone ludem niemieckim
król Kazimierz osadził, czego znaki po dziś dzień mamy około
Łańczuta, Przemysła, Sanoka, Jarosława etc., ich osadą
gospodarstwem w tamtych krajach znacznymi. Pozwolił im też król
magdeburskim się prawem sądzić, a za swą łatwością i innym
leda miasteczkam, skąd szlachta chłopim go królem zwali. Jednak do
Magdeburgu apelacyi bronił, bo w Krakowie na zamku to prawo ustawił,
wójta sam dając z siedmią ławników, których wielki rządca
zamkowy obiera.
Weinryk
Kniperade, mistrz wielki pruski, tegoż roku Żmodź wojował, a gdy
z korzyściami do Ragnety się wrócił, sam z konia spadszy rękę
prawą złamał, a tejże nocy zamek ragnetski zgorzał, więźniów
też Litwy mając czas po temu wiele uciekło.
Na drugi rok
książęta litewskie Olgierd, Kiejstut, Patryk wielką mocą
(mszcząc się krzywdy) do Prus wciągnęli, a gdy im Krzyżacy
odporu dać nie mogli, spustoszenia ziemie napatrzyć się musieli, a
Litwa w mnogimi łupami bezpiecznie uszli.
Roku 1357
mając Rzesze Niemieckiej i inszych krześcijan mistrz pruski pomoc
wielką, wyprawił Sifrida z Daweltu, marszałka pruskiego, do Litwy
z ogromnymi ufy, który bez odporu plundrował, palił, mordował, a
łupów i korzyści wzajem oddając wiele wywiódł.
Żałosną i
opłakaną rycerstwa polskiego w płonińskim lesie porażkę tu
przypomnieć swym porządkiem nakrótce muszę. Zmarły Stefan,
wojewoda wałaski, dwu synów: Stefana i Piotra po sobie zostawił,
którzy o stolicę wojewodzą z sobą czynili. Piotr (acz młodszy),
gdy swą ludzkością myśli poddanych k sobie nawrócił, pomocy też
z Węgier dostał, łatwie hospodarstwa doszedł. Bolało to Stefana
i przetoż z Wołochy, co jego stronę trzymali, do króla Kazimierza
o pomoc się uciekł, którą (gdyż się być hołdownikiem
królewskim obiecował) łatwie otrzymał, aby tylko na państwo
ojczyste był wsadzon. Zebrawszy przeto król z Małej Polski i z
Rusi wojska na nowie miesiąca lipca, do Wołoch z Stefanem posłał.
Piotr lepak bacząc nierówny poczet swych przeciw Polakom, fortylem
umyślił ich pożyć, a iżby to tym łatwiej sprawił, wygnańce w
swą łaskę przyjął. Lasem gęstym Polacy w pośrzodek ziemie
wałaskiej mieli, Płoniny od niepłodności rzeczony, ciągnąć,
tam Petryło wojewoda z swymi się zasadził, a drzewo przy drogach,
gdzie naszy iść mieli, tak spodrębował, że na pniach mało się
trzymały. Gdy już w gęstwią Polacy weszli, z zasadki Wołoszy
wyrwawsży się, drzewa podcięte na nie zobalali, tak iż jedno
drugie waliło. Rycerstwa zacnego mnohość wielka zginęła, ostatek
ułomnych w ręce nieprzyjacielskie przyszła, sam tylko (jako piszą)
Nawoj Tęczyńsk ręką obronną uszedł, a potem szedszy do Rzyma
duchownym został.
Napierwsza a
sromotna Polaków od Wołoch to porażka była, drugą niżej
najdziesz. Usłyszawszy tę nieszczelną porażkę król Kazimierz na
zdradę zbiegów się żałował, do Wołoch potem dla wykupu
więźniów posłał, co za pieniądze łatwie otrzymał. Nie
mniejsza domowa porażka drugiego roku 1360 była, gdy srogie
powietrze przez sześć miesięcy Polskę plundrowało, że po wsiach
i miasteczkach połowica prawie ludu była v wymarła, w Krakowie
samym 20 000 ich obliczono.
Tegoż roku
Weinryk mistrz pruski mając świeży lud niemiecki, z margrabią
brandeburskim Ludowikiem, synem Ludwika cesarza, wyprawił się do
Litwy, nad wszystkim wojskiem Szindekopa wielkiego marszałka
zakonnego hetmanem przełożywszy, Litwę i Żmodż srodze wojował.
A trzy razy tego roku odwrót czyniąc do Litwy, wielką moc korzyści
i więźniów do Prus wywodził, tak że więtsza część litewskiej
i żmudzkiej ziemie pustkami stała.
Chciał za
trzecią wyprawą niemiecką Kiejstut swoich ratować, ale od
wielkości zbrojnych niemieckich ufów porażony i sam poimany,
sławniejsze Niemcom zwycięstwo uczynił. Dawszy potem za się
więźniów krześcijan niemało, z więżenia był puszczony, ale im
zaś niedługo w garść wpadł, bo bijąc się mężnie z Niemcami,
od Henryka Hekierzbeka drzewem z konia wysadzony, znowu poimany. Dali
go potem na lepszą straż do Malborku, łańcuchami i pętami go
związawszy, do mocnego sklepu wsadzili. Ale tej nędze niedługo
cierpiał, bo Litwin jeden u Krzyżaków niedawno okrczony dodał mu
naczynia, iż się wyłamał, a iżby tym bezpieczniej uszedł,
ubioru krzyżackiego, szpady i konia mu dodał, tak z zamku przez
miasto wyjachał, a do lasa dunąwszy; p konia porzucił i po słońcu
się znacząc, nie drogą dla pogoniej, ale nawiętszą gęstwiną
szedł, aż do mazowieckiej księiny Anny, córki swojej, którą był
dał za Janusza, zabłądził, która ojca poznawszy w onej nędzy,
wczas mu wszystek uczyniła, a tak gdy sobie wytchnął, poczciwie do
Żmodzi odesłan jest.
Tudzież się
tego chciał zaś Kiejstut pomścić, zebrawszy przeto co nawięcy
ludu, do Prus wtargnął, trzech zamków: św. Jana zamku, gdańskiego
i Heckerzbergu dobył i spalił, korzyści wielkie wybrawszy, Niemce
jedne pomordował, drugie powiązał. Miedzy więźniami siła
zacnych szlachciców było i komendator gdański Jan Kolin Gdy nazad
z łupami i więźniami Kiejstut kierował, potkali się z nim dwaj
kontorowie, jeden z Rastembergu, drugi z Bartenstein, uderzyli w się
śmiele, ale Niemcy przemogli i Kiejstuta trzecikroć poimali rannego
od kontora z Nieszewy, gdy się mężnie bronił. Oszukał je potem
gdy się ubezpieczyli i uciekł, skąd miedzy nimi podejźrzenia
jeden na drugiego urosły.
Na drugi rok
1362 wetował się mistrz pruski zburzenia zamków swych nad Litwą,
mając dobrowolnych żołnierzów mało nie ze wszystkiego
krześcijaństwa wojska wielkie, z którymi do Litwy ciągnął a
Kowno obległ. Książęta litewskie przybyli swym na odsiecz, ale
ustąpić musieli, od Niemców porażeni. Dobył potem mocą (nie bez
szkody swoich) mistrz Kowna, Pisteny, Welony i do gruntu zburzywszy,
ostatek w popiół obrócił, z wielkością potem łupów i więźniów
do Malborku się wrócił.
Tenże rok w
Polszcze znaczny drogością i głodem był; który jednak
szczodrością królewską niejako jest uśmierzony, bo mając król
pełne stodoły .i spichlerze zboża, w żyzne lata dla przygody
zachowanego, bogatszym za pieniądze albo odmianę przedawano,
ubogich o nie mieli za co kupić do roboty obracać kazał, aby tobie
tak chleb zarabiali, którymi ludźmi wiele zamów, murów, wałów,
grobli, stawów, sadzawek etc. porobił. Na ten czas przekop około
Kazimierza Krakowskiego robiono, w który puł Wisły wpuszczono dla
spuszczania w dół drew i soli. Zebrał przy tym Kazimierz z
przedanego zboża niemałą sumę pieniędzy pomocną sobie do
świetnej wyprawy wesela na drugi rok, bo Karzeł IV cesarz Elżbietę,
wnuczkę króla Kaiimierza, a książęcia sczeczyńskiego Bogusława
córkę, w małżeństwo brał. Na które wesele do Krakowa proszeni
zjechali się na mięsopusty: Ludwik węgierski, Zygmunt duński i
gotski, Piotr cypryjski królowie. Książęta takież: Otto
bawarskie, Semowit mazowieckie, Bolesław świednickie, Władzisław
opolskie i Bogusław z córką swoją poślubioną, na ostatku cesarz
z świetnymi pocztami książąt i grofów niemieckich, czeskich,
morawskich przyjachał, przeciw któremu Kazimierz król z królmi i
książęty ozdobnie milę od Krakowa wyjachał, oblubienica też z
kosztownie przybranym fraucymerem witać go wyjachała. Po
winszowaniu potem sobie od Boga wszego szcześcia, z radością do
Krakowa wjachali. Cesarz na prośbę Kazimierza króla w zamku
stanął, innym wszystkim według dostojeństwa gospody dane i
wszystkich potrzeb nie żałowano, że na rynku wina z fasami, owsy
etc. stały, aby każdy podług potrzeby sobie brał. Trwało to
wesele przez całe 20 dni z wielką szczodrością królewską. Ślub
małżeński Karłowi cesarzowi z księżnią Elżbietą w kościele
na zamku przez Jarosławia arcybiskupa gnieźnieńskiego był dany.
Tych
wszystkich gości, królów i książąt szafarz królewski,
mieszczanin i rajca krakowski Werynek imieniem rodzic z Rynna,
szlachcic herbu Łagoda, człowiek majętny do siebie na ucztę
prosił i częstował ich kilka dni z wielkim dostatkiem, na czym nie
przestając cesarza, króle, książęta znamienicie darował, tak iż
samego króla Kazimierza na 100 000 złotych czerwonych kosztował.
Postanowiwszy potem miedzy sobą i przysięgami utwierdziwszy wieczne
przymierze, rozjachali się.
W roku 1363
Weinryk mistrz pruski mając na pomoc Wolfganga grabie bawarskiego,
mistrza też iflantskiego, rozpuściwszy zagony okrutnie Litwę
wojowali, a bez odporu z wielkimi korzyściami do domów się
wrócili. Tudzież marszałek pruski z świeżym wojskiem pod Grodno
ciągnął, ale gdy go mężnie Litwa broniła z książęciem
Patrykiem, kilka szturmów straciwszy musiał ustępować. Zburzywszy
jednak okoliczne włości, bez łupów i więźniów świeżych do
Prus się nie wrócił. Z krwawionymi potem sercy bez przestanku z
obu stron się najeżdżali, a wzajem szkody i morderstwa sobie
oddawali, nie mniej Litwa jako Krzyżacy potężni, co by długo
wyliczać.
Roku
1370 Kazimierz król polski goniąc jelenia u Przedborza dnia 9
miesiąca wrzesznia, padł z nim koń i stłukł sobie goleń lewą,
tak iż na wozie pierwej do Sędomierza, potem do Krakowa
przywiezion. Bacząc się być chorego, testament porządnie
uczyniwszy i Pańskie Świątości przyjąwszy, dnia 5 listopada
umarł, na zamku w kościele Stanisława Św. w grobie marmurowym z
żałością wszystkich pochowan. Królował Kazimierz w Polszcze lat
37, żył 60, sławny więcej pokojem niż wojną. Stąd też Wielki
sam miedzy królmi polskimi rzeczony, bo acz i wojennych spraw był
świadom, ale więcej ludzkością ku wszystkim wobec to imię sobie
zasłużył. Tudzież że insze przodki swe gospodarstwem,
czujnością, budowaniem, ustawy praw przewyższał, że cokolwiek
Polska ma murowanego, z jego nawięcej starania ma. Tę do siebie
winę (w kożdym naganienia, ale osobliwie w zwierzchności godną)
miał, że lubościami cielesnymi tak był zmamiony, iż też i
żydowskiej Hester do tego używał, za której staraniem Żydowie
wielkich u niego prerogatyw doszli.
Ludwik król
węgierski, siestrzeniec Kazimierzów, na królestwo polskie jest
wybran i koronowan przez Jarosława arcybiskupa gnieźnieńskiego
roku 1370. Przez 900 lat i więcej aż do Kazimierza króla zawsze
miała Polska narodu swego króle i książęta, okrom jednego
Wacława czeskiego, a od Kazimierza Wielkiego śmierci obcy poczęli
w Polszcze królować, jako ten Ludwik z Węgier, Jagiełło po nim,
którego potomstwa teraz jeszcze mamy królową Annę, najaśniejszemu
królowi Stefanowi za małżonkę daną.
Utrapiona za
panowania tego Ludwika Polska była, bo nie tylko że różnych był
od Kazimierza obyczajów, ale też Polakom trudny był do niego
przystęp i sprawy wszystkie przez tłumacze odprawował, tudzież co
miał krainy od Polski oderwane zaś zdobywać, to jeszcze niektóre
powiaty od Polski oderwawszy, książęciu opolskiemu Władzisławowi
dał, jako ostrzeszowską, wieluńską ziemię, olszyński,
krzepicki, bobolicki powiaty, Brzeźnicę też w sieradzkiej ziemi ku
temu przydał.
Pomięszkawszy
nieco w Polszcze do Węgier się wrócił, zostawiwszy gubernatory w
ziemi, władza jednak wszystka przy matce jego była, królowej
Elżbiecie, która niewieści rząd zaczęła, bo ludźmi godnymi i
statecznymi gardziła, na urzędy i do rady młode, nikczemne
pochlebce brała, a utrapienia i bliskiego upadku Rzeczypospolitej
nizacz sobie nie ważąc, tańcami, muzyką etc. się bawiła.
Obawiając
się król Ludwik, aby Polacy za słusznymi przyczynami innego pana
sobie nie szukali, mając królestwa dziedziczki własne dwie córce
Kazimierzowe Annę i Jadwigę, wziął je do Węgier ze wszystkimi
skarby, które im ociec odkazał, tam je niesłusznie z dziedzictwa
odsądziwszy, nadto zhańbił, jakby były nie z własnej żony
Kazimierzowej urodzone twierdząc, a to czynił, aby która za
zacnego męża nie szła, który by o królestwo z nim czynił.
Przetoż koronę z Krakowa, sceptrurt, jabłko, miecz i insze aparaty
królewskie z sobą do Węgier zabrał. Wydano potem te królewne
polskie za mąż: Annę grabi cylijskiemu, a Jadwigę książęciu
styryjskiemu, hołdownikom węgierskim.
Tymi czasy
Litwa nie tylko w Prusiech Krzyżakom (od których też za swe
mieli), ale i w Polszcze wielkie szkody czynili, którym prze
niebytność królewską Polacy odeprzeć nie mogli. Elżbietej
królowej nic to pustoszenie ziemie nie ruszyło, choć była od
panów napominana, przedsię ona w tańce, będąc już 80 lat starą,
aż ją własne nieszczeście potkało. Węgrzy bowiem, którzy z
królową byli, jako doma zwykli siano, owies (co na targ do Krakowa,
albo komu na własną potrzebę przywożono) gwałtem brali, co by
też Przedborza z Brzezia szlachcica cnotliwego nie potkało, sługam
swym u bramy Stradomskiej strzec kazał, tam Węgrzy gdy się do
siana rzucili, a słudzy Przedborzowi brać nie dopuszczali,
powadzili się z sobą, a do broni Węgrowie i Polacy się rzucili, a
gdy z obu stron mając pomoc, zapalczywiej się bili. Ku pośmierzeniu
tego tumultu królowa Jaszka Kmitę z domu Śrzeniawa starostę
krakowskiego posłała, który gdy miedzy nie rozwadzać wjachał, od
Węgrzyna strzałą w szyję (drudzy piszą w czoło) postrzelony,
nie dojachawszy do zamku umarł. Tudzież powinowaci i przyjaciele
mścili się nad Węgrami zabicia Kmity, bijąc, siekąc nie tylko
tych co je po ulicach potkali, ale i z gospód je wywłoczyli a bili,
tak że tego dnia sto i sześćdziesiąt Węgrów w Krakowie poległo,
ci tylko gardła swe zachowali, co na zamek uciec mogli. Trzy dni
potem zatarasowany zamek stał, od ludu zbrojnego oblężony, Węgrzy
w kościele Św. Franciszka w jednej kaplicy pochowani, którą i
dziś węgierską zową. Działo się to roku 1377. Elżbieta królowa
smutna do Węgier zaś jachała, Piotrowi Kmicie na uśmierzenie
zabitego ojca Jaszka Kmity starostwo łęczyczkie dawszy, niedługo
potem umarła w Budzyniu, tamże na wyspie w klasztorze pochowana.
Ludwik król
węgierski i polski słysząc o srogim zburzeniu Polski przez Litwę,
ruszył się z Węgier mając ludu niemało z sobą. Polskie też
wojska pod sprawą Sandywoja z Subina starosty krakowskiego do
Sędomierza się ściągnęły, gdzie król przybywszy Sendywoja z
częścią wojska pod Chełmno posłał, którego też z innymi zamki
wkrótce dostał. Sam król z drugą częścią ludu Bełz obległ,
ale gdy Kiejstut książe litewskie w ugodę się z królem wdał,
pokój uczynili. Na ten czas się trafiło, że się Węgrzy z Polaki
powadzili, w którym rozruchu Piotr Szafraniec w twarz jest raniony,
któremu za nadgrodę król dał zamek Pieskową Skałę, z której
się i dziś Szafrańcowie piszą. Osadziwszy potem swymi Węgrami
król zamki ruskich krajów (czego bronić próżno Polacy mieli), do
Węgier odjachał, wymawiając się, że mu w Polszcze powietrze nie
służy. Na miejsce swoje jednak Władzisława książe opolskie za
gubernatora posłał, którego gdy Polacy bacząc to być przeciw
prawam swym cirpieć nie chcieli, nazad musiał odjachać.
Tegoż roku
1377 Witolt syn Kiejstutów z młodu się w sprawy wojenne wprawując,
serca dobrego młodzieniec, do Prus wtargnął, insterborski zamek z
włościami jego poburzył i aż do Tapiowa wszystko spustoszył, z
wielkimi korzyściami do ojca się wrócił. Kiejstut też
nieznacznymi drogami przez Mazowszę na niespodziałe Prusy przypadł,
a około Działdowa i Nidborku ale wszystkie poburzył, więźniów i
korzyści wiele do Litwy zaprowadził.
Weinrykus
mistrz pruski mszcząc się szkód swoich z wojskiem wielkim
Krzyżaków podlaską, litewską, żmodzką ziemię okrutnie ogniem i
mieczem wojował. Litwa nędzna fortylem ich umyśliła pożyć, gdyż
mocą z nagła nie mogła. Spodcinali przeto drzewa na drodze i doły
pokopali, a Barnem i liściem przykryli, gdzie gdy Niemcy przyszli,
łatwie w samołowkach jedni pobici, drudzy poimani, mało ich,
pomiatawszy łupy, uszło. Mało na tym mieli książęta litewskie
Olgierd i Kiejstut, ale tudzież (wet za wet oddając) do Prus z
zapalczywą Litwą wtargnęli, powiaty insterborski i sałowski
okrutnie zwojowali, a szkody swe łupów i więźniów obfitością
sobie nadgradzali. Bolało to Weinryka mistrza i innę bracią,
przetoż zebrawszy co nawięcej ludu, osobnie kożdy z wojskiem swym
na pustoszenie litewskiej ziemie ciągnął: Weinryk mistrz,
marszałek jego Gotfryd z Lindy, kontorowie z Ragnety i z Balgi, brat
Kune Hadenstein, z których każdy z wojski swymi nieprzyjacielską
srogością wzajem Litwie oddawali, a z korzyściami wielkimi do Prus
się wracali. A iżby dla najazdów litewskich przezpieczniejsza
ziemia pruska była, dwa zamki Bartencurk i Demryn na granicy
żmodzkiej mistrz pruski zbudował.
Na drugi rok
1378 mając z Niemiec pomocy niemałe mistrz pruski trzykroć ziemię
litewską i żmudzką najeżdżał, że aż do Wilna Niemcy
przychodzili i połowicę miasta spalili, drugą ledwie mieszczanie
obronili, a gdy zamków wileńskich dobyć nie mogli, nazad z łupami
się wrócili.
W tych
czasiech strzelbę ogromną i straszliwą spiżę, którą działem
zowiemy, ku zatraceniu wiela godnych ludzi jeden Niemiec u Wenetów
wymyślił.
Weinrykus
mistrz pruski spracowany przez 31 lat ustawicznymi a srogimi z Litwą
wojnami, żywot z śmiercią przemienił w Malborku, tamże u Św.
Anny w kościele pochowan.
MISTRZ
PRUSKI DWUDZIESTY
Konrad
Zölner von Rottenstein na stolicę mistrzowską roku 1379 wybrany,
gdy panował Wacław cesarz krześcijański i Ludwik król węgierski
i polski. Ten przykładem przodków swych z bracią Litwę najeżdżał,
nie tak dla rozmnożenia wiary krześcijańskiej, jako dla swych
pożytków, do czego litewskich książąt niezgoda im pomagała. Bo
Jagiełło po śmierci ojca swego Olgierda nie przestając na swym
udziale, chciał Kiejstuta stryja z synmi jego ze wszystkiego wyzuć,
przetoż na pomoc pruskie i iflantskie Krzyżaki brał i tak Litwa
fortylami się pochodząc, a nie szczyrze się z sobą jednając,
wrota do siebie Krzyżakom otworzyli.
Ludwik król
węgierski i polski utrapionej Polszcze podziękował, do onego
królestwa się przeniósszy, umarł w Ternawie miesiąca wrzesznia a
w Biłogrodzie pochowan roku 1382, lat dwanaście na królestwie
polskim będąc. Za żywota swego królem polskim Zygmunta margrabie
brandeburskiego za przyzwoleniem (które przysięgami potwierdzili)
niektórych panów naznaczył, jakoż po śmierci jego od
Wielgopolanów za króla przyjęty, ale potem wzgardzony. Mało nie
podobne to interregnum teraźniejszemu było, bowiem Bodzenta
arcybiskup z niektórymi pany Semowita książę mazowieczkie na
sejmie sieradzkim królem polskim obrał (nad wolą inszych) i
obwołał, który też wkrótce książęciem, a nie królem umarł.
Litwa tymi
czasy mając pogodę Polską niezgodę, po woliej ziemię burzyli,
pustoszyli, palili i korzyści bez odporu wywodzili. Tym Polacy
poruszeni, pilniej swe rzeczy obmyśliwać poczęli i po długim
rokowaniu na Jadwigę, Ludwika króla węgierskiego i polskiego córę
śrzednią zezwolili, aby jej jako dziedziczce mąż był dany, który
by w Polszcze panował. A to już w interregnun trzecia elekcyja.
W tej rzeczy
posłali panowie polscy do królowej Elżbiety Sandywoja Subina
wojewodę kaliskiego a starostę krakowskiego z innymi, którą w
Jaderze mieście dalmaczkim naleźli i pilnie, aby córę swą
Jadwigę na królestwo polskie posłała, prosili. Królowa gdy tę
sprawę przewłaczała a wymówek rozmaitych szukała, gniewem
Sandywoj poruszony, jawne go znaki dał, iże precz jachać chce,
powiedział. Co królowa obaczywszy (obawiając się, aby co nowego w
Polszcze nie zaczął, gdyż w mocy jego zamek był) onego
zatrzymawszy, Jana z Tarnowa kasztelana sędomirskiego dla ubieżenia
zamku krakowskiego posłała. O czym gdy już tudzież Sandywoj się
dowiedział, co w skok jednego z swych, aby Tarnowskiego uprzedził,
do Krakowa posłał, ażeby zamek w cudzą rękę nie przyszedł, się
starał. Sam za nim z Jadery się wymknąwszy, na rozłożonych
koniach prętko przybył, a panom koronnym o tym sprawę dał. Po
długiej potem odwłoce; za pilnym staraniem senatorów polskich,
Elżbieta królowa córę swą Jadwigę do Polski posłała z
Demetriusem strijgońskim arcybiskupem i kardynałem, z Janem
waradińskim biskupem i z inszymi pany węgierskimi, skarbów
dostatek i ochędóstwa królewskiego jej nadawszy. Wyjechało
przeciw niej wiele rycerstwa polskiego ochędożnie i z radością ją
witając, do Krakowa z weselem ludu pospolitego prowadzili, gdzie
zaraz za królową polską przez Bodzentę arcybiskupa
gnieźnieńskiego jest pomazana przy tychże poślech węgierskich i
rycerstwie polskim, której zaraz moc dana sprawować królestwo
polskie, ażby w małżeństwo była podana.
Roku potem
1385 Jagiełło wielki ksiądz litewski usłyszawszy o przyjeździe i
koronacyjej Jadwigi, mając też o jej urodzie, obyczajach, mądrości
sprawę, posłał do niej bracią swą Skirgieła, Borysa i Hawnula
starostę wileńskiego z kosztownymi dary, w stan małżeński
żądając, aby tak królestwa doszedł. Obiecował przy tym, że z
ludem swym na wiarę krześcijańską chce się okrzcić, dzierżawy
wszytkie przez Litwę od Polski oderwane przywrócić, państwa
litewskie z Polską wiecznie zjednoczyć; pruskich, pomorskich,
śląskich księstw Polszcze zdobywać, skarby wszytkie swe na
Rzeczpospolitą Korony Polskiej obrócić, więźnie wszytkie przed
tym i od przodków pobrane wypuścić.
Wdzięcznie
to Polacy od posłów litewskich przyjęli, mając z nimi wiecznego
pokoju nadzieję. Ale iż królewna jeszcze za ojcowskiego żywota w
dzieciństwie Wilhelmowi książęciu rakuskiemu pod zakładem dwuset
tysięcy złotych (która by strona małżeństwo rozrywała) była
poślubiona, dołożyć tego panowie polscy musieli, że i o ten
zakład im idzie i bez starej królowej rady skwapiać się nie chcą.
Ochotnie posłowie litewscy obiecali imieniem pana swego zakład
zapłacić, do starej też królowej jachać się nie lenili, z
którymi z Polski panowie Włodko z Ogrodzieńca podczaszy krakowski,
Krystyn z Ostrowa posłani są. Królowa Elżbieta wdzięcznie goście
przyjąwszy i poselstwa wysłuchawszy, tę odpowiedź dała, iż ja
przestanę na wszystkim, co polscy panowie pożytecznego
Rzeczypospolitej uczynią. Jako skoro posłowie z Węgier się
wrócili, do Litwy są wyprawieni, którym przydany Piotr Szafraniec,
Hinka z Rogowa, aby Jagiełła z obiecanymi dary przyprowadzili za
małżonka królewnie.
Dowiedział
się tego Wilhelm rakuskie książe, a będąc świadomy przyjaźniej
królewninej ku sobie, mało nie za jej powodem do Krakowa świetno z
wielkimi skarby przyjachał, tam niemały czas na zamku z królewną
wesół bywał. Zakazał mu potem Dobiesław z Kurozwąk kasztelan
krakowski na zamek chodzić, przetoż w mieście gospodą stanął i
schadzała się z nim królewna często w Św. Franciszka klasztorze,
z pany i fraucymerem w klasztorze bywała wesoła uczciwie a miernie.
Co widząc panowie już mało nie zezwolili, aby była Wilhelmowi w
małżeństwo dana, ale gdy o przyjeździe Jagiełłowym usłyszeli,
Wilhelmowi z zamku kazawszy, zamek zatarasowali, królewna potem do
niego z zamku chciała, ale jej to Dymitr Gorayski podskarbi koronny
rozwiódł piękną rzeczą, na czym przestała. Wilhelm bacząc
niechuć Polaków do siebie, a więtszej lekkości się bojąc,
milczkiem z małym pocztem z Krakowa do Rakus wyjachał, skarby u
Gniewosza podkomorzego krakowskiego zostawiwszy, za które Gniewosz
wiele był majętności pokupił, ale lekko nabyte niedługo trwało,
bo to potomkowie marnie potracili.
Jagiełło
Orgeldowic wielki ksiądz litewski, ruski i żmodzki do Krakowa z
Spytkiem Mielstyńskim wojewodą krakowskim i z innymi pany
koronnymi, którzy byli przeciw niemu wyjachali, z bracią też swą
i z pany litewskimi wjachał roku 1386, dnia 12 lutego. Tegoż dnia
bracią książęty otoczony, Jadwigę królewnę witał, a nazajutrz
dary kosztowne przez Witolta, Borysa i Swidrygela bracią jej posłał.
A niżeli z królewną w małżeński stan wstąpił, z bracią swą
i z innymi pany, i dworzany litewskimi (okrom tych, co się przedtem
w ruską wiarę byli pokrzcili) przez Bodzentę arcybiskupa
gnieźnieńskiego i Jana krakowskiego biskupa wiary krześcijańskiej
nauczony i okrczony, Władzisław mianowany. Potem w małżeński
stan z królewą zwykłymi obrzędy jest oddany, tam wszystkę
litewską i żmodzką ziemię i tę część ruski, którą trzymał,
do Polski prawem wiecznym przyłączył i wcielił, co też przysięgą
potwierdził. Nadto Witolt z Michałem książęciem zasławskim i
Lubartem wołyńskim przyrzekli i zapisali się królewnie i panom
koronnym, że to wszystko co obiecał Jagiełło, ziści.
Czwartego
potem dnia na królestwo polskie koronowany nową koroną, bo stara z
Węgier jeszcze nie była przyniesiona, jak ją był Ludwik wziął.
Naząjutrz prowadzono króla na rynek krakowski, a tam na majestacie
przysięgi od krakowian i od inszych miast słuchał, książęta też
litewskie i ruskie, które na ten czas w Krakowie były, królowi i
królowej przysięgali, obiecując się być z księstwy swymi
królowi i Koronie Polskiej wiernymi, na co i zapisy pod pieczęciami
od siebie dali, które po dziś dzień na zamku krakowskim w skarbie
królewskim są. Wesele potem odprawowane było z wielkim dostatkiem
przez kilka dni, gdzie gry rozmaite były ku czci królowi nowemu
sprawowane.
Konrad
Zölner mistrz pruski też wezwany był przez Dymitra Gorayskiego
podskarbiego koronnego od króla i królowej na gody małżeńskie,
ale on buczny Niemiec wzgardziwszy łaską królewską, do Litwy tymi
czasy ze dwiema wojski wtargnął, za powodem Jędrzeja brata
Jagiełłowego, który też przy sobie ludu wielkość miał, chcąc
Litewskie Księstwo osieść. Przybył ku nim mistrz iflantski z
wojski swymi, także rozdzieliwszy się podług myśli osirociałą w
pany Litwę (bo na ten czas w Polszcze z Jagiełłem byli) wdłuż,
wszerz ogniem i mieczem burzyli, zamku Lubolma dobyli, a Jędrzejowi
bratu Jagiełłowemu go dali, na Połoczk go też wsadzili i inszych
zamków jemu zdobywali. Skoro się o tym król Władysław Jagiełło
dowiedział, żałosny z spustoszenia ziemie swej, do Litwy Skirgeła
i Witułta z polską pomocą na odsiecz posłał, ale w tym Krzyżacy
ustąpili, Lukomli jednak i Połoczka z inszymi zamki Litwa z Polaki
pod Jędrzejem dostali, a winne według zasług pokarali.
Władysław
potem król wykonawszy wesele do Wielkiej Polskiej się ruszył, aby
tam przez Domarata Pirzchlińskiego starostę i Wincentego wojewodę
rozruchy wzburzone uspokoił. Jakoż to na przyjazd jego wszytko
ucichło. Tam dobra kościelne gwałtem w interregnum rozszarpane
gdzie co należało przywrócił, Bartosza Koźmińskiego łupieżą
żywiącego z królestwa wywołał, a Odalanów zamek jego wziął.
Do Gniezna potem przyjachawszy, mieszkał tam kilka niedziel; a gdy
kmiecie dawać stacyi nie chcieli, kazał im brać bydło obyczajem
pogańskim. Ale gdy od królowej był napominany, aby ubogim krzywdy
nie czynił, kazał zaś wszytko wrócić, któremu królowa rzekła:
„Bydłoć się ubogim poddanym wróci, ale lży i płacz kto im
będzie mógł nadgrodzić?” Zaprawdę święte a pamięci godne
bogobojnej królowej przysłowie.
Roku
przyszłego, który był 1387, Władzisław król polski z królową
i z wielkością panów polskich do Litwy jachał, aby poddane swe
lud pogański do wiary krześcijańskiej przywiódł. Złożył
przeto sejm w Wilnie na wstęp postu, gdzie nawięcej o rozmnożeniu
wiary krześcijańskiej a o wykorzenieniu bałwochwalstwa radzono. W
czym król prace swej nie żałował, napominając, prosząc i
nauczając wiary krześcijańskiej Iud swój, bo księża języka
litewskiego nie umiejąc, sprostać temu nie mogli. Król zaś po
rusku umiejąc, łatwie Polakom rozumiał.
Barzo to
było przykro pogaństwu nawrzałemu baławochwalstwa, ale gdy król
kazał ogień ustawiczny u nich święty zagasić (na tym miejscu
kościół Św. Stanisława teraz), bałwany posiec, ołtarze ich
rozwalić, wieżę, skąd odpowiedzi ich wieszckowie dawali,
rozrzucić, węże pobić, lasy święte powycinać, co gdy bez
obrażenia naszych Polaków, co w tym pracowali, się działo nad
pogańską nadzieję (bo rozumieli, że ich mieli bałwany pokarać),
błąd swój uznawszy, chętliwie do wiary krześcijańskiej
przystawali, a ucząc się przez kilka dni wiary krześcijańskiej (w
czym król pobożny wiele pracował), są pokrczeni. A iż ich moc
wielka była, gromadami im stanąć kazano, osobno mężom, osobnie
białymgłowam, aby się ze krztem prętko odprawiali, święconą
wodą kropiąc, kożdej gromadzie insze imię dawali. Tak za pomocą
Bożą, przez pracę kapłańską, za staraniem też i hojnością
królewską (bowiem sukna białego z Polski nabrawszy, kożdemu z
nich nową suknię darował, przetoż się do krztu kwapili) 30 000
Litwy pospólstwa się okrzciło, krom inszych przed tym okrczonych.
Pobudował
potem król wiele kościołów i hojnymi dary opatrzył. Królowa też
Jadwiga nie skąpiła klenotów, ale w kożdym prawie kościele
upominek znaczny zostawiła. Napierwszy biskup wileński od króla
Jędrzej Ważyło z domu Jastrzębiec postanowiony. Odprawiwszy potem
król wszystko podług potrzeby w Litwie, do Lwowa się ruszył, tam
Piotr wołoski wojewoda z papy swymi królowi przysięgał i
hołdownikiem się być wiecznie obiecał, a król pod obronę go swą
przyjął.
Niedługo po
odjeździe królewskim z Litwy zamieszka się stała, gdy Witolt pod
Skirgaiłem księstwo opanować umyślił. Przetoż na pomoc sobie
Krzyżaki wziął i z nimi się zbracił, z którymi wielkie szkody w
ojczyźnie czynił. Mistrz pruski bowiem Konrad Zölner z jednę
stronę od Żmodzi i od Niemna, a mistrz iflantski z drugą stronę
od Dźwiny litewskie państwa z niemieckimi wojski najeżdżali i
burzyli, za czym też Litwa na dwoje się rozdzieliła, tak iż jedna
część szlachty i pospólstwa za Witoltem stała, drudzy
Skirgaiłowi sprzyjali. Bacząc tę potrzebę litewską król posłał
Mikołaja Moskorowskiego podkanclerzego koronnego z równym pocztem
żołnierzów i drabów polskich, z rystunkiem wojennym i z strzelbą,
aby obudwu zamków wileńskich bronił.
Witołt też
nie mięszkał, ale z Niemcami pruskimi i iflantskimi do Litwy
ciągnął i do Trok naprzód szturmował, ale straciwszy dwa szturmy
dobywać Wilna jachał, tam zatoczywszy działa nowo wynalezione i
tarany, wszystkimi siłami Niemcy zamków dobywali, ale gdy z Niżnego
zamku Litwa z mieszczany wileńskimi, z Wyższego zaś Mikołaj
Moskorowski z Polaki mężnie się bronili, musiał Witołt z
Krzyżaki nic nie sprawiwszy ustąpić, a mnogością korzyści
litewskich do Prus się z Krzyżaki ubogaczony wrócił. Rad by był
Witołt Wilno, a za tym Księstwo Litewskie za pomocą Krzyżaków
opanował, ale gdy mu się po myśli nie wiodło, barzo się
frasował, ku temu widząc, iż Krzyżacy więcej swego niż jego
dobra w najazdach litewskich, opanowania także księstwa szukali,
daliej im nie dowierzając, tajemnie posła z listy do króla posłał,
jednania szukając. Na co król chętliwie przyzwolił i przez tegoż
posłańca władzą w Wielkim Księstwie Litewskim mu obiecał, by
się jedno co rychliej z Prus wrócił, a ojczyzny swej wojować
(Krzyżaki z niej mocniąc i bogacząc) przestał.
Mając tę
obietnicę Witołt myślił, jakoby się z Malborku wymknął.
Naprzód tedy żonę swoję księżnę Annę z skarbami do folwarków,
które miał od Krzyżaków (jakoby na przejażdżkę), wysłał. Sam
potem zmyślił sobie, iż miał do Litwy jako przedtem czynił dla
wzdobyczy z ludem swoim wtargnąć. A tak zebrawszy się porządnie z
kozactwem swoim litewskim jakoby na wojnę, żonę swą potajemnie z
skarbami z folwarku wziął i do Żmodzi ciągnął. Co iżby się
królowi zachował, a nieprzyjacielem jawnym Krzyżakom pokazał,
ubieżał trzy zamki na granicy żmudzkiej leżące, Jurgemburg,
Mergenburg i Nawanze, do których był od Krzyżaków jako przyjaciel
dobrowolnie wpuszczony, mnimając że Litwę z swymi kozakami wojować
jachał. Tam Krzyżaki z ich starostami posiekszy, co celniejszych
powiązawszy, królowi Jagiełłowi posłał, a zamki wybrał i
spalił, nadto co mógł okolicznie zagrabić do Grodna zaprowadził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz