Mistrzowie 13 - 20

MISTRZ WIELKI KRZYŻACKI TRZYNASTY

Za panowania cesarza Henryka tego imienia siódmego. a Władzisława Łokietka króla polskiego, na mistrzowski urząd Karolus z Trewiru był wybrany roku 1309. Ten z bracią swoją, nie pomniąc na dobrodziejstwa królów i książąt polskich, miecz, którym miał pogany gromić, na swe krześcijany i dobrodzieje obrócił, bo wojną nieprzystojną Władzisławowi królowi polskiemu pomorską ziemię i inne odjął, a bez lutości włości polskie burzył. Jako naprzód do tego przyszło, krótko przełożę.

Piotr Szwańce, wojewody gdańskiego syn, buntował się z margrabiami brandeburskimi, chcąc im ziemię pomorską wydać, ale niż to do skutku przywieść mógł, Władzisław król już o tym wiedział, przetoż pospieszył się do Pomorza, a Piotra Szwańcę poimawszy, na zamek krakowski do więżenia dał, rychło potem przez bracią wyproszony u króla, ale sami na miejsce jego sieść musieli, którzy też przenająwszy straż uciekli a do margrabiów przystali. Jan tedy i Woldemar margrabiowie z wielkim wojskiem do Pomorza wciągnęli za ich poduszczeniem, a wziąwszy kila zamków, Gdańsk obegnali, a za przyjaźnią Niemców, których się mieście było namnożyło, łatwie miasto wzięli.

Zamku gdy Polacy z Pomorzany mocno bronili, nie będąc zmazani Piotrową zdradą, margrabiowie nie mogli dostać. Widząc jednak potrzebę Bogusza, sędzia pomorski, starosta gdański, zleciwszy zamek co wierniejszym, sam z Niemierzą wiernym towarzyszem do króla do Sędomierza, tę mu rzecz oznajmując, jachał a o pomoc rychłą króla prosił, która iż tak nagle być nie mogła, dodał rady Bogusza, aby Krzyżacy jako jałmużnicy polscy na pomoc byli wezwani. Podobała się ta rada królowi i natychmiast z listy swymi do mistrza krzyżackiego Boguszę posłał, który z bracią swą dawno chciwy ziemie pomorskiej łatwie na to zezwolił, te kondycyje podawszy: aby Bogusza połowicę zamku trzymał i z swoimi bronił, mistrz zaś Henryk z bracią swą drugiej połowice przez cały rok swym nakładem strzegł, a potem nakłady wszystkie wojenne aby były nagrodzone od króla mistrzowi, niżby z zamku wyciągnął.

Z tym postanowieniem w zamek wjachali, wziąwszy z sobą potrzeby wszelakie i prętko Niemce od zamku gdańskiego odpędzili, że się margrabiowie do domu wrócić musieli, zostawiwszy w mieście obronę. Ale i ci wytrwać nie mogli, bo do szczętu zbici przez Budgiera, w Oliwie klasztorze pochowani, a mieszczanie gdańscy, którzy byli odstąpili, na gardle skarani. Piotrowi też imienie i pobrano, co był przyczyną tych burd.

Krzyżacy mając mocy z naszych, poczęli w zamku hardzieć i z nimi poswarki miewać, chcąc władzą zamku wszystkiego mieć, przetoż celniejszą szlachtę pomorską i samego starostę gdańskiego Bogusza do więżenia dali. Bogusza niewolą przywiedziony tak z nimi postanowił, aby oni zamek trzymali takim sposobem, póki im król nie odda z połowicy zamku za wy-sługi pieniędzy. Tak z zamku Polacy z Pomorzany od Krzyżaków wyjechawszy, królowi to w Krakowie z żałością opowiedzieli, dopiero żal było królowi, iż pomocy krzyżackiej przeciw margrabiom używał (bo to czyście baczył, że wilkom, jako mówią, owce zlecił, a jednego kłopotu wojennego uchodząc, dwojako go sobie przysporzył, za jednego nieprzyjaciela dwuch nabył), był jednak nadzieje dobrej, że jeśliby do rozmowy z mistrzem pruskim przyszedł, miał się oglądać na zacność osoby i dobroczyństwo jego.

Złożywszy przeto czas i miejsce król dla porównania tego do wsi Krojewic w ziemi kujawskiej, blisko Radziejowa, król polski z mistrzem pruskim i z radami swymi zjachali się. Tam dosyć ozdobną rzeczą przed wszystkimi król na mistrza żałował się o niesprawiedliwe posiedzenie zamku gdańskiego. Mistrz zaś gotowym się być powiedział zamek oddać, jeśli się mu za posługi nagroda stanie. Władzisław król pozwolił na to, a gdy pytał, co by za nagrodę mieć chciał, mistrz sto tysięcy grzywien groszy czeskich pożądał. Niesłuszne żądanie mistrzowe naszy być obaczyli, jednakże z królem panem swym o ugodę starali się, a gdy mistrz nic upuścić nie chciał, nic nie sprawiwszy, rozjechali się.

Tym pilniej już Krzyżacy obmyślawali, jakoby pomorską ziemię sobie przywłaszczyli, przetoż żołnierze z Niemiec zbierali, a z margrabiami brandeburskimi tak postanowili, aby margrabiowie w pomorskięj ziemi to przymali, co tak rok wojną dostali, a Krzyżakom Gdańska, Czczewa, Świecia wojną dostawać dopuścili: A iścieć, łatwie być z cudzego szczodrym! Oblegli potem Krzyżacy miasto Gdańsk na dzień św. Dominika roku 1310, gdy nawiętszy zjazd bywa ludzi na jarmark. Bronili się w mieście mężnie i z trudna by go byli mieli Krzyżacy dobyć, by nie zdrada. Mieszczanie bowiem niektórzy Niemcy, narodowi swemu życząc, w nocy otworzywszy bramy, one wpuścili. Tam bez lutości i szlachtę i pospolitego człowieka okrutnie mordowali, dobra tak mieśckie, jako kupieckie i inszych gości przyjezdnych gwałtownie pobrali, połupili i niewymowne, gorzej niż pogańskim obyczajem, okrucieństwa poczynili, tak iż na żadnym zamku, choć był od pogan dobywany, tak się wiele krwie nie przelało, jako na ten czas w dobywaniu Gdańska od pokryto nabożnych Krzyżaków, jałmużników polskich.

Osadziwszy miasto i zamek mistrz pruski rycerstwem swym, z wojskiem do Czczewa ciągnął i obegnał, tam wyszedł k niemu Kazimierz, książe michałowskie i gniewkowskie, a uklęknąwszy prosił, aby ziemie pomorskiej Przemysławowi, bratu jego, od Władzisława króla źwierzonej, przestał wojować. Nie tylko tego cnotliwe księże u nabożnych zakonników nie otrzymał, ale ledwo zdrowiem darowany do Swiecia do Przemysława brata się przeniósł.

A mistrz Czczew złupiwszy, spalił. Ciągnął daliej, paląc i pustosząc, aż pod Świecie, tam dwu bratu obegnał, Przemysława i Kazimierza książęta. Umyślili się byli książęta mężnie bronić, ale nie mając pomocy od króla, której się nadziewali, tudzież przez Jędrzeja Cedrowica z domu Gryfów zdradzeni (bo im na zamku strzelbę i obronę pokaziwszy, do mistrza pruskiego uciekł i jemu oznajmił), zamek podać musieli, całość gardł swych zachowawszy. Tak ziemię pomorską Krzyżacy od Królestwa Polskiego oderwali, która aż do Kazimierza trzeciego w cudzych ręku była.

Tegoż czasu, gdy tak pruscy Krzyżacy w Polszcze swowolnie broili, iflantscy też z mistrzem swoim Rygę miasto i wszytkę dzierżawę arcybiskupowi ryżskiemu, fundatorowi i dobrodziejowi swemu, łotrowskie wydarli, od którego przodków przed lat stem i czterzmi albo piącią dla rozmnożenia wiary krześcijańskiej byli fundowani. Wiele też innego łotrostwa i okrucieństwa przerzeczeni Krzyżacy pruscy i iflantscy broili, skąd znać, że więcej o wygładzenie niż o rozmnożenie wiary krześcijańskiej miedzy pogany się starali.

Tegoż roku miesiąca stycznia dnia ostatniego słońce się zaćmiło, a potem dla ustawicznych dżdżów i gwałtownych potopów głód wielki a przed tym niesłychany w Polszcze, Prusiech, Litwie, we Włoszech, Niemcech j Czechach panował.

Roku 1311 Witenes, książe litewskie, zabawione być Krzyżaki pruskie nieprzystojną wojną z Polaki, iflantskie z arcybiskupem i Ryżany widząc. z wojski swymi w zapustne dni do Prus wtargnął. a okrutnie ogniem i mieczem poburzył, nazad z łupami wielkimi Niemców więźniów mając, do Litwy się wrócił. Gdy się potem ofiarą bogów swoich bawił, oddali mu to Krzyżacy sowicie, tak że i sam we złej toni był. Mścił się tego tudzież Witenes, a ze 4000 ludu wpadwszy do Prus, warmieńską ziemię tak srodze zburzył, że okrom zamku nic nie zostało. Elzberg też opalony stał. Pogańską srogością ludzie mordował, kościoły połupił, a tak z korzyścią wielką i z tysiącem dwiema sty więźniów do domu się wracał. W barteńskiej ziemi będąc, z mocy ludu swego się chełpił, a krześcijanom urągał, mówiąc: „Gdzież jest wasz Bóg, aby was ratował jako bogowie naszy nam pomogli?”.

Wzdychali ubodzy więźniowie krześcijani a z płaczem w sercach swoich do Boga wołali, aby się swej krzywdy nad pogany mścić raczył, jakoż jednak są wysłuchani. Bo nazajutrz 18 dnia kwietnia Henryk de Plock komendator wielki, z wielkim wojskiem Krzyżaków na Wicenia z Litwą bezpiecznego przypadł, tam Litwę posiekli, drugie powiesili, ostatek w jezierze potopili. Tak się Pan Bóg bluźnierstwa pomścił, Krzyżana pamiątkę tego zwycięstwa klasztor panieński w Toruniu założyli. Ustawiczne potem z obu stron wodą i ziemią bitwy miewali, aż się Litwa pokrzciła i to potem przeciw niestworze Krzyżaków Polakom pomagali. Tu teraz już, jako się daliej Polakom swym dobrodziejom Krzyżacy zachowali, porządnie toczyć rzecz będę.

Karolus mistrz pruski, niepewien będąc pomorskiej ziemi, którą przez zdradę wziął, chciał jej przeto fortelem dojdź i prosił Władzisława przez listy, aby złożył w Brześciu Kujawskim zjazd, na którym by przystojna ugoda o ziemię pomorską była. Zezwolił na to król, ale gdy do rzeczy przyszło, począł ją mistrz targować za pewną sumę złota i śrzebra. Obiecował też klasztor zbudować i dostatecznie nadać dla 40 osób na pamiątkę królów polskich, także na każdą potrzebę królewską 40 rycerzów z włóczniami wyprawować, wiecznie mówił. A na to otworzystego od króla i od rady listu żądał, w którym by mianowicie przedanie pomorskiej ziemi pruskim Krzyżakom od Polaków wyrażone było.

Obraził się król tak lekkim poważeniem ziemie pomorskiej i rzekł mu być nieprzedajną i tak się rozjachaIi. Widząc się nie być z zyskiem u króla, mistrz pruski z margrabiami brandeburskimi traktował, którzy wziąwszy od niego 10 000 grzywien groszy szerokich; listy na pomorską ziemię królewską (a ne ich) jemu dali, których początek: „Woldemarus, z łaski Bożej, opiekun Jana z Brandeburgu, margrabia etc. Data w dworze Breden. Ale i tym listom mało ufali, a przeto u Jana, czeskiego króla, znowu pomorską ziemię za wielką sumę kupili, który nieżyczliwy Polakom będąc (choć się też do Królestwa Polskiego prawo mieć rozumiał, że go królewna polska urodziła, Wacławowa córa), chętliwie im (choć nie swoję) spuścił i listy na to dał. Data ich w Toruniu, lata 1329.

Roku 1313 Wernerus, kontor ragnetski, wodą do Litwy pod zamek Innigedę wyprawił się, mając galerę wielką z blankami i innych łodzi moc wielką. A gdy pod zamek przyżeglował, wiatr okrutny powstał i galerę onę wielką na Niemnie do brzegu przybił, co widząc Litwa wyskoczyli z zamku zbrojną ręką, chcąc galerę poimać, ale Krzyżacy jako z zamku z niej mężnie się bronili, przetoż ustąpić Litwa musiała, a Krzyżacy też ubiegli. Wicień księże litewskie słysząc sławę tej nawy albo galery, jął też myślić o sobie i po długich z radą swą namowach Surmina, męża rycerskie; hetmana swego, ze stem wicin i armatą wodną ku onej galerze posłał. Bronili się na niej mężnie Krzyżacy z strzelbą, aż Litwa linę z kotwicą ucięła, tak na dół pędem galera idąc o brzeg się rozbiła, a Litwa ją tudzież spalili, pobiwszy na niej strzelce, nie bez małej szkody swoich.

Tegoż roku Henryk VII cesarz przed Florencyją otruty od mnicha zakonu dominikanów, który mu truciznę w sakramencie Ciała Pańskiego zadał.

Roku 1314 dwie komecie i trzy księżyce razem w dzień Narodzenia Pańskiego były widziane, a komety aż do ostatniego dnia miesiąca lutego pałały. Głód potem w Polszcze, Prusiech, w Mazowszu, w Litwie i innych przyległych krajach tak srogi był, że gdy już ludziom zielsk, korzenia i inszych pokarmów sprosnych z stawało, matki i ojcowie dzieci swe, dzieci zaś rodzice zabijali i jedli, drudzy nieznośny głód śmierząc, leda ścierw i trupy żarli. Ta plaga przez dwie lecie trwała, potem zaś okrutne powietrze nastąpiło i cały rok trwało, że ludzie wymarli (jako Pruska Kronika świadczy), iż nie miał kto z pola zbierać, tak na polach wszystkie zboża i jarzyny nie pożęte zostały.

Roku 1315 Wicień, wielkie książe litewskie, żmodzkie ętc., po częstych a srogich bitwach z Krzyżaki pruskimi i iflantskimi z tego świata szczedł, a według oby-czaju pogańskiego we zbroi, z bronią i innymi rzeczami spalon.

Roku zaś 1316 Władzisław Łokietek uspokoiwszy postronne burdy, radził się z pany koronnymi, jakoby zaś pomorskiej ziemie pod Krzyżaki dostał. W tej rzeczy naprzód do papieża posłał, skarżąc się o niesprawiedliwe i gwałtowne posiedzenie ziemie swojej. Papież wyrozumiawszy z Gerarda, włocławskiego biskupa, polskiego posła, wszystkę sprawę, nie mógł tego mistrzowi pruskiemu chwalić, dał przeto komisyją na biskupy polskie, Janusza arcybiskupa gnieźnieńskiego, Domarata poznańskiego i opata z Mogilna, aby tej sprawy o pomorską ziemię przesłuchali, a koniec według prawa i sprawiedliwości uczynili. Pozwani przed komisarze i sędzie papieskie, mistrz pruski i z komendatormi pierwej do Brześcia, potem do Włocsławia. Gdy stanęli, skazano na nie wrócić pomorską ziemię i płat z niej dać trzydzieści tysięcy grzywien płaskich groszy gol pod klątwami. Strona apelowała do papieża, ale komisarze na to nie dbali, dali klątwy wielkie na Krzyżaki, na które i w Rzymie rozgrzeszenia mieć nie mogli.

Bawili się jednak tymi czasy pruscy i iflantscy Krzyżacy najazdami częstymi do Litwy i Żmodzi, szkody wielkie czyniąc, a korzyści wywodząc, ale im też to Litwa oddawała. Chcąc już na koniec pogaństwo wygładzić, mając pomoc niemałą książąt niemieckich, także z Czech i z Polski, ruszyli się Krzyżacy, mocą do Litwy wciągnęli, gdzie takie okrutne nad Żmodzią i Litwą morderstwo czynili, że tam i pies w tej ziemie waykeńskiej nie został, jako Durzburch pisze. Stamtąd ruszyli się daliej a bez lutości wszystko wojowali. Litwa też tym czasem z okrutnym wojskiem do Iflant wpadwszy, bez odporu mieczem i ogniem aż do Derptu spustoszyła, 5000 Niemców wywiedli z wielkimi łupy do Litwy, tak iż wet za wet Krzyżakom oddali.

Chcieli to sobie Krzyżacy nagrodzić mając jeszcze z Niemiec wojsko krześcijańskie przy sobie, ale im zima ostra dokurczyła, aż nazad do Prus musieli. Nie kurczył się w tę przykrą zimę Dawid, starosta grodzieński, z wojskiem litewskim, ale znowu po woli mając, iflantską ziemię aż pod Rewel i okoliczne nad morzem włości pustoszył, 5000 zaś więźniów Niemców i Łotwy wywiódł i klejnotów kościelnych, które połupił, z innymi łupami obfitość wyniósł. Durzburch kładzie, że tego czasu Litwa duńskiego króla ziemię wojowała, gdzie miedzy inszymi szkodami, którymi krześcijany udręczył, to żałosna była, że 5000 samych tylko panienek szlachetnych poimał. Na ten czasu musiał być Rewel duńskiego króla, jako teraz szwedzkiego. Teraz też Ozylią wyspę Magnus królewic duński z innymi zamki w Iflanciech trzyma.

Nie uciszyła się jeszcze tym Litwa, ale w też czasy pod Memel (co dziś Kłoipedą zową) przyszańcowawszy się, dobyli go i przedmieścia opalili krom zamku, tam krom pobitych 700 ludzi poimali. Bez przestanku potem zajuszywszy się Litwa haniebne szkody nie tylko w Inflanciech, w Prusiech, ale i w Mazowszu, kujawskiej i dobrzyńskiej ziemiach czynili.

Tych czasów Karolus z Trewiru, mistrz pruski, oskarżony przed papieżem, do Rzyma za pozwem stanąć musiał, tam sprawiwszy się jako mógł, nazad do Prus jadąc w Wiedniu umarł i tamże pochowan.


MISTRZ WIELKI KRZYŻACKI CZTERNASTY

Wernerus de Orselle na urząd mistrzowski wybrany roku 1322 za cesarza Ludwika a króla polskiego Władzisława Łokietka panowania, który trzy lata tylko panował, potem gdy w wigiliją św. Elżbiety z kościoła z nieszporu szedł, zabił go jegoż własny Krzyżak Jan z Bindorffu, że mu (za przyczyną pewnie) parę koni wziął. Tamże w Malborku mistrz ten na tumie pogrzebion, a złoczyńca z sądu papieskiego na więżenie dożywotnie dany, gdzie o chlebie i wodzie żywota dokonał.

Zaczęte za przeszłego mistrza burdy końca wziąć nie mogły, gdy ufając siłam swym Krzyżacy szkód w Polszcze czynić nie przestali. Litwa też od Krzyżaków nagabana, wet za wet nie tylko im oddawali, ale i nąd Polaki się mścili. Z tej przyczyny Władzisław Łokietek król polski z radami swymi namawiał się pilnie około tego: naprzód, aby Litwę okrutną uspokoił, pomorskiej ziemie jakoby zaś dostał, bolało go też oddalenie Szląska nieprzystojne. Zdało mu się tedy wniść w krewność z Litwą, aby za ich pomocą potężniej nierzyjacielowi mógł odeprzeć, co wszytek senat uchwalił i potwierdził. Wyprawił przeto do Gedymina, wielkiego książęcia litewskiego, posły swoje, aby z obu stron przymierze stanowili, a córki Gedyminowej królewicowi Kazimierzowi w małżeński stan z posagiem wiecznego pokoju i wypuszczenia więźniów polskich żadali.

Wdzięcznie to od posłów Gedymin księże litewskie przyjął i umocniwszy przymierze z Polaki, bez mięszkania córkę swą z posłami i z posagiem pożądanym do Polski posłał. Tak tedy księżna Gedyminówna imieniem pogańskim Aldona z posłami koronnymi i z pocztem niemałym panów litewskich i dworzan Gedyminowych kozaków, w niedźwiedzie kożuchy a wilcze słyki z sajdakami ozdobnie a świetno (jaki w on czas strój był) przybranych, przyjachała do Krakowa roku 1325 a za nią i przed nią, i wkoło niej posag jej, więźniowie narodu polskiego i mazowieckiego obojej płci z niewoli litewskiej (jako Żydowie z Babilonu) wypuszczeni, rotami ciągnęli, których było 24 000. Radość niewymowna u wszytkich tak w drodze, jak na wzjeździe księżnej do Krakowa była, bo i z wybawienia swoich się cieszyli i wiecznego pokoju z Litwą utrapieni się spodziewali.

Wiary krześcijańskiej potem od Nauklera biskupa krakowskiego nauczona, w wigiliją Piotra i Pawła apostołów św. jest okrczona, a Anna mianowana, a z zwykłymi cerymonijami Kazimierzowi królewicowi w szostymnastym roku będącemu w małżeński stan oddana roku tegoż.

Od tych czasów spustoszona ziemia polska i dla ustawicznych wojen odłogiem leżąca, ludniejsza i pożytniejsza się stała, gdy król onymi więźniami ziemię osadził pustą, którzy niebożęta nauczywszy się w litewskie j niewoli robić, lasy i pustynie rozkopywali, orali, siali, wsi osadzali i tak łupieżne kozactwo opuściwszy, gospodarstwem się bawili.


PIĄTYNASTY WIELKI MISTRZ KRZYŻACKI

Na miejsce zabitego mistrza Wernera de Orselle obrany jest Luderus albo Ludolfus Tuliszurzeńskie albo Brunszwickie książe roku 1325, za cesarza Ludwika XXXIII a Władzisława Łokietka króla polskiego, trzy lata ledwo na urzędzie swym wykonał. .Tegoż roku, jakom wyższej pisał, Władzisław król utwierdziwszy krewnością przymierze z Litwą, myślił o tym, jakoby nad margrabiami brandeburskimi okrutnego zamordowania Przemysława króla polskiego, praedecessora swego pomścił. O pomorską też ziemię, na którą oni niesłuszne listy dali Krzyżakom, czynić z nimi umyślił, dla tegoż do Gedymina o pomoc Litwy posłał. Tymczasem z ziemi krakowskiej i sędomierskiej wojska zebrane do Mazowsza posłał przeciw Wankowi książęciu, że Krzyżakom przeciw jemu pomagał. Bez odporu tam Polacy ziemię wdłuż i wszerz ogniem i mieczem zwojowali, a miasto Płock spalili.

Na drugi rok, który był 1326, wziąwszy Władzisław król pomoc ludu litewskiego 1200 od Gedymina, nad którymi hetmanem był starosta grodzieński Dawid, z Wołoch też i z Rusi posiłek mając, polskie wojsko więtsze niż przedtem zebrawszy do margrabskiej ziemie o św. Janie Krzcicielu wciągnął, a od Odry i Brandeburgu począwszy aż do Frankfordu ogniem i mieczem wszystko zwojował. Okrucieństwo wielkie pogani na ten czas czynili, 140 kościołów złupili i spalili, także wsi wiele, więźniów i bydła moc wielką w cale wywiedli.

Pamięci godne dwa uczynki w tej bitwie się stały.

Naprzód w burzeniu od Litwy kościołów i klasztoróvr Litwin jeden poimał mniszkę, która uchodząc zelżywości prosiła, aby nie była od niego sromotna, obiecując mu za okup taki upominek dać, że się go nigdy żelazo nie imie. A iżby tym przędziej temu poganin wiarę dał, kazała mu tego doświadczyć na swojej własnej szyi. Uwierzył temu Litwin i dobywszy szable, jednym zamachem ściął ją i tak od niej oszukanym się być obaczył. Panna lepak w stałości swej szkaradnego uczynku uczciwą śmiercią uszła. Druga: widząc okrucieństwo wielkie Litwy poganów nad krześcijany, szlachcic jeden z Mazowsza, Jędrzej imieniem, ważył się pamięci godnego uczynku, bo wmieszawszy się miedzy ufy litewskie, hetmana ich starostę grodzińskiego, człowieka w Litwie (dla przeważnych z Krzyżaki wojen) zawołanego zabił, a potem rączemu koniowi dodawszy ostróg (choć miał Litwę pogonią za sobą) zdrowo uciekł.

Na drugi rok zaś przewiedziawszy drogi sama Litwa do margrabskiej ziemie wpadli, palili, burzyli nie mając odporu, z łupami do domu się wrócili. Krzyżacy też z Wankiem albo Wacławem mazowieckim książęciem kujawską ziemię wojowali, Kowale zamek wzięli i spalili. Władzisław zaś król, widząc odwłokę szkodliwą, Krzyżaki uporne i na napominanie takież na klątwy papieskie mało dbające, mając pomoc od Karła króla węgierskiego, zięcia swego, Rusi także i Litwy niemałe poczty, w pruską ziemię wciągnął. A gdy do Drwiący rzeki przybył, Krzyżacy bronili mu z wojskiem przeprawy, zaszańcowawszy się dobrze kłodzinami, z których gęstą strzelbę puszczali. Chłop potem prosty ukazał snadne przebycie królowi przez rzekę trochę daliej, gdzie fortunnie król z wojski polskimi, węgierskimi i litewskimi, z Rusią się przeprawił. Widząc się oszukane Krzyżacy, nie ufając siłam swoim. na zamki uciekli, ratując zdrowia i majętności swoje.

Król też nie bawiąc się dobywaniem zamków i miast obronnych, chełmińską ziemię wdłuż i wszerz ogniem mieczem aż po Ossę rzekę pustoszył i kilakroć korzyści bez odporu do Polski wysyłał.

Chcieli się potem z pomocą Wacława mazowieckiego książęcia Krzyżacy Polakom oprzeć, a krzywdy się swej mszcąc do Kujaw wpadli, ale gdy prętko Polacy swym na odsiecz przybyli, dawszy sobie do bitwy znaki, śmiele w się uderzyli. Nie mogli Mazurowie z książęciem swoim Wankiem mocy polskiej wytrzymać, przetoż zostawiwszy Krzyżaki, sami tył podali. Krzyżacy albo siłam swym ufając, albo sromotnego uciekania się chroniąc, tak się długo mężnie bili, aż do jednego z komendatorem swym toruńskim są pobici.

Na drugi rok, chcąc swego poprawić, Krzyżacy Jana króla czeskiego na pomoc prosili, który na początku wiosny z okrutnym wojskiem do Prus przyciągnął, tamże dobrzyńską ziemię bez odporu wojowali, Dobrzynia i innych zamków, i miast dobyli, Raciąż biskupi też wzięli, skąd moc wielką ludzi w niewolą nabrali. Te potem włocławski biskup Maciej Gołanczewski wykupił. A tak też Achacyjusz i Ambroży św. biskupowie czynili, którzy skarby kościelne na okup więźniów obracali, co gdy w nich inszy ganili, Ambroży św. mądrze rzekł: Ornamentum sacramentorum redemptio captivorum est. O tym Macieju biskupie domu Toporów ten dziw piszą, że gdy jednym porodzeniem 12 synów na świat matka jego wydała, wszyscy tudzież pomarli, a on ze 12 sam tylko żywy został.

Włodzisław król wet za wet Krzyżakom oddać z pomocą węgierską, litewską, ruską do Prus ciągnął, gdy Krzyżacy bitwy dać nie chcieli, wszytkę pruską ziemię aż za Ossę rzekę pustoszył, dopier przyniewolony mistrz pruski łaski szukać musiał, którą też znalazł i do roku pokój z obu stron ułożony z tym sposobem, aby Krzyżacy dobrzyńską ziemię i Bydgoszcz królewi wrócili, jakoż to zaraz uczynili. O pomorską ziemię miała w tym roku ugoda być, ale przez niebytność Jana króla czeskiego (który z królem węgierskim Karłem na to był wysadzony) do skutku nie przyszła.

Tymi czasy od Polaków pokój mając, Krzyżacy Litwę trapili, a mając na pomoc Henryka książe bawarskie, Welone litewski zamek obegnali i ustawicznie szturmując, nic zamkowi uczynić nie mogli, gdyż Litwa mężnie się broniła. Teodoricus grof z Aldenburku, marszałek wielki pruski, wiceregent mistrzowski, nie chcąc mieć za częstymi szturmami szkody w ludu swym, głodem obleżeńce do podania przymusić umyślił. Założył przeto tudzież pod Weloną dwa zamki, z których jeden Friedburg, to jest Spokojna Góra, drugi na pamiątkę bawarskiego książęcia, od którego mu też imię dał Beyer, jakoby Bawarczyk.

Te zamki dobrze ludem i strzelbą obwarowawszy, odjachał. Wtym Gedymin księże litewskie swoim na pomoc przybywszy, zamków krzyżackich nowo założonych mocą dobywał, a tam pod Friedburgiem postrzelony z rusznice, gardło dał, Litwa też straciwszy pana, nazad (ale nie wszyscy, bo ich siła kulkami poparzono) musieli. Mścili się potem zabicia ojca swego Orgeld z Keistutem, książęta litewskie, tak barzo, że wszystkie włości ziemie pruskiej prawie w pustynią (oprócz zamków) obrócili. Zaczem Krzyżacy musieli się z nimi jednać, odporu nie mogąc dać. Na tym stanęło, aby Friedburg i Beyer zamki nad Niemnem, nowo od Krzyżaków przeciw Welonie postawione, Litwie były podane, co gdy Krzyżacy spełnili, pokój doczesny (ale niedługo) sobie sprawili.


MISTRZ WIELKI KRZYŻACKI SZEŚĆNASTY

Dytrich albo Teodoricus grof z Altenburgu, mając lat wieku swego 80, marszałkiem pierwy i wiceregentem mistrzowskim będąc, na stolicę mistrzowską wybrany roku 1329 za panowania cesarza Ludwika a króla polskiego Władzisława Łokietka. Lat 10 panował, w Toruniu umarł, a w Malborku u Św. Anny pochowan.

Za początku panowania mistrza tego (jako i zawsze) upokoić się nie mogli Krzyżacy, słowa nie trzymając, szkody w Polszcze gdzie mogli czynili, do czego też powodem Wincentego z Szamotuł dostali, którą rzecz krótkoć przełożę. Roku 1331 Władzisław król, widząc się być zgrzybiałego a nieprzyjacioły zewsząd utrapionego, w Chęcinach sejm złożył, na którym ugadzając starości i pracam swym, Kazimierza syna na wielkopolskie państwo rycerstwo z królem przełożyli, z starostwa złożywszy Wincentego z Szamotuł z domu Nałęcz, aby tak Kazimierz w niebezpiecznościach od Prusów zachowanie pewne mógł mieć, a iżby Czechowie i Sasowie nań się oglądali. Za zelżywość to sobie Wincenty miał, iż mu to starostwo wzięto, a gniewem i bojaźnią o co innego zwiedziony, do mistrza pruskiego się uciekł, któremu, gdy przyścia swego przyczyny przełożył, łatwie go obmyślawającego burzenie Polski namówił, że do Wielkiej Polski wojska swe na plundrowanie posłał. Do Pyzdr tedy naprzód ciągnęli, wiedząc, iż tam Kazimierz królewic z dworem swym mięszkał, którego miasta jak nieobronnego łatwie dostali, ale czego szukali nie naleźli, bowiem Kazimierz królewic o przyściu nieprzyjacielskim wiadomość mając, z małą drużyną z miasteczka wyjachawszy, w gęstym lesie tymczasem się chował. A Krzyżacy, że go nie dostali, nad pospolitym człowiekiem bez lutości się mścili, siekli, mordowali i okolicznie po wsiach połupiwszy, wszystko w popiół obrócili, a do Torunia gdzie mistrz pruski był z korzyściami się wrócili.

Podobała się ta sprawa Wincentego mistrzowi, a przetoż zebrawszy więtsze wojsko z Niemiec i Iflant posłał go znowu wojować Polskę. Którzy przypadszy do łęczyckiej ziemie pustoszyli wszystko i zamek ubieżawszy spalili. W kaliskiej kraj zaś się udali, a ogniem i mieczem burząc co się nawinęło, żamek też kaliski, który na przedmieściu na ten czas był, spalili, ale gdy miasta dobyć chcieli, niepocześnie odniego odegnani. Tam pięć dni mięszkali oczekiwając króla czeskiego Jana, który się im na pomoc przyjechać obiecał. A gdy próżno czekali, ruszyli się sami burząc i pustosząc Gniezno, Żnin, Nakiel, Śrzodę, Pobiedziska, Kostrzyn, Kleczow i wsi okoliczne popalili, z kościoła gnieźnieńskiego jako inni pogani skarby i klejnoty miedzy się rozszarpali, Wojciecha też św. (nabożni) kości szukali, ale były dobrze schowane.

Do sieradzkiej ziemie potem się ruszyli, a tam także nieprzyjacielską srogość okazowali, Uniejów, Siradz, Staw, Turek, Wartę, Sądek i wsi okoliczne spalili. W Siradzu przeor Dominikanów mając z dawna znajomość z kontorem elbiągskim,e przyszedł do niego, a uklęknąwszy prosił, aby mu klasztora nie ruchał. Kontor odpowiedział, iż nie rozumie po polsku. Także jako wilcy drapieżni naprzód się na klasztor rzucili, skarby kościelne i pospolitego ludu, które byli tam znieśli wybrawszy, klasztor zapalili. Obciążeni łupy do Prus się wracali, tam od Konina 3000 ich się w kozactwo oderwało, ale ci do jednego od Polaków zbici.

Trzeci raz Krzyżacy zebrawszy wojsko więtsze do Polski wciągnęli. Władzisław król smęcien był, że go te przygody w jego starości potykały, widząc od jałmużników swych lud ponędzony, ziemię spustoszoną, a to za przywodem Wincentego. Zebrał jednak ile mógł naprętce swego tylko ludu, ale z wielkością Krzyżaków potkać się nie ważył, utarczkami tylko z kątów je trapił. Przemyślawając frasowity jakoby temu zabieżeć mógł, ta mu się droga nalepsza zdała, aby Wincentego zaś ku sobie nakierował. Wyprawił przeto posły do wojska krzyżackiego, które nauczył, aby się zbiegi od króla polskiego być mienili, a dla bezpieczeństwa lepszego do nich się udają, tymczasem, aby z Wincentym potajemnie mówili, żeby na swe gniazdo pamiętał, nad utrapioną ojczyzną się smiłował, obiecując mu tego wszystkiego przebaczyć.

I nieźle się ta rada królewi szańcowała, obaczył się bowiem Wincenty, a żałować za swój występek począł, uważając pilnie u siebie jako wieczną niesławę imieniu i familijej swojej na potomne czasy zostawi. Chcąc tedy tę niesławę zatłumić, a świeżą dzielnością pierwsze krzywdy nagrodzić, w nocy z obozu krzyżackiego jakoby na straż wyjechał i do króla przyszedł, prosząc odpuszczenia za przewinienie, co i otrzymał. Króla też do stoczenia śmiele bitwy wiódł, powiadając o wielkim ludu, ale nikczemnym, który obciążony łupem, więcej będzie z nim chciał uciekać, niż się potykać. Sam też Wincenty obiecał, gdy się nań Krzyżacy nic nie spodzieją, z tyłu na nie uderzyć. Tak z królem postanowiwszy, do obozu krzyżackiego się wrócił, a onym serca dodał, powiadając być małą trochę Polaków, którzy bitwy zwieść nie będą śmieli. Król zaś lepszej już myśli będąc, wojska szykował, a gdy słońce wschodziło w dzień św. Stanisława pod krzyżackie się wojska przymknął we wsi Płowce albo Blewo blisko Radziejowa, sam na czele stanąwszy, swym dobre serce czynił, a Krzyżakom znak do bitwy dawał.

Strwożyli z sobą nieco Krzyżacy, nie spodziewając się tego, jednakże kożdy jako naprędziej do zbroje się miał. Stoczyli z sobą z obu stron ogromną bitwę, Władzisław król swe posila, a gdzie potrzeba świeżego ludu dodaje, tak na obie stronie wątpliwe zwycięstwo było. Widząc już czas Wincenty z strasznym okrzykiem na niespodziałe Krzyżaki z tyłu z swoimi uderzył, oni strwożeni pytają co by się działo, ale gdy nie o wszytkim mogli tak prętko sprawę mieć, jęli się mieszać, a Polacy tym więcej nacierają, że Niemcy uciekać musieli, naszy goniąc więcej niż w bitwie ich pobili, tak że 40 000 Niemców na ten czas poległo (jako Długosz pisze), acz inszy dwadzieścia tysięcy tylko kładą. Zabici też są komendatorowie Herman z Elbiąga, Olbrycht z Gdańska i innych wiele, krom poimanych. Naszych z łaski Bożej mało ubyło (jako Kromer świadczy), pospolitego ludu tylko 30, a szlachciców przedniejszych 12. Inszy kładą pospólstwa pobitego polskiego liczbę 500, ale jakożkolwiek kożdy obaczyć może, że nierównym pocztem wielką moc Niemców Polacy zbili z małą szkodą swoich, a zwycięstwo sławne odnieśli. Z obozu krzyżackiego Polacy na ten czas siła pobrali, roku 1331, 27 dnia wrzesznia.

Objeżdżając potem król po bojewisku ujźrzał Floryjana Szarego, szlachcica polskiego, który we troje w tej bitwie oszczepy będąc przekłóty, leżąc tkał w się jelita, co mu z brzucha wyłaziły i stanąwszy nad nim z żałością rzekł: „I ten wielką mękę cierpi!” Odpowiedział Floryjan: „Jeszczeć to nic, miłościwy królu, ale kto ma złego sąsiada w jednej wsi jako ja mam, to gorsza!” A król do niego: „Nie frasuj się (rzekł), będziesz wolen tego złego, jeśliż żyw zostaniesz”. I kazawszy go podnieść, aby był opatrowan pilnie rozkazał. Wyzdrowiałe go potem skupiwszy złego sąsiada, z królewskiej szczodrości wszystką wsią darował. Nadto, aby rycerskiej dzielności wieczne z potomkami swymi świadectwo miał, trzy oszczepy mu za herb darował, a Jelitami mianował, bo pierwej Koźlerogi za herb nosił, które odrzucił.

Tak dochodzili przodkowie naszy nieśmiertelnej sławy. Wincentemu wojewodzie też za tę posługę wina przepuszczona i do pierwszej godności przywrócony, ale rycerstwo mając nań serce zakrwawione, ie przezeń utracili namilsze rzeczy swe, na sejmie pospolitym rzuciwszy się nań, zabili go.

Starali się potem Karzeł węgierski i Jan czeski królowie o ugodę miedzy Władzisławem królem polskim i Krzyżakami, ale gdy ziemie pomorskiej wrócić Krzyżacy się zbraniali, sprawić też nic nie mogli. Bez mięszkania potem zebrawszy lud wielki z Niemiec, Kujawy i Dobrzyń wojow,li i siła miasteczek małych pobrali. Pakości zamku Wojciech Kościelecki, wojewoda brzyski, mężnie bronił i w nieprzyjacielech wielką szkodę uczynił. Władzisław też król z ludem swym przez Mazowszę do ziemie chełmskiej wpadszy, wdłuż i wszerz ogniem i mieczem burzył, aż Krzyżacy przymierza rocznego żądać i nagrodę za utraty postąpić musieli.

Król zaś z ludem gotowym do Wielkiej Polski ciągnął, aby te, którzy do Jana króla czeskiego byli przystali pokarał, tam w Szląsku więcej niż 50 zamków nieprzyjacielskich wziął i spalił. Kościan też położeniem miejsca miasto i zamek obronne obegnał. Ufając swym siłam i obronie zamku nieprzyjaciele śmiali się z tego. Tym poruszony Kazimierz królewic gwałtem do szturmu przypuszczał, aż się podać musieli.

Ostateczna też to już walka króla Władzisława była, bo do Krakowa przyjachawszy, 12 dnia marca z światem się rozstał Roku Pańskiego 1333. W Krakowie pochowan na lewym rogu ołtarza Ładzisława w przeciw zakrystyjej.

Kazimierz, Władzisława Łokietka króla polskiego syn, na królestwo polskie wybrany i pomazany z małżonką swą Anną od Janusza arcybiskupa gnieźnieńskiego roku wyższej mianowanego, 25 dnia kwietnia, któremu dla młodych lat gubernatur przydany jest Jan z Melsztyna, człowiek osobnego dowcipu i wielki miłownik Rzeczypospolitej. Matka Kazimierzowa Jadwiga, spuściwszy acz nie zrazu synowi królestwo, do klasztora sądeckiego wstąpiła.

Roku zaś 1334, dnia 23 kwietnia prosto na św. Wojciech wielki śnieg spadł w Polszcze, który gdy przez pięć dni na posianych rolach wysoko leżał, nad nadzieję strwożonych oraczów wielka tego roku z łaski Bożej zboża wszelakiego obfitość była. Drugiego roku potem 1335 moc wielka szarańczej prawie we żniwa ufcami przyszła, że gdy gęstymi gromadami leciała, słońca ludzie widzieć przed nią nie mogli, a gdy na ziemię padła, do puł goleni końskich na zbożu leżała, a stądże gdy zboże wszystko dojźrzałe wygryzła, głód wielki i drogość nastała.

Tegoż roku w miesiącu listopadzie miedzy królem i Krzyżakami pokój, z rozsądku Karła węgierskiego i Jana czeskiego królów w Wyszogradzie węgierskim jest postanowiony, z krzywdąć Kazimierzową, ale przedsię nań zezwolił, prac wojennych uchodząc. Którego postanowienia ten był spisek, aby Krzyżacy pomorską ziemię i Nieszewę zamek nad Wisłą otrzymali, a królowi dobrzyńską i kujawską ziemie wrócili, 1000 też złotych za utraty odliczyli, ale temu Krzyżacy dosyć uczynić nie chcieli. Złożył przeto król sejm, na którym co by z tym czynić radzono, gdzie się to wszystkim zdało, gdyż po tak niesłusznym rozsądku jeszcze coś gorszego Krzyżacy myślą, mieczem z nimi czynić lepiej, niż tak szkodliwy a sromotny pokój trzymać. Pierwej jednak niżby przeciw nim wojnę podnieść (gotowi będąc zawsze gwałtowi się odjąć) do papieża w tej rzeczy o sprawiedliwość posłać uchwalili. Obrali do tego poselstwa Jana Grotom z Słupce, biskupa krakowskiego, człowieka uczonego, który w Awinium (bo tam na ten czas stolica papieska, a nie w Rzymie była, przez Klimunta V z Rzymu roku 1303 przeniesiona, która też u Francuzów pierwej w Lugdunie, potem w Awinium przez 74 lat trwała) u papieża Benedykta XII to sprawił, że papież Gerarda Tituleńskiego proboszcza i Piotra Gerwazego kanonika Aniceńskiego, legaty i sędzie do Polski i Prus posłał z zupełną mocą skazać co sprawiedliwego, obiedwie stronie wysłuchawszy.

Nie spali też tymczasem Krzyżacy, ale żeby jaką przyczynę mieli nie podawać się na rozsądek papieskich legatów, u cesarza Ludwika listy do mistrza Teodoryka z Aldenburku i wszystkiego Zakonu wyprawili, w których pod ciężkim karaniem im zakazował, aby na żadnego rozkazanie z tych ziem nic nie upuszczali okrom jego zezwolenia. Złożone było temu sądowi miejsce w Warszawie, gdzie mistrz pruski Teodoryk z strone j królewskie j jest pozwany. Na termin z stronej królewskiej proces wszystek na piśmie podał stanąwszy mistrz Bartoldus z Raciborza. Z pruskiej strony mistrz Jakub, pleban z Arnoldy z chełmieńskiego biskupstwa, apelacyją położywszy do papieża, jachał precz.

Nie skwapiali się sędziowie od papieża wysadzeni, ale pokazując się być prawdziwymi posłami i sędziami z ramienia papieskiego danymi przez jawne listy, cały rok tam strawili. Widząc potem upór krzyżacki sędziowie w kościele Jana Św. w Warszawie roku 1339 mocą sobie od papieża zleconą królowi polskiemu pomorską, kujawską, dobrzyńską, chełmieńską i michałowską ziemię (jako własne) przysadzili. A Krzyżakom, aby je oddali z pewną za utraty nagrodą, rozkazali. Czego gdy się uczynić zbraniali, klątwy na nie wielkie dali, ale mistrz z bracią swą mało na to dbali.

Tegoż roku nie mając Kazimierz król mężczyzny potomstwa z Anną Gedyminówną królewą, przed tym już umarłą, na sejmie w Krakowie z pany o sukcesorze na królestwo radził, gdzie za wszystkich zezwoleniem Ludwika siestrzeńca swego, Karła króla węgierskiego syna, po sobie na królestwo polskie naznaczył. Potem sam osobą swoją z świetnymi pocztami do Węgier jachał, a w Wyszegradzie Ludwika siestrzeńca objawił być na miejsce swe przyszłym potomkiem, pod słusznymi jednak umowami.

Tegoż też roku Teodoryk z Aldenburku na pomoc mając falcgrofa reńskiego i inne książęta, Litwę wojowali i wiele więźniów, i korzyści do Prus wywiedli. Ten mistrz wały, przekopami i mocnymi wieżami Malbork dobrze opatrzył dla litewskich najazdów, rychło potem umarł.


SIEDMNASTY WIELKI MISTRZ PRUSKI

Starszy komendator Rudolf, książe saskie, na mistrzowski urząd po Teodoryku z Aldenburku był wybrany roku 1339, jako Pruska Kronika świadczy, gdy Ludwik cesarz a Kazimierz Wielki, polski król, panowali.

Roku 1340 Kazimierz Wielki, król polski, główne miasto w Rusi Lwów z innymi miasty i zamkami wziął spadkiem po książęciu Bolesławie. Tam uczyniwszy na Ruś sejm, ruskie księstwa podbite swej mocy w powiaty obrócił, wojewody, kasztelany, starosty, sędzio i insze urzędy obyczajem polskim postanowił i jedno Rusakom z Polaki prawo nadał. Wielkie stamtąd król skarby do Krakowa zawiózł.

Na drugi rok król wdowcem będąc po Annie Gedytninównie, inszą żonę Adleidae albo Jadwigę, Henryka landgrofa heskiego córkę, pojął, z którą kop 2000 groszy praskich posagu wziął. Ale ją barzo prętko porzucil, a miłośnic patrzał, onę na żarnowiecki zamek odesławszy, skąd potem od ojca do domu wzięta, wrychle tam umarła.

Tak była tego króla cielesna lubość zmiękczyła a prawie zmamiła, że wolał niesłuszne pokoju kondycyje od Krzyżaków przyjąć, niż sprawiedliwie gwałtem sobie ziem wydartych dostawać. Łatwie bowiem na prośbę Krzyżaków pozwolił, że wszelknego prawa, które od przodków swych na pomorską, chełmieńską, michałowską ziemię miał, pod przysięgą z niktórymi liany odstąpił, na co i listy jawne pod pieczęciami dał. Nie chcieli na to inszy panowie, osobliwie duchowni, zezwolić ani też uczynili. Działo się to roku 1343.

Rok przed tym, 1342, Rudolf mistrz pruski zebrawszy wielkie wojsko z Niemiec, swoje też z Prus prawie wszystkie kontory i rycerstwo ruszywszy, do Nowego Margrabstwa pod Polaki i książęty pomorskimi go dobywać ciągnął. Litwa mając już pewną sprawo o tym, wielką mocą rozpuściwszy zagony do Prus wpadli, co się nawinęło w popiół obrócili. Nabrawszy więźniów, bydła i rozmaitych korzyści, w cale się nazad wrócili. Rudolf o tym plundrowaniu słysząc, dawszy Nowemu Margrabstwu pokój, w skok z ludem swym swym na pomoc, ale nie w czas, przybył, bo już świeżych ogniów dymy zastał, a Litwa uszła. Tak cudzego pragnąc i tam nie wskórał, i swoje stracił. Widząc tak ziemię spustoszoną mistrz pruski Rudolfus z frasunku wielkiego oszelał, przetoż z urzędu złożony, do Pokrzywna Engelsburg zawieziony, niedługo potem tamże umarł a w Kwidzynie pochowany. 3 lata na mistrzowskim urzędzie był.


MISTRZ WIELKI PRUSKI OŚMNASTY

Za panowania Ludwika cesarza i Kazimierza Wielkiego króla polskiego na stolicę mistrzowską Henryk Duesener albo Dusener był wybrany roku 1343. Umyślił zaraz mścić się Dusemer nad Litwą szkód za przodka swego w Prusiech poczynionych i przetoż u papieża Klemensa szóstego listy do panów krześcijańskich wyprawił, aby z miłości krześcijańskiej na świętą wojnę przeciw Litwie i Żmodzi poganom ciągnęli, tym wszystkim odpusty takie nadając; że kożdy, który by kolwiek na tę wojnę szedł, jakoby w Jeruzalem u Grobu Pana Krystusowego; albo w Rzymie na miłościwe lato, albo u św. Jakuba w Compostelli był.

Sypali się jako deszcz prawie krześcijani na tę wojnę, chcąc już do gruntu pogany wygładzić. Ludwik król węgierski, Jan król czeski, Karolus margrabia morawski, książąt także Rzesze Niemieckiej moc wielka osobami swymi, z ludem wielkim do Prus na tę potrzebę przybyli. Grof też de Halles, angielskiego i duńskiego królów siły, książąt szląskich, saskich, pomorskich, margrabiów brandeburskich pomocy przystąpiły. Mieli już tego wiadomość Olgierd i Kiejstut, książęta litewskie, prxetoż wszystko przed niemiłymi gościami poprzątnęli; krainy wszystkie Prusom przyległe samiż spustoszyli, zboża na polach podeptali i wypalili, bydło w gęste lasy na bezpieczność wygnali, żywności żadnej nieprzyjacielowi nie zostawili. Obwarowawszy potem zamki i twierdze dobrze, niewiasty, dzieci, lud do boju niegodny na miejsca bezpieczne zaprowadziwszy a wszystko mądrze sporządziwszy, czekali z ludem swym pogotowiu będąc.

Gdy już wieść Litwie przyniesiona, że Henryk Dusemer mistrz pruski i Burchardus Haren z obiema zakonami swymi, z królmi i książęty przerzeczonymi mocą wielką do Żmodzi wciągnęli, oni też nie mięszkali. Ale Olgierd z Litwą do iflantskiej ziemie, Kiejstut zaś z Żmodzią, z trocką i grodzieńską szlachtą do Prus wtargnęli, a po obfitych ziemiach sobie podług myśli bujali, burząc, pustosząc, korzyści wielkie wywodząc. Królowie zaś krześcijańscy z mistrzami zakonnymi i z ludem wielkim wszedszy w pustą ziemię, nie mieli się czym bawić, ku temu gdy żywności nie mieli (bo przed nimi było obrus zjęto) d jęli od głodu umierać, ciężkość nieznośna w oboziech była. Co obaczywszy, królowie i inszy panowie sfukali i ziajali mistrza pruskiego, że je tak zawiódł, potem utraciwszy zmorzonego głodem niemało ludu, do domu się wrócić musieli.

Tak Olgierd zburzywszy w Iflanciech wszystko, począwszy od Dźwiny do abselskiego i derptskiego biskupstwa, Orgeld zaś wszystkę sambijską ziemię, dobywszy wielu zamków i miast, z korzyściami wielkimi nazad się innymi drogami wrócili. A mistrzowie pruski i iflantski pustki w swych ziemiach zastali. Tak je Litwa fortylem zrobiła (jakoby rzekła): jedź ty do mnie na głód, ja do ciebie na gody. Tego fortylu przykład w Agatoclesie, który gdy Kartaginenses miasta Syracusy dobywali, on ze dwiema synami i z ludem, jaki mógł zebrać naprętce do Afryki ziemie ich się przewiózł, którą jako chciał wojował i wojska kartagineńskie z ich hetmany poraził.

Roku potem 1345 lepszego szcześcia Dusemer z pozostałym wojskiem skosztować chciał w Litwie, ale próżne nakłady i prace podjąwszy, z Litwy się wrócił, bo na to czasu i pogody nie miał.

Na drugi rok mając pomoc z rozmaitych krain zaś do Litwy ciągnął we 40 000 ludu, mocno wszerz i wdłuż ziemię począł wojować, przeciw któremu Olgierd zebrawszy co mógł ludu, uderzył na Dusemera w dzień Oczyszcenia Panny Maryjej, po długiej wątpliwej bitwie Litwa szwankowała, których według pruskich kronik 1000 poległo, Miechowita 18 000 kładzie. Ostatek ledwo z Olgierdem uciekło Litwy.

Na lato zaś tegoż roku Dusemer Welony zamku ustawicznymi szturmami dobył i spalił, okolicznie też łupów obfitość nabrawszy, do Prus się wrócił. Olgierd zaś z swą Żmodzią wpadszy do ziemie sambijskiej, szkody jako nalepiej mógł sobie nagrodził i kilka tysięcy krześcijan w niewolą zabrał.

Roku 1347 na sejmie walnym w Wiślicy Kazimierz król prawa pospolite z radami spisał, którymi się i dziś szlachta jeszcze sądzi. Apelacyj też do Majdeburgu dla wielu przyczyn zakazał, a miasto Majdeburgu prawo niemieckie na zamku krakowskim postanowił.

Henryk Dusemer, mistrz pruski urząd złożywszy, w Bracianie umarł a w Malborku u Św. Anny w kościele pochowan.


DZIEWIĘTNASTY WIELKI MISTRZ PRUSKI

Weinricus Kniperade na urząd mistrzowski roku 1348 wzięty, za panowania cesarza Karła a Kazimierza Wielkiego króla polskiego, na którym urzędzie 31 lat był. Ten to mistrz Weinryk Kniperade naokrutniejszy nieprzyjaciel był Litwie poganom, które bez przestanku zbierając lud z krześcijańskich państw, Litwę, Żmodź trapił, mordował, ziemie pustoszył a prawie je do gruntu wykorzenić chciał. Litwa zaś przywykła wojennym z dawna sprawom, wzajem mistrzowi oddawali i pod czas we dwójnasób szkodę sobie nadgradzali, co tu krótkości folgując opuszczam, tylko pamięci godne rzeczy przypominając.

Roku 1349 uspokoiwszy ziemie ruskie Kazimierz król z szcześliwego powodzenia podnioswszy się w pychę, rozkoszy tylko a lubości cielesnych patrzał i jawnie miłośnice w Opocznie, w Krzeczowie, we Czhowie sobie chował, z czego gdy był od Bodzęty biskupa krakowskiego z powinności napomniany, nic na to nie dbał, ale owszem gorszy był, bo poddane biskupie niezwykłymi podatkami i zaciągami trapił. Dali o tym znać polscy biskupi papieżowi, rozkazał, aby imieniem jego był napominany, na które gdyby nie dbał, aby był klęty. Nie kożdy się tego śmiał ważyć, ale Marcin Baryczka, wikary kościoła krakowskiego na zamku, gdy to z powinności swej uczynił, kazał go król Kazimierz w Wiśle utopić. Bodzęta biskup krakowski widząc być króla nieukaranego i zatwardziałego, wydał nań klątwę. Pan Bóg też pomstę swą pokazał nad nim, bo przez dwie lecie srogie powietrze morowe Polskę tak barzo splundrowało, że miasta i wsi bez ludzi puste stały. A bywać to, że quidquid delirant reges, plectuntur Achivi, ale i z nas kożdemu trzeba się czuć. Król potem, widząc kaźń słuszną na sobie Bożą, żądał rozgrzeszenia, które potem od Klemensa VI papieża otrzymał, a za pokutę wiele kościołów w Polszcze pobudował.

Tegoż roku po wszystkim prawie krześcijaństwie sekta nowa się rozmnożyła, iż mężowie i niewiasty nago chodzili po pas, biczując się i rózgami siekąc, którzy tak się włóczyli rotami po świecie, chorągwie przed sobą nosząc a płaczliwymi głosy wspomożenia Bożego wzywając. Do Polski potem z Węgier ci biczownicy przyszli, których nabożeństwo i nauka gdy była obłędna i fałeczna uznana, pokarani są. Także ta sekta, że z Boga nie była, długo trwać nie mogła i jako się prętko wznieciła, tak niedługo świeciła.

Najeżdżała tych czasów Litwa często do Polski a wielkie szkody czynili, a do tego wodze mieli sameż Polaki, którzy ojczyznę miłą zdradzali, bo przebiegi wiedząc (jako domowi), drogi bezpieczne Litwie ukazowali. Trafiło się, że Piotra Pszonkę, Polaka z herbu Janiny, Litwa pogani do Małej Polski chcąc wtargnąć, dla przeszpiegowania brodu na Wisłę posłali, który nalazszy bród, przez Wisłę od brzegu do brzegu długie zierdzi stawiał, znak gdzie by przebywać mieli czyniąc, co wróciwszy się Litwie oznajmił. Mało potem rybitwowie na to miejsce w czółnach przypłynąwszy, domyśliwszy się zdrady, one zierdzie na głębią wstawili. W ciemną tedy noc Litwa, aby bez wieści na nasze przypadli (za pokazaniem Pszonki przy zierdziach już indzie przestawionych), przeprawiać się spieszno poczynają, ale gdy bystrość i głębokość wody wiele ich z końmi pożarła, książęta litewskie obawiając się zdrady, Piotra zdrajcę na brzegu Wisły ścięli, a polskiej zasadki się bojąc, nocą ujeżdżali nazad. Powiadają, że Jagiełło, gdy królem został, Piotra Pszonki dla jego zdrady dobra pobrał, jako wieś Krzyżanowo, którą do starostwa lubelskiego przyłączył.

Roku Pańskiego 1353 gdy w marcu, w kwietniu i w maju zboża wszelakie i dni gorące tak barto się rozkochały, że już kłosy kwitnęły, uderzyły potem zimna srogie, a śnieg gwałtowny na dwa łokcie wzwyż spadł. Frasowity oracz Bogu to poruczał, a prace swej pożytku mało się spodziewał, ale Pan Bóg po onym śniegu żyznością niesłychaną Polskę opatrzyć raczył, ci lepak co śnieg z zboża zmiatali, żadnego pożytku nie wzięli. Iście się ci na Boga nie spuszczali.

Tegoż roku i wtórego potem Litwa srodze pruską ziemię wojowała, a mistrz Weinryk nie śmiał z nimi bitwy stoczyć, przetoż bez odporu z wielkimi korzyściami Litwa do domu się wracała.

Semowit książe mazowieckie państwo swe do Korony Polskiej przyłączył i wcielił, obiecując się z potomkami swymi królowi polskiemu i jego sukcesorom hołdownikiem być, a ziemie mazowieckiej dziedzicem króla polskiego uznawać, co przysięgą jawnie w Kaliszu potwierdził roku 1355, dnia 27 grudnia.

Tegoż roku krainy Podgórskiej Rusi przez Litwę spustoszone ludem niemieckim król Kazimierz osadził, czego znaki po dziś dzień mamy około Łańczuta, Przemysła, Sanoka, Jarosława etc., ich osadą gospodarstwem w tamtych krajach znacznymi. Pozwolił im też król magdeburskim się prawem sądzić, a za swą łatwością i innym leda miasteczkam, skąd szlachta chłopim go królem zwali. Jednak do Magdeburgu apelacyi bronił, bo w Krakowie na zamku to prawo ustawił, wójta sam dając z siedmią ławników, których wielki rządca zamkowy obiera.

Weinryk Kniperade, mistrz wielki pruski, tegoż roku Żmodź wojował, a gdy z korzyściami do Ragnety się wrócił, sam z konia spadszy rękę prawą złamał, a tejże nocy zamek ragnetski zgorzał, więźniów też Litwy mając czas po temu wiele uciekło.

Na drugi rok książęta litewskie Olgierd, Kiejstut, Patryk wielką mocą (mszcząc się krzywdy) do Prus wciągnęli, a gdy im Krzyżacy odporu dać nie mogli, spustoszenia ziemie napatrzyć się musieli, a Litwa w mnogimi łupami bezpiecznie uszli.

Roku 1357 mając Rzesze Niemieckiej i inszych krześcijan mistrz pruski pomoc wielką, wyprawił Sifrida z Daweltu, marszałka pruskiego, do Litwy z ogromnymi ufy, który bez odporu plundrował, palił, mordował, a łupów i korzyści wzajem oddając wiele wywiódł.

Żałosną i opłakaną rycerstwa polskiego w płonińskim lesie porażkę tu przypomnieć swym porządkiem nakrótce muszę. Zmarły Stefan, wojewoda wałaski, dwu synów: Stefana i Piotra po sobie zostawił, którzy o stolicę wojewodzą z sobą czynili. Piotr (acz młodszy), gdy swą ludzkością myśli poddanych k sobie nawrócił, pomocy też z Węgier dostał, łatwie hospodarstwa doszedł. Bolało to Stefana i przetoż z Wołochy, co jego stronę trzymali, do króla Kazimierza o pomoc się uciekł, którą (gdyż się być hołdownikiem królewskim obiecował) łatwie otrzymał, aby tylko na państwo ojczyste był wsadzon. Zebrawszy przeto król z Małej Polski i z Rusi wojska na nowie miesiąca lipca, do Wołoch z Stefanem posłał. Piotr lepak bacząc nierówny poczet swych przeciw Polakom, fortylem umyślił ich pożyć, a iżby to tym łatwiej sprawił, wygnańce w swą łaskę przyjął. Lasem gęstym Polacy w pośrzodek ziemie wałaskiej mieli, Płoniny od niepłodności rzeczony, ciągnąć, tam Petryło wojewoda z swymi się zasadził, a drzewo przy drogach, gdzie naszy iść mieli, tak spodrębował, że na pniach mało się trzymały. Gdy już w gęstwią Polacy weszli, z zasadki Wołoszy wyrwawsży się, drzewa podcięte na nie zobalali, tak iż jedno drugie waliło. Rycerstwa zacnego mnohość wielka zginęła, ostatek ułomnych w ręce nieprzyjacielskie przyszła, sam tylko (jako piszą) Nawoj Tęczyńsk ręką obronną uszedł, a potem szedszy do Rzyma duchownym został.

Napierwsza a sromotna Polaków od Wołoch to porażka była, drugą niżej najdziesz. Usłyszawszy tę nieszczelną porażkę król Kazimierz na zdradę zbiegów się żałował, do Wołoch potem dla wykupu więźniów posłał, co za pieniądze łatwie otrzymał. Nie mniejsza domowa porażka drugiego roku 1360 była, gdy srogie powietrze przez sześć miesięcy Polskę plundrowało, że po wsiach i miasteczkach połowica prawie ludu była v wymarła, w Krakowie samym 20 000 ich obliczono.

Tegoż roku Weinryk mistrz pruski mając świeży lud niemiecki, z margrabią brandeburskim Ludowikiem, synem Ludwika cesarza, wyprawił się do Litwy, nad wszystkim wojskiem Szindekopa wielkiego marszałka zakonnego hetmanem przełożywszy, Litwę i Żmodż srodze wojował. A trzy razy tego roku odwrót czyniąc do Litwy, wielką moc korzyści i więźniów do Prus wywodził, tak że więtsza część litewskiej i żmudzkiej ziemie pustkami stała.

Chciał za trzecią wyprawą niemiecką Kiejstut swoich ratować, ale od wielkości zbrojnych niemieckich ufów porażony i sam poimany, sławniejsze Niemcom zwycięstwo uczynił. Dawszy potem za się więźniów krześcijan niemało, z więżenia był puszczony, ale im zaś niedługo w garść wpadł, bo bijąc się mężnie z Niemcami, od Henryka Hekierzbeka drzewem z konia wysadzony, znowu poimany. Dali go potem na lepszą straż do Malborku, łańcuchami i pętami go związawszy, do mocnego sklepu wsadzili. Ale tej nędze niedługo cierpiał, bo Litwin jeden u Krzyżaków niedawno okrczony dodał mu naczynia, iż się wyłamał, a iżby tym bezpieczniej uszedł, ubioru krzyżackiego, szpady i konia mu dodał, tak z zamku przez miasto wyjachał, a do lasa dunąwszy; p konia porzucił i po słońcu się znacząc, nie drogą dla pogoniej, ale nawiętszą gęstwiną szedł, aż do mazowieckiej księiny Anny, córki swojej, którą był dał za Janusza, zabłądził, która ojca poznawszy w onej nędzy, wczas mu wszystek uczyniła, a tak gdy sobie wytchnął, poczciwie do Żmodzi odesłan jest.

Tudzież się tego chciał zaś Kiejstut pomścić, zebrawszy przeto co nawięcy ludu, do Prus wtargnął, trzech zamków: św. Jana zamku, gdańskiego i Heckerzbergu dobył i spalił, korzyści wielkie wybrawszy, Niemce jedne pomordował, drugie powiązał. Miedzy więźniami siła zacnych szlachciców było i komendator gdański Jan Kolin Gdy nazad z łupami i więźniami Kiejstut kierował, potkali się z nim dwaj kontorowie, jeden z Rastembergu, drugi z Bartenstein, uderzyli w się śmiele, ale Niemcy przemogli i Kiejstuta trzecikroć poimali rannego od kontora z Nieszewy, gdy się mężnie bronił. Oszukał je potem gdy się ubezpieczyli i uciekł, skąd miedzy nimi podejźrzenia jeden na drugiego urosły.

Na drugi rok 1362 wetował się mistrz pruski zburzenia zamków swych nad Litwą, mając dobrowolnych żołnierzów mało nie ze wszystkiego krześcijaństwa wojska wielkie, z którymi do Litwy ciągnął a Kowno obległ. Książęta litewskie przybyli swym na odsiecz, ale ustąpić musieli, od Niemców porażeni. Dobył potem mocą (nie bez szkody swoich) mistrz Kowna, Pisteny, Welony i do gruntu zburzywszy, ostatek w popiół obrócił, z wielkością potem łupów i więźniów do Malborku się wrócił.

Tenże rok w Polszcze znaczny drogością i głodem był; który jednak szczodrością królewską niejako jest uśmierzony, bo mając król pełne stodoły .i spichlerze zboża, w żyzne lata dla przygody zachowanego, bogatszym za pieniądze albo odmianę przedawano, ubogich o nie mieli za co kupić do roboty obracać kazał, aby tobie tak chleb zarabiali, którymi ludźmi wiele zamów, murów, wałów, grobli, stawów, sadzawek etc. porobił. Na ten czas przekop około Kazimierza Krakowskiego robiono, w który puł Wisły wpuszczono dla spuszczania w dół drew i soli. Zebrał przy tym Kazimierz z przedanego zboża niemałą sumę pieniędzy pomocną sobie do świetnej wyprawy wesela na drugi rok, bo Karzeł IV cesarz Elżbietę, wnuczkę króla Kaiimierza, a książęcia sczeczyńskiego Bogusława córkę, w małżeństwo brał. Na które wesele do Krakowa proszeni zjechali się na mięsopusty: Ludwik węgierski, Zygmunt duński i gotski, Piotr cypryjski królowie. Książęta takież: Otto bawarskie, Semowit mazowieckie, Bolesław świednickie, Władzisław opolskie i Bogusław z córką swoją poślubioną, na ostatku cesarz z świetnymi pocztami książąt i grofów niemieckich, czeskich, morawskich przyjachał, przeciw któremu Kazimierz król z królmi i książęty ozdobnie milę od Krakowa wyjachał, oblubienica też z kosztownie przybranym fraucymerem witać go wyjachała. Po winszowaniu potem sobie od Boga wszego szcześcia, z radością do Krakowa wjachali. Cesarz na prośbę Kazimierza króla w zamku stanął, innym wszystkim według dostojeństwa gospody dane i wszystkich potrzeb nie żałowano, że na rynku wina z fasami, owsy etc. stały, aby każdy podług potrzeby sobie brał. Trwało to wesele przez całe 20 dni z wielką szczodrością królewską. Ślub małżeński Karłowi cesarzowi z księżnią Elżbietą w kościele na zamku przez Jarosławia arcybiskupa gnieźnieńskiego był dany.

Tych wszystkich gości, królów i książąt szafarz królewski, mieszczanin i rajca krakowski Werynek imieniem rodzic z Rynna, szlachcic herbu Łagoda, człowiek majętny do siebie na ucztę prosił i częstował ich kilka dni z wielkim dostatkiem, na czym nie przestając cesarza, króle, książęta znamienicie darował, tak iż samego króla Kazimierza na 100 000 złotych czerwonych kosztował. Postanowiwszy potem miedzy sobą i przysięgami utwierdziwszy wieczne przymierze, rozjachali się.

W roku 1363 Weinryk mistrz pruski mając na pomoc Wolfganga grabie bawarskiego, mistrza też iflantskiego, rozpuściwszy zagony okrutnie Litwę wojowali, a bez odporu z wielkimi korzyściami do domów się wrócili. Tudzież marszałek pruski z świeżym wojskiem pod Grodno ciągnął, ale gdy go mężnie Litwa broniła z książęciem Patrykiem, kilka szturmów straciwszy musiał ustępować. Zburzywszy jednak okoliczne włości, bez łupów i więźniów świeżych do Prus się nie wrócił. Z krwawionymi potem sercy bez przestanku z obu stron się najeżdżali, a wzajem szkody i morderstwa sobie oddawali, nie mniej Litwa jako Krzyżacy potężni, co by długo wyliczać.

Roku 1370 Kazimierz król polski goniąc jelenia u Przedborza dnia 9 miesiąca wrzesznia, padł z nim koń i stłukł sobie goleń lewą, tak iż na wozie pierwej do Sędomierza, potem do Krakowa przywiezion. Bacząc się być chorego, testament porządnie uczyniwszy i Pańskie Świątości przyjąwszy, dnia 5 listopada umarł, na zamku w kościele Stanisława Św. w grobie marmurowym z żałością wszystkich pochowan. Królował Kazimierz w Polszcze lat 37, żył 60, sławny więcej pokojem niż wojną. Stąd też Wielki sam miedzy królmi polskimi rzeczony, bo acz i wojennych spraw był świadom, ale więcej ludzkością ku wszystkim wobec to imię sobie zasłużył. Tudzież że insze przodki swe gospodarstwem, czujnością, budowaniem, ustawy praw przewyższał, że cokolwiek Polska ma murowanego, z jego nawięcej starania ma. Tę do siebie winę (w kożdym naganienia, ale osobliwie w zwierzchności godną) miał, że lubościami cielesnymi tak był zmamiony, iż też i żydowskiej Hester do tego używał, za której staraniem Żydowie wielkich u niego prerogatyw doszli.

Ludwik król węgierski, siestrzeniec Kazimierzów, na królestwo polskie jest wybran i koronowan przez Jarosława arcybiskupa gnieźnieńskiego roku 1370. Przez 900 lat i więcej aż do Kazimierza króla zawsze miała Polska narodu swego króle i książęta, okrom jednego Wacława czeskiego, a od Kazimierza Wielkiego śmierci obcy poczęli w Polszcze królować, jako ten Ludwik z Węgier, Jagiełło po nim, którego potomstwa teraz jeszcze mamy królową Annę, najaśniejszemu królowi Stefanowi za małżonkę daną.

Utrapiona za panowania tego Ludwika Polska była, bo nie tylko że różnych był od Kazimierza obyczajów, ale też Polakom trudny był do niego przystęp i sprawy wszystkie przez tłumacze odprawował, tudzież co miał krainy od Polski oderwane zaś zdobywać, to jeszcze niektóre powiaty od Polski oderwawszy, książęciu opolskiemu Władzisławowi dał, jako ostrzeszowską, wieluńską ziemię, olszyński, krzepicki, bobolicki powiaty, Brzeźnicę też w sieradzkiej ziemi ku temu przydał.

Pomięszkawszy nieco w Polszcze do Węgier się wrócił, zostawiwszy gubernatory w ziemi, władza jednak wszystka przy matce jego była, królowej Elżbiecie, która niewieści rząd zaczęła, bo ludźmi godnymi i statecznymi gardziła, na urzędy i do rady młode, nikczemne pochlebce brała, a utrapienia i bliskiego upadku Rzeczypospolitej nizacz sobie nie ważąc, tańcami, muzyką etc. się bawiła.

Obawiając się król Ludwik, aby Polacy za słusznymi przyczynami innego pana sobie nie szukali, mając królestwa dziedziczki własne dwie córce Kazimierzowe Annę i Jadwigę, wziął je do Węgier ze wszystkimi skarby, które im ociec odkazał, tam je niesłusznie z dziedzictwa odsądziwszy, nadto zhańbił, jakby były nie z własnej żony Kazimierzowej urodzone twierdząc, a to czynił, aby która za zacnego męża nie szła, który by o królestwo z nim czynił. Przetoż koronę z Krakowa, sceptrurt, jabłko, miecz i insze aparaty królewskie z sobą do Węgier zabrał. Wydano potem te królewne polskie za mąż: Annę grabi cylijskiemu, a Jadwigę książęciu styryjskiemu, hołdownikom węgierskim.

Tymi czasy Litwa nie tylko w Prusiech Krzyżakom (od których też za swe mieli), ale i w Polszcze wielkie szkody czynili, którym prze niebytność królewską Polacy odeprzeć nie mogli. Elżbietej królowej nic to pustoszenie ziemie nie ruszyło, choć była od panów napominana, przedsię ona w tańce, będąc już 80 lat starą, aż ją własne nieszczeście potkało. Węgrzy bowiem, którzy z królową byli, jako doma zwykli siano, owies (co na targ do Krakowa, albo komu na własną potrzebę przywożono) gwałtem brali, co by też Przedborza z Brzezia szlachcica cnotliwego nie potkało, sługam swym u bramy Stradomskiej strzec kazał, tam Węgrzy gdy się do siana rzucili, a słudzy Przedborzowi brać nie dopuszczali, powadzili się z sobą, a do broni Węgrowie i Polacy się rzucili, a gdy z obu stron mając pomoc, zapalczywiej się bili. Ku pośmierzeniu tego tumultu królowa Jaszka Kmitę z domu Śrzeniawa starostę krakowskiego posłała, który gdy miedzy nie rozwadzać wjachał, od Węgrzyna strzałą w szyję (drudzy piszą w czoło) postrzelony, nie dojachawszy do zamku umarł. Tudzież powinowaci i przyjaciele mścili się nad Węgrami zabicia Kmity, bijąc, siekąc nie tylko tych co je po ulicach potkali, ale i z gospód je wywłoczyli a bili, tak że tego dnia sto i sześćdziesiąt Węgrów w Krakowie poległo, ci tylko gardła swe zachowali, co na zamek uciec mogli. Trzy dni potem zatarasowany zamek stał, od ludu zbrojnego oblężony, Węgrzy w kościele Św. Franciszka w jednej kaplicy pochowani, którą i dziś węgierską zową. Działo się to roku 1377. Elżbieta królowa smutna do Węgier zaś jachała, Piotrowi Kmicie na uśmierzenie zabitego ojca Jaszka Kmity starostwo łęczyczkie dawszy, niedługo potem umarła w Budzyniu, tamże na wyspie w klasztorze pochowana.

Ludwik król węgierski i polski słysząc o srogim zburzeniu Polski przez Litwę, ruszył się z Węgier mając ludu niemało z sobą. Polskie też wojska pod sprawą Sandywoja z Subina starosty krakowskiego do Sędomierza się ściągnęły, gdzie król przybywszy Sendywoja z częścią wojska pod Chełmno posłał, którego też z innymi zamki wkrótce dostał. Sam król z drugą częścią ludu Bełz obległ, ale gdy Kiejstut książe litewskie w ugodę się z królem wdał, pokój uczynili. Na ten czas się trafiło, że się Węgrzy z Polaki powadzili, w którym rozruchu Piotr Szafraniec w twarz jest raniony, któremu za nadgrodę król dał zamek Pieskową Skałę, z której się i dziś Szafrańcowie piszą. Osadziwszy potem swymi Węgrami król zamki ruskich krajów (czego bronić próżno Polacy mieli), do Węgier odjachał, wymawiając się, że mu w Polszcze powietrze nie służy. Na miejsce swoje jednak Władzisława książe opolskie za gubernatora posłał, którego gdy Polacy bacząc to być przeciw prawam swym cirpieć nie chcieli, nazad musiał odjachać.

Tegoż roku 1377 Witolt syn Kiejstutów z młodu się w sprawy wojenne wprawując, serca dobrego młodzieniec, do Prus wtargnął, insterborski zamek z włościami jego poburzył i aż do Tapiowa wszystko spustoszył, z wielkimi korzyściami do ojca się wrócił. Kiejstut też nieznacznymi drogami przez Mazowszę na niespodziałe Prusy przypadł, a około Działdowa i Nidborku ale wszystkie poburzył, więźniów i korzyści wiele do Litwy zaprowadził.

Weinrykus mistrz pruski mszcząc się szkód swoich z wojskiem wielkim Krzyżaków podlaską, litewską, żmodzką ziemię okrutnie ogniem i mieczem wojował. Litwa nędzna fortylem ich umyśliła pożyć, gdyż mocą z nagła nie mogła. Spodcinali przeto drzewa na drodze i doły pokopali, a Barnem i liściem przykryli, gdzie gdy Niemcy przyszli, łatwie w samołowkach jedni pobici, drudzy poimani, mało ich, pomiatawszy łupy, uszło. Mało na tym mieli książęta litewskie Olgierd i Kiejstut, ale tudzież (wet za wet oddając) do Prus z zapalczywą Litwą wtargnęli, powiaty insterborski i sałowski okrutnie zwojowali, a szkody swe łupów i więźniów obfitością sobie nadgradzali. Bolało to Weinryka mistrza i innę bracią, przetoż zebrawszy co nawięcej ludu, osobnie kożdy z wojskiem swym na pustoszenie litewskiej ziemie ciągnął: Weinryk mistrz, marszałek jego Gotfryd z Lindy, kontorowie z Ragnety i z Balgi, brat Kune Hadenstein, z których każdy z wojski swymi nieprzyjacielską srogością wzajem Litwie oddawali, a z korzyściami wielkimi do Prus się wracali. A iżby dla najazdów litewskich przezpieczniejsza ziemia pruska była, dwa zamki Bartencurk i Demryn na granicy żmodzkiej mistrz pruski zbudował.

Na drugi rok 1378 mając z Niemiec pomocy niemałe mistrz pruski trzykroć ziemię litewską i żmudzką najeżdżał, że aż do Wilna Niemcy przychodzili i połowicę miasta spalili, drugą ledwie mieszczanie obronili, a gdy zamków wileńskich dobyć nie mogli, nazad z łupami się wrócili.

W tych czasiech strzelbę ogromną i straszliwą spiżę, którą działem zowiemy, ku zatraceniu wiela godnych ludzi jeden Niemiec u Wenetów wymyślił.

Weinrykus mistrz pruski spracowany przez 31 lat ustawicznymi a srogimi z Litwą wojnami, żywot z śmiercią przemienił w Malborku, tamże u Św. Anny w kościele pochowan.


MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY

Konrad Zölner von Rottenstein na stolicę mistrzowską roku 1379 wybrany, gdy panował Wacław cesarz krześcijański i Ludwik król węgierski i polski. Ten przykładem przodków swych z bracią Litwę najeżdżał, nie tak dla rozmnożenia wiary krześcijańskiej, jako dla swych pożytków, do czego litewskich książąt niezgoda im pomagała. Bo Jagiełło po śmierci ojca swego Olgierda nie przestając na swym udziale, chciał Kiejstuta stryja z synmi jego ze wszystkiego wyzuć, przetoż na pomoc pruskie i iflantskie Krzyżaki brał i tak Litwa fortylami się pochodząc, a nie szczyrze się z sobą jednając, wrota do siebie Krzyżakom otworzyli.

Ludwik król węgierski i polski utrapionej Polszcze podziękował, do onego królestwa się przeniósszy, umarł w Ternawie miesiąca wrzesznia a w Biłogrodzie pochowan roku 1382, lat dwanaście na królestwie polskim będąc. Za żywota swego królem polskim Zygmunta margrabie brandeburskiego za przyzwoleniem (które przysięgami potwierdzili) niektórych panów naznaczył, jakoż po śmierci jego od Wielgopolanów za króla przyjęty, ale potem wzgardzony. Mało nie podobne to interregnum teraźniejszemu było, bowiem Bodzenta arcybiskup z niektórymi pany Semowita książę mazowieczkie na sejmie sieradzkim królem polskim obrał (nad wolą inszych) i obwołał, który też wkrótce książęciem, a nie królem umarł.

Litwa tymi czasy mając pogodę Polską niezgodę, po woliej ziemię burzyli, pustoszyli, palili i korzyści bez odporu wywodzili. Tym Polacy poruszeni, pilniej swe rzeczy obmyśliwać poczęli i po długim rokowaniu na Jadwigę, Ludwika króla węgierskiego i polskiego córę śrzednią zezwolili, aby jej jako dziedziczce mąż był dany, który by w Polszcze panował. A to już w interregnun trzecia elekcyja.

W tej rzeczy posłali panowie polscy do królowej Elżbiety Sandywoja Subina wojewodę kaliskiego a starostę krakowskiego z innymi, którą w Jaderze mieście dalmaczkim naleźli i pilnie, aby córę swą Jadwigę na królestwo polskie posłała, prosili. Królowa gdy tę sprawę przewłaczała a wymówek rozmaitych szukała, gniewem Sandywoj poruszony, jawne go znaki dał, iże precz jachać chce, powiedział. Co królowa obaczywszy (obawiając się, aby co nowego w Polszcze nie zaczął, gdyż w mocy jego zamek był) onego zatrzymawszy, Jana z Tarnowa kasztelana sędomirskiego dla ubieżenia zamku krakowskiego posłała. O czym gdy już tudzież Sandywoj się dowiedział, co w skok jednego z swych, aby Tarnowskiego uprzedził, do Krakowa posłał, ażeby zamek w cudzą rękę nie przyszedł, się starał. Sam za nim z Jadery się wymknąwszy, na rozłożonych koniach prętko przybył, a panom koronnym o tym sprawę dał. Po długiej potem odwłoce; za pilnym staraniem senatorów polskich, Elżbieta królowa córę swą Jadwigę do Polski posłała z Demetriusem strijgońskim arcybiskupem i kardynałem, z Janem waradińskim biskupem i z inszymi pany węgierskimi, skarbów dostatek i ochędóstwa królewskiego jej nadawszy. Wyjechało przeciw niej wiele rycerstwa polskiego ochędożnie i z radością ją witając, do Krakowa z weselem ludu pospolitego prowadzili, gdzie zaraz za królową polską przez Bodzentę arcybiskupa gnieźnieńskiego jest pomazana przy tychże poślech węgierskich i rycerstwie polskim, której zaraz moc dana sprawować królestwo polskie, ażby w małżeństwo była podana.

Roku potem 1385 Jagiełło wielki ksiądz litewski usłyszawszy o przyjeździe i koronacyjej Jadwigi, mając też o jej urodzie, obyczajach, mądrości sprawę, posłał do niej bracią swą Skirgieła, Borysa i Hawnula starostę wileńskiego z kosztownymi dary, w stan małżeński żądając, aby tak królestwa doszedł. Obiecował przy tym, że z ludem swym na wiarę krześcijańską chce się okrzcić, dzierżawy wszytkie przez Litwę od Polski oderwane przywrócić, państwa litewskie z Polską wiecznie zjednoczyć; pruskich, pomorskich, śląskich księstw Polszcze zdobywać, skarby wszytkie swe na Rzeczpospolitą Korony Polskiej obrócić, więźnie wszytkie przed tym i od przodków pobrane wypuścić.

Wdzięcznie to Polacy od posłów litewskich przyjęli, mając z nimi wiecznego pokoju nadzieję. Ale iż królewna jeszcze za ojcowskiego żywota w dzieciństwie Wilhelmowi książęciu rakuskiemu pod zakładem dwuset tysięcy złotych (która by strona małżeństwo rozrywała) była poślubiona, dołożyć tego panowie polscy musieli, że i o ten zakład im idzie i bez starej królowej rady skwapiać się nie chcą. Ochotnie posłowie litewscy obiecali imieniem pana swego zakład zapłacić, do starej też królowej jachać się nie lenili, z którymi z Polski panowie Włodko z Ogrodzieńca podczaszy krakowski, Krystyn z Ostrowa posłani są. Królowa Elżbieta wdzięcznie goście przyjąwszy i poselstwa wysłuchawszy, tę odpowiedź dała, iż ja przestanę na wszystkim, co polscy panowie pożytecznego Rzeczypospolitej uczynią. Jako skoro posłowie z Węgier się wrócili, do Litwy są wyprawieni, którym przydany Piotr Szafraniec, Hinka z Rogowa, aby Jagiełła z obiecanymi dary przyprowadzili za małżonka królewnie.

Dowiedział się tego Wilhelm rakuskie książe, a będąc świadomy przyjaźniej królewninej ku sobie, mało nie za jej powodem do Krakowa świetno z wielkimi skarby przyjachał, tam niemały czas na zamku z królewną wesół bywał. Zakazał mu potem Dobiesław z Kurozwąk kasztelan krakowski na zamek chodzić, przetoż w mieście gospodą stanął i schadzała się z nim królewna często w Św. Franciszka klasztorze, z pany i fraucymerem w klasztorze bywała wesoła uczciwie a miernie. Co widząc panowie już mało nie zezwolili, aby była Wilhelmowi w małżeństwo dana, ale gdy o przyjeździe Jagiełłowym usłyszeli, Wilhelmowi z zamku kazawszy, zamek zatarasowali, królewna potem do niego z zamku chciała, ale jej to Dymitr Gorayski podskarbi koronny rozwiódł piękną rzeczą, na czym przestała. Wilhelm bacząc niechuć Polaków do siebie, a więtszej lekkości się bojąc, milczkiem z małym pocztem z Krakowa do Rakus wyjachał, skarby u Gniewosza podkomorzego krakowskiego zostawiwszy, za które Gniewosz wiele był majętności pokupił, ale lekko nabyte niedługo trwało, bo to potomkowie marnie potracili.

Jagiełło Orgeldowic wielki ksiądz litewski, ruski i żmodzki do Krakowa z Spytkiem Mielstyńskim wojewodą krakowskim i z innymi pany koronnymi, którzy byli przeciw niemu wyjachali, z bracią też swą i z pany litewskimi wjachał roku 1386, dnia 12 lutego. Tegoż dnia bracią książęty otoczony, Jadwigę królewnę witał, a nazajutrz dary kosztowne przez Witolta, Borysa i Swidrygela bracią jej posłał. A niżeli z królewną w małżeński stan wstąpił, z bracią swą i z innymi pany, i dworzany litewskimi (okrom tych, co się przedtem w ruską wiarę byli pokrzcili) przez Bodzentę arcybiskupa gnieźnieńskiego i Jana krakowskiego biskupa wiary krześcijańskiej nauczony i okrczony, Władzisław mianowany. Potem w małżeński stan z królewą zwykłymi obrzędy jest oddany, tam wszystkę litewską i żmodzką ziemię i tę część ruski, którą trzymał, do Polski prawem wiecznym przyłączył i wcielił, co też przysięgą potwierdził. Nadto Witolt z Michałem książęciem zasławskim i Lubartem wołyńskim przyrzekli i zapisali się królewnie i panom koronnym, że to wszystko co obiecał Jagiełło, ziści.

Czwartego potem dnia na królestwo polskie koronowany nową koroną, bo stara z Węgier jeszcze nie była przyniesiona, jak ją był Ludwik wziął. Naząjutrz prowadzono króla na rynek krakowski, a tam na majestacie przysięgi od krakowian i od inszych miast słuchał, książęta też litewskie i ruskie, które na ten czas w Krakowie były, królowi i królowej przysięgali, obiecując się być z księstwy swymi królowi i Koronie Polskiej wiernymi, na co i zapisy pod pieczęciami od siebie dali, które po dziś dzień na zamku krakowskim w skarbie królewskim są. Wesele potem odprawowane było z wielkim dostatkiem przez kilka dni, gdzie gry rozmaite były ku czci królowi nowemu sprawowane.

Konrad Zölner mistrz pruski też wezwany był przez Dymitra Gorayskiego podskarbiego koronnego od króla i królowej na gody małżeńskie, ale on buczny Niemiec wzgardziwszy łaską królewską, do Litwy tymi czasy ze dwiema wojski wtargnął, za powodem Jędrzeja brata Jagiełłowego, który też przy sobie ludu wielkość miał, chcąc Litewskie Księstwo osieść. Przybył ku nim mistrz iflantski z wojski swymi, także rozdzieliwszy się podług myśli osirociałą w pany Litwę (bo na ten czas w Polszcze z Jagiełłem byli) wdłuż, wszerz ogniem i mieczem burzyli, zamku Lubolma dobyli, a Jędrzejowi bratu Jagiełłowemu go dali, na Połoczk go też wsadzili i inszych zamków jemu zdobywali. Skoro się o tym król Władysław Jagiełło dowiedział, żałosny z spustoszenia ziemie swej, do Litwy Skirgeła i Witułta z polską pomocą na odsiecz posłał, ale w tym Krzyżacy ustąpili, Lukomli jednak i Połoczka z inszymi zamki Litwa z Polaki pod Jędrzejem dostali, a winne według zasług pokarali.

Władysław potem król wykonawszy wesele do Wielkiej Polskiej się ruszył, aby tam przez Domarata Pirzchlińskiego starostę i Wincentego wojewodę rozruchy wzburzone uspokoił. Jakoż to na przyjazd jego wszytko ucichło. Tam dobra kościelne gwałtem w interregnum rozszarpane gdzie co należało przywrócił, Bartosza Koźmińskiego łupieżą żywiącego z królestwa wywołał, a Odalanów zamek jego wziął. Do Gniezna potem przyjachawszy, mieszkał tam kilka niedziel; a gdy kmiecie dawać stacyi nie chcieli, kazał im brać bydło obyczajem pogańskim. Ale gdy od królowej był napominany, aby ubogim krzywdy nie czynił, kazał zaś wszytko wrócić, któremu królowa rzekła: „Bydłoć się ubogim poddanym wróci, ale lży i płacz kto im będzie mógł nadgrodzić?” Zaprawdę święte a pamięci godne bogobojnej królowej przysłowie.

Roku przyszłego, który był 1387, Władzisław król polski z królową i z wielkością panów polskich do Litwy jachał, aby poddane swe lud pogański do wiary krześcijańskiej przywiódł. Złożył przeto sejm w Wilnie na wstęp postu, gdzie nawięcej o rozmnożeniu wiary krześcijańskiej a o wykorzenieniu bałwochwalstwa radzono. W czym król prace swej nie żałował, napominając, prosząc i nauczając wiary krześcijańskiej Iud swój, bo księża języka litewskiego nie umiejąc, sprostać temu nie mogli. Król zaś po rusku umiejąc, łatwie Polakom rozumiał.

Barzo to było przykro pogaństwu nawrzałemu baławochwalstwa, ale gdy król kazał ogień ustawiczny u nich święty zagasić (na tym miejscu kościół Św. Stanisława teraz), bałwany posiec, ołtarze ich rozwalić, wieżę, skąd odpowiedzi ich wieszckowie dawali, rozrzucić, węże pobić, lasy święte powycinać, co gdy bez obrażenia naszych Polaków, co w tym pracowali, się działo nad pogańską nadzieję (bo rozumieli, że ich mieli bałwany pokarać), błąd swój uznawszy, chętliwie do wiary krześcijańskiej przystawali, a ucząc się przez kilka dni wiary krześcijańskiej (w czym król pobożny wiele pracował), są pokrczeni. A iż ich moc wielka była, gromadami im stanąć kazano, osobno mężom, osobnie białymgłowam, aby się ze krztem prętko odprawiali, święconą wodą kropiąc, kożdej gromadzie insze imię dawali. Tak za pomocą Bożą, przez pracę kapłańską, za staraniem też i hojnością królewską (bowiem sukna białego z Polski nabrawszy, kożdemu z nich nową suknię darował, przetoż się do krztu kwapili) 30 000 Litwy pospólstwa się okrzciło, krom inszych przed tym okrczonych.

Pobudował potem król wiele kościołów i hojnymi dary opatrzył. Królowa też Jadwiga nie skąpiła klenotów, ale w kożdym prawie kościele upominek znaczny zostawiła. Napierwszy biskup wileński od króla Jędrzej Ważyło z domu Jastrzębiec postanowiony. Odprawiwszy potem król wszystko podług potrzeby w Litwie, do Lwowa się ruszył, tam Piotr wołoski wojewoda z papy swymi królowi przysięgał i hołdownikiem się być wiecznie obiecał, a król pod obronę go swą przyjął.

Niedługo po odjeździe królewskim z Litwy zamieszka się stała, gdy Witolt pod Skirgaiłem księstwo opanować umyślił. Przetoż na pomoc sobie Krzyżaki wziął i z nimi się zbracił, z którymi wielkie szkody w ojczyźnie czynił. Mistrz pruski bowiem Konrad Zölner z jednę stronę od Żmodzi i od Niemna, a mistrz iflantski z drugą stronę od Dźwiny litewskie państwa z niemieckimi wojski najeżdżali i burzyli, za czym też Litwa na dwoje się rozdzieliła, tak iż jedna część szlachty i pospólstwa za Witoltem stała, drudzy Skirgaiłowi sprzyjali. Bacząc tę potrzebę litewską król posłał Mikołaja Moskorowskiego podkanclerzego koronnego z równym pocztem żołnierzów i drabów polskich, z rystunkiem wojennym i z strzelbą, aby obudwu zamków wileńskich bronił.

Witołt też nie mięszkał, ale z Niemcami pruskimi i iflantskimi do Litwy ciągnął i do Trok naprzód szturmował, ale straciwszy dwa szturmy dobywać Wilna jachał, tam zatoczywszy działa nowo wynalezione i tarany, wszystkimi siłami Niemcy zamków dobywali, ale gdy z Niżnego zamku Litwa z mieszczany wileńskimi, z Wyższego zaś Mikołaj Moskorowski z Polaki mężnie się bronili, musiał Witołt z Krzyżaki nic nie sprawiwszy ustąpić, a mnogością korzyści litewskich do Prus się z Krzyżaki ubogaczony wrócił. Rad by był Witołt Wilno, a za tym Księstwo Litewskie za pomocą Krzyżaków opanował, ale gdy mu się po myśli nie wiodło, barzo się frasował, ku temu widząc, iż Krzyżacy więcej swego niż jego dobra w najazdach litewskich, opanowania także księstwa szukali, daliej im nie dowierzając, tajemnie posła z listy do króla posłał, jednania szukając. Na co król chętliwie przyzwolił i przez tegoż posłańca władzą w Wielkim Księstwie Litewskim mu obiecał, by się jedno co rychliej z Prus wrócił, a ojczyzny swej wojować (Krzyżaki z niej mocniąc i bogacząc) przestał.

Mając tę obietnicę Witołt myślił, jakoby się z Malborku wymknął. Naprzód tedy żonę swoję księżnę Annę z skarbami do folwarków, które miał od Krzyżaków (jakoby na przejażdżkę), wysłał. Sam potem zmyślił sobie, iż miał do Litwy jako przedtem czynił dla wzdobyczy z ludem swoim wtargnąć. A tak zebrawszy się porządnie z kozactwem swoim litewskim jakoby na wojnę, żonę swą potajemnie z skarbami z folwarku wziął i do Żmodzi ciągnął. Co iżby się królowi zachował, a nieprzyjacielem jawnym Krzyżakom pokazał, ubieżał trzy zamki na granicy żmudzkiej leżące, Jurgemburg, Mergenburg i Nawanze, do których był od Krzyżaków jako przyjaciel dobrowolnie wpuszczony, mnimając że Litwę z swymi kozakami wojować jachał. Tam Krzyżaki z ich starostami posiekszy, co celniejszych powiązawszy, królowi Jagiełłowi posłał, a zamki wybrał i spalił, nadto co mógł okolicznie zagrabić do Grodna zaprowadził.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz