MISTRZ PRUSKI
DWUDZIESTY PIERWSZY
Roku Pańskiego 1388,
za Wacława cesarza a Władzisława Jagiełła króla polskiego
szczęśliwego panowania, na mistrzowską stolicę Konrad von Walpot
albo Walerodus jest wybrany. Ten był prawy żołnierz, człowiek
okrutny a nieprzyjaciel i prześladowca wielki mnichów i księży
(sam zakonnikiem będąc), tak iż i przy śmierci swojej żadnego
cirpieć nie chciał.
Władzisław król gdy
nie zrazu (zabawiony będąc) Witułtowi obietnicę ziścił,
zwątpiwszy sobie, czego pierwej mocą nie mógł, fortylem dostać
umyślił. Puścił przeto wieść, jakoby siostrę swą Ryngaiłę
za Henryka mazowieckie książę (który ją jednak będąc
proboszczem łęczyckim i subdiakonem, sacrae też już na biskupstwo
płockie od Bonifaciusa IX mając, pojął) w małżeński stan
wydawać miał, a dla uczciwości w Wilnie wesele odprawować. W tym
wozów trzysta nagotował, na których pułczwarta sta mężów
zbrojnych sobie wiernych i przysięgłych zakrył, a na wierzch
rózmaitego źwierza bitego (jako na wesele) nakładł, a tak je do
Wilna (gdzie się byli nieznacznie a gościnnym obyczajem inszy jego
bojarowie zjachali) posłał. Gdy do Wilna z onymi wozy przyszli,
żądał Witułtów szafarz, aby tam w zamku te potrzeby były
składane z wozów. Wtem gdy przez bojara samegoż Witułta zdrada
była odkryta, niż w zamek wozy były wpuszczone, rzucili się jako
na gwałt z zamku Polacy i mieszczanie wileńsczy do wozów, a
wywłócząc lud on zbrojny z podźwierzynia, bili, siekli i do
jednego pomordowali, bojarów także mało uciekło. Podobnego
fortylu użyć chciał Witułt, jako i ociec jego Kiejstut, który
przedsię pod Jagiełłem Wilno był wziął, ale się na swym Witułt
omylił. Dawno przedtem z swym nieszcześciem Cummanus król ligurski
tego fortylu używał, gdy Masiliją miasto ubieżeć chciał, ale
wydany od białejgłowy zdrowiem tego swym i z 7000 ludu swego
przypłacił.
Widząć Witułt, iż
mu się nie szcześciło, do mistrza Konrada Waleroda i innych
Krzyżaków listy posłał, łaskę sobie u nich jednając, ślubując
im nadgrodę wszystkich szkód uczynić, by go jedno w swą obronę
wzięli. Co gdy mu Krzyżacy przyrzekli, osadziwszy dobrze Grodno i
insze zamki swoje w Litwie, z żoną i siostrą Ryngaiłą, z córką
Anastazyją i innymi pany i bojarami swymi trzeci raz do Prus
zjachał, gdzie przez dwie lecie mięszkając ustawicznie z pomocą
Krzyżaków pruskich i iflantskich litewskie ziemie pustoszył.
Roku Pańskiego 1390
Władzisław król niestworą Witułta brata stryjecznego
przywiedziony, do Litwy się z wojskiem ruszył i osadzony dobrze
zamek grodzieński obegnał, którego mocą gdy łatwie dobyć nie
mógł, obleżeńce głodem do podania przywieść umyślił. Wtem
swoim na pomoc z Krzyżakami Witułt przybył, a widząc nierówny
swych poczet, po staremu fortelów szukał. Łańcuch tedy miąszy
żelazny przez Niemen przeprowadził, a u bramy zamku grodzieńskiego
założył, przy którym na Niemnie rzece spoiwszy łodzie i wiciny
most budował, aby pomocy i potrzeb do zamku swoim dodał. Czujni
żołnierze królewscy obaczywszy to, fortyl na fortyl zmyślili.
Zaszedszy wzgórę Niemna, kłodzin co namięższych narąbili a w
jeden płet spoili, także go rzeką puścili. Bystra woda na dół
pędem on płet niosła, a gdy do łodzi i wicin, na których most
był budowany przybył, wszystko potłukł i łańcuch rozerwał,
ludzie co tam byli potopił, krom jednego Niemca, który do
królewskiego obozu się uciekł.
Witołt bacząc, iż
zamku obronić nie mógł, do Prus z Krzyżakami odciągnął, a król
zamek grodzieński od oblężenia dnia 50 wziął. Nędza też na ten
czas w wojszcze królewskim była, bo samym żołnierzom ledwo po
trosze chleba grubego się dostawało, a konie odzierając snopki z
poszycia i liściem z drzew karmili, czego z trudnością jeszcze
dostawali, tak ziemia spustoszona była. Zostawiwszy król Jagiełło
w Litwie pomoc przeciw Krzyżakom, do Wielkiej Polski odjachał, tam
Warcisława książę szczeczyńskie w obronę przyjął, a on
hołdownym i pomocnym być przeciw Krzyżaki się obiecał.
Tymi czasy gdy się
król koło Grodna bawił, Jadwiga królowa małżonka jego drugie
wojsko zebrawszy do Rusi się wyprawiła, gdzie mocą wzięła
Jarosław, Przemysł, Gródek, Lwów, Halicz, Trębowlą, Żydaczów
i insze zamki ruskie, a wygnawszy z nich Węgry i Ślężaki (tymi
bowiem jej ociec król Ludwik te zamki był osadził), na nich Polaki
przełożyła a z zwycięstwem króła z Litwy przyjeżdżającego
witała.
Tegoż roku 1390 mistrz
pruski Konrad Walerod, mając na pomoc Lankastra królewica
angelskiego i Algerda grofa von Hohenstein, z wielkimi wojski
rozmaitego narodu do Litwy, nie wiary nauczać nowo okrczonych
krześcijan, ale ich pod moc i panowanie swe przywieść, jachał.
Rozdzielili się z ogromnymi Prusowie wojski na troje, jedno Witołt,
drugie mistrz pruski sam, trzecie mistrz iflantski z królewicem
angelskim sprawowali, a z ludem wszystkim u Kowna się ściągnęli,
gdzie Wilia w Niemen wpada. Stamtąd prosto pod Troki ciągnęli i
mocą zamku dobywszy, spalili. Do Wilna potem obozy toczyli, a wtem
Skirgaiło zebrawszy Litwy i Rusi niemało, polską też mając
pomoc, dał im bitwę, ale od wielkości Niemców porażon. Sławne
Niemcom swą śmiercią książęta litewskie zwycięstwo uczyniły,
bowiem tam Hleb książę smoleńskie, Siemion zasławskie, Hleb
Konstantynowic czartoryjskie, Iwan Lwowie książęta z innymi
panięty litewskimi polegli.
Krzyżacy z Witołtem
mocą już wileńskich zamków dobywać umyślili i Niżny naprzód
oblegli, którego łatwie przez zdradę dostali, bo niktórzy (samaż
Litwa) bramy i wieże zapalili, a tak nieprzyjaciela w zamek
puszcili. Poległo tam od ognia i miecza ludu na czternaście
tysięcy, a zamek wszytek zgorzał. Kusili się też o Wyszny, ale
przez Mikołaja Moskorowskiego odbici z wielką swą szkodą Krzyżacy
odstąpić musieli. Tam zabici nazacniejszy Algardus grof
hohenstejnski i Totywił rodzony brał Witołtów, których się
śmierci Witołt okrutnie mścił. Bo w tej burdzie dwaj bracia jego
stryjeczni, a Władzisława króla rodzeni, gdy byli od Niemców
poimani, bez lutości jednego imieniem Korygaiła Kazimierza aa dał
ściąć, a Narymunta na drzewie więzowym za nogi obielić kazał,
któremu sam do śmierci pomagał strzelając weń z łuku (drudzy z
kusze piszą) nad braterską miłość.
A iżby niedaremna tak
sławna wyprawa krzyżacka była, okolicznie ziemię bez odporu
pustoszyli, kościoły też nowo pobudowane i szczodrze nadane
(obyczajem pogańskim) plundrowali, palili, lud bili, siekli, ostatek
z korzyściami do Prus i Iflant wywiedli. Żałosnv z pustoszenia
ojczyzny Jagiełło z wojskim (ale nie w czas) do Litwy ciągnął,
nabrawszy z sobą głodnej w pustkach Litwie żywności, którą tam
zostawiwszy, a Jana Oleśnickiego starostą wileńskim przełożywszy
(bo Moskarzewski sprzykrzywszy sobie te najazdy, urzędu tego się
wyprosił), do Polski odjachał, a co rychliej Oleśnickiemu ludu
kilka rot dla obrony posłał.
Namówił trzeci raz
Witułt mistrza pruskiego, że się wyprawił wileńskich zamków
dobywać, ziemią i Niemnem rzeką roku 1391, mając pomocy
niemieckie, angielskie i francuskie. Co usłyszawszy Jan Oleśnicki,
Polak, starosta wileński, mieszczanom wileńskim ze wszystkim do
zamku Niżnego kazał się wnieść, tak miasto spalił, aby
przechowaniem i gotowymi szańcami nieprzyjacielowi nie było.
Kobylenia też i płoty surowej sośniny i dębiny, aby niełatwie
przystęp do zamku mieli, poczynił. Gdy Niemcy przyciągnęli na
pogorzeliska wileńskie i obozem się położyli. Oleśnicki nie
mięszkając z rycerstwem przebranym na nie potajemnie wyciekł, a z
ogromnym okrzykiem z nagła w nie uderzywszy, wielką w nich szkodę
uczynił i dostawszy kilko zacnych języków, w sprawie porządnej
pod chorągwią królewską w cale z swoimi do zamku się wrócił.
Kusił się jednak Witołt z Krzyżakami o dobycie zamku, ale
straciwszy dwa szturmy knechtów, odstąpili a ziemię splundrowawszy
do Prus się wrócili.
Tegoż roku Kowna
dobywali, ale gdy go mężnie broniono, nic sprawić nie mogli.
Uradzili potem z Witułtem zbudować zamki nad Kownem, z których by
Litwę zawsze trapili. Założyli tedy mila od Kowna nad Niemnem
zamki trzy: Mettemburg, Ritterwerder, Neuwerder. Sami te dwa ostatnie
osadzili, a Mettemburg z rycerstwem swoim Witułt trzymał. Rychło
potem pojednawszy się przez Henryka mazowieckie książę z królem,
te zamki Witułt zburzył i spalił, a Niemce na nich posiekł a
drugie do Litwy zawiódł. O przyjeździe Witułtowym do Litwy
Władzisław król dowiedziawszy się, jachał do Wilna i tam Witułta
na Wielkie Księstwo Litewskie, Żmudzkie etc. przełożył, pod tymi
umowami i przysięgami, aby to sprawiedliwie a wiernie na króla
polskiego dzierżał, a królestwu polskiemu w kożdej potrzebie był
pomocen. To postanowiwszy król do Polski się wrócił.
DWUDZIESTY I WTÓRY
MISTRZ PRUSKI
Roku 1392, gdy
Wacław cesarz krześcijański a Władzisław Jagiełło król polski
panowali, na urząd mistrzowski Konrad von Jungingen jest wybrany,
człowiek więcej pokoja niż wojny pragnący, przetoż u zajuszonych
Krzyżaków był w nienawiści. Panował lat 12, w Malborku umarł i
tamże u Św. Anny pochowan.
Do tego mistrza na
początku jego panowania Swidrygaiło książe połockie i witebskie
zjachał, którego Krzyżacy wdzięcznie przyjęli, a iż ich pomocy
przeciw Witułtowi żądał, ochotnie to uczynili, chcąc się zdrady
o i swej krzywdy pomścić. A tak wojsko zebrawszy, Swidrygaiłem do
Litwy wciągnęli, ogniem i mieczem wszystko burząc, zamki też
Witułtowe ojczyste: Szuraż, Brodno i Stramelę mocą wzięli i o
trzy tysiące Iudu pospolitego do Prus zabrali. Tak się nad Witułtem
wrzenia swych trzech zamków pomścili.
Na Rok zaś Pański
1394 Bolesław Swidrygaiło zbieg w Prusiech namówił Krzyżaki
wojować jegoż własną ojczyznę. Przetoż mistrz Jungingęn z
wojski swymi pomocnymi do Litwy się wezbrał, a tam bez odporu
burzył i wojował, twierdze i zamki niktóre mocą wziął, a Wilno
potem obegnał. A gdy ustawicznie przez dwa miesiąca szturmując
zamków dobyć nie mógł, fortylem Świdrygaiło pożyć ich chciał.
Naprawił na to czerńce potajemnie, którzy w zamku byli, aby
upatrzywszy czas obadwa zamki zapalili, a tak jemu z Krzyżaki
przystęp uczynili. Lepszego sumnienia niż drudzy zdrajcy czerniec
się znalazł, który gdy to objawił, oni pokarani, a ten uczczony.
Swidrygaiło bacząc być odkrytą zdradę; musiał się z Krzyżaki,
nic nie dokazawszy, do Prus wrócić. Ale niedługo potem marszałek
pruski Wernerus Tetinger znowu Litwę, a Ulrich Jungingen brat
mistrzowski Żmudź srodze burzyli i plonów siła wywiedli.
Rozjątrzony Witułt wpadszy też z swoimi do Prus, wszytkie włości
około Insterborku spustoszył, a wiele korzyści do Litwy zabrał.
Któremu wzajem Konrad Koborg kontor z Balgi oddał, drohyczką na
Podlaszu Litewskim ziemię spustoszywszy. Tak za Skirgaiłowym
powodem ustawne miedzy nimi burdy były.
Rok ten 1399 śmierci
królowej Jadwigi małżonki Władzisławowej znaczny, która prawie
świętą panią była, w Krakowie pochowana.
Roku 1403 mistrz pruski
Konrad Jungingen z jednej strony, a z drugiej mistrz iflantski ziemię
litewską za poduszczeniem Swidrygaiłowym okrutnie burzyli i wiele
łupów, i więźniów do Prus, także Iflant wywiedli.
Widząc Jagiełło
utrapienie ojczyzny swej, posłał do Swidrygaiła napominając go,
aby Prusów przestawszy, do niego się nawrócił, obiecując mu
podolskie krainy dać, jako Żydaczowskie, Stryjskie, Szydłów,
Grabstwo, Stobnice, Grudnią i Uście, nadto tysiąc czterzysta
grzywien rocznego płatu w żupach królewskich mu naznaczył.
Przestał na tym Swidrygaiło, ale jako nieustawiczny rychło się
zaś do Prus przekinął j znowu wielkie w Litwie szkody czynił.
Przetoż Władzisław
król z mistrzem pruskim Konradem Jungingen złożyli sobie dla ugody
miejsce do Raciąża, gdzie też i Witułt, i Swidrygel się
zjachali. Tam miedzy sobą tak postanowili, aby Witułt z żmudzkiej
ziemie Prusakom ustąpił, a król dobrzyńską z 40 000 złotych u
Krzyżaków wykupił, zbiegów żadnych nie przyjmować, więźnie z
obu stron wypuścić, prawa, które od Mendoga króla litewskiego (o
czym wyższej masz) na Litewskie Księstwo, aby Krzyźacy odstąpili,
wojskam obcym do Litwy prześcia bronili, a Litwie z Prusami wolne
kupiectwa były. To mocnie miedzy sobą postanowiwszy, na cześć od
mistrza pruskiego król Władzisław był żądany do Torunia, gdzie
gdy się po mieście przejeżdżał, kucharka pomyjami plugawymi
wszystkiego z kamienice polała; jeśliż z trafunku albo naprawy
(kto wiedzieć może?), a gdy na gardło za to była osądzona, król
lutościwy zdrowie jej uprosił i winę odpuścił.
Rychło potem mistrz
pruski umarł, a na jego miejsce brat rodzony wybrany.
MISTRZ PRUSKI
DWUDZIESTY I TRZECI
Ulrych von Jungingen,
brat rodzony Konrada mistrza pruskiego, na stolicę mistrzowską
wybrany roku 1404, gdy cesarz Rupertus a Władzisław Jagiełło król
polski panowali. Z tym mistrzem potem Witułt miał drugi zjazd u
Kowna, pokój więcej potrzebny niż uczciwy stanowiąc (bo na ten
czas z moskiewskim miał co czynić), gdzie zaś państwo żmudzkie
Krzyżakom wiecznym darowaniem zapisał, dawszy im listy łacińskim
i niemieckim językiem na się pisane, a gdy się uboga Żmudź
służyć Niemcom wzbraniała i ich urzędnika w nocy dawili i
zabijali, prośbami też Witułta, aby okrutnym Niemcom w moc nie
podawał, uchodzili.
Witułt ich gwałtem
pod jarzmo niemieckie przywiódł. Krzyżacy też, aby snadniej
zniewolić Żmudź mogli; trzy zamki w ziemi zbudowali, dwa nad
Niewiążą rzeką a trzeci na uściu Dubissy, gdzie w Niemen wpada.
Tak z obu stron krótki pokój był, bo gdy Roku Pańskiego 1409
nieurodzaj wielki w Litwie był, Władzisław król bratu Witułtowi
posłał do Litwy 20 szkut nadowanych z zbożem, te wszystkie kazał
mistrz pruski Ulrych pobrać. A gdy się tego król upominał,
jeszcze szydzili mówiąc, iż to zbroję przeciw nam krześcijanom
poganom posyłają. Nadto kupce litewskie, którzy byli Ragnecie,
pobili i kupie ich miedzy się rozszarpali. Tymże Witułt
przywiedziony, ziemię żmudzką, którą był Krzyżakom postąpił
dla pokoju, zaś opanował, urzędniki i starosty z zamków
powyrzucał, żołnierze iie pobił, drugie powiązał, czemu Żmudź
barzo rada, że z rąk okrutnych wyszła.
Złożony potem sejm
był w Łęczycy, na którym zamknęli, aby do mistrza pruskiego byli
posłowie wysłani, którzy by pokój z Witułtem a z mistrzem znowu
uczynili. Z tych posłów był przedniejszy Mikołaj Kurowski
arcybiskup gnieźnieński, który gdy mistrza do miłej zgody wiódł
pięknym napominaniem, on z popędliwością powiedział, że bez
mięszkania tego nad Litwą się mścić chce. Tam arcybiskup nie
mogąc mistrzowej hardości ścirpieć, rzekł: „Przestań nas
wojną straszyć, bo jeśli ty na Litwę się oburzysz, nas pogotowiu
z wojną doma mieć będziesz”. Na co mistrz Ulrych: „Dobrze,
dobrze - powiada - gdy już wiem ten umysł królewski, wolę się
też głowy aniżli nóg ująć”. A tak nie mięszkając słów
swych potwierdził skutkiem, bo posły odprawiwszy, Dobrzynia mocą
dobył i spalił, a starostę Jakuba Płomińskiego ze wszystkim
rycerstwem pościnać kazał, Rypina, Lipna, Złotoryjej mocą
zdobywał. Bobrowniki przez podanie Bartłomieja Płomykowskiego z
herbu Lisów wziął. Bydgoszczy także od przenajętego burgrabiego
dostał. Okrucieństwo na ten czas wielkie Krzyżacy pokazowali,
szlachtę, mieszczany, wieśniaki z żonami i dziatkami siekąc i
mordując.
Widząc król Jagiełło
nieprzewłoki, ruszył Polskę, Litwę, Ruś na wojnę. Malipolacy z
Rusią do Wolborza, a Wielgopolanie do Łęczyce się ściągnęli.
Potem król u Radziejowa wojska zszykowawszy, pod Bydgoszczą
ostatniego dnia wrzesznia przyciągnął, a za ośm dni zamku (na on
czas mocnego) dobył. Mistrz też pruski u Swiecia swoje zgromadził
wojska, przeciw którym król część ludu swego posłał, którzy
Niemce rozgromiwszy, obozy ich z namiotami pobrali.
A wtem posłowie króla
czeskiego Wacława przyjachali, którzy te burdy pohamowali, a z obu
stron przymierze do 24 dnia czerwca roku przyszłego utwierdzili. A
gdy czas przymierza wychodził, ten wyrok król czeski uczynił, aby
mu w moc dali na rok dobrzyńską ziemię, a on miałby ją potem
spuścić temu, którego by rozumiał więtszą mieć ku niej
sprawiedliwość. Skazał też, aby Polacy nigdy ze wschodniego
kraju, jako z Litwy i z Moskwy króla sobie nie obierali, mieniąc
tam być wszystko pogany. A król Władzisław wyroku czeskiego króla
nie czekając, do Litwy odjachał, gdzie z bratem Witułtem
potajemnie się zmówili, pruskim Krzyżakom odpierać. Ale pierwej
król posłał Witułta do Zygmunta króla rzymskiego i węgierskiego
przymierze stanowić, którego Zygmunt dzierżeć nie chciał, bo z
Krzyżakami trzymał, nadto przeciw Jagiełłowi królowi Witułta
namawiał, obiecując go litewskim królem uczynić, jeśliby Prusom
przeciw królowi pomagał, czego Witułt uczynić nie chciał.
Ulrych mistrz pruski ze
wszystkich stron wojska zbierał, roku 1410, chcąc moc i siłę swą
pokazać. Władzisław też król ukrzywdzony będąc, ruszył się z
wojski swymi, które z Polski, Litwy, Rusi, z Śląska, z Czech
zebrał. Przybyli k niemu szlachcicy z Węgier polscy z pocztami
swymi, którzy w Węgrzech za zasługami swymi dobrze będąc
opatrzeni, woleli to opuścić, a utrapionej ojczyźnie do gardł
pomagać, jako Zawiszowie, Grabowscy, Brogłowski, Kalski, Skarbek,
Puchała, Górski, Malski etc. Z tymi wojski król do Prus mocą
ciągnął.
Ulrych mistrz pruski
będąc mocny na sto i czterdzieści tysięcy wojska niemieckiego,
dobrze sobie tuszyl, a tak nad rzekę Drwiącą przyciągnąwszy,
brzyg swój strzelbą i okopem dobrze obwarował, mosty też pokaził,
broniąc naszym przebycia. Udał się przeto król z wojski swymi na
górę, a u wsi rzeczonej Wysoka blisko Działdowa się obozem
położył, gdzie wszyscy z nabożeństwem Sakrament Pański
przyjmowali, a do boju już gotowymi byli, gdyż im król krzywdy
nieznośne od Krzyżaków, sprawiedliwe podniesienie wojny, a zatem
pewne zwycięstwo z płaczem przekładał, co rycerstwo z płaczem
przyjmując, tym ochotniejszymi do boju byli. Dla niepogód potem
wielkich daliej się ruszyły wojska królewskie, a w czystej
równinie się położyły u Dąbrówna albo Grynwaldu i Tanenbergu,
gdzie też już Ulrych Jungingen mistrz pruski z swojemi był gotów.
Król iż się na swą
moc nie spuszczał, gdyż ta okrom Bożej barzo wątła, na
modlitwach tymi czasy trwał. A oto posłowie jeden za drugim
opowiadają tuż być z ogromnymi wojski Prusaki. Witułt też na
króla wołał, aby tych modlitw przestał, gdyż nieprzyjaciel
tudzież, ale się namniej król nie lękał, ani od gorącej
modlitwy odwieść się dał, mając w Bodze mocne ufanie. Tymczasem
Zymdram Maskowic miecznik krakowski wojska polskie szykował i kożdy
według powinności urząd swój wykonywał. A Niemcy już też w
sprawie stali, a siła mnogości swej ufając, hardzie przeciw naszym
kazali. Odprawiwszy swe nabożeństwo, król na cisawy turecki koń
wsiadł, a swoim dobrą otuchę dając pilnie napominał, aby kożdy
czci miłośnik dzielność swą tu pokazał, mając rzecz
sprawiedliwą, zwycięstwa pewnego się spodziewał.
Wtem Ulrych mistrz
pruski królowi dwu posłu z mieczmi gołymi posłał, z których
jeden króla rzymskiego był, na tarczy orła czarnego w złotym polu
mając, drugi książęcia szczeczyńskiego z Gryfem czerwonym w
białym polu, którzy królowi miecze oddając, tak poselstwo po
niemiecku sprawowali:”Sławny królu, Ulrych mistrz pruski dwa
mieczać posłał, jeden tobie, a drugi Witułtowi bratu twemu na
pomoc, abyś z sobą nie trwożył, ale śmiele się z nim potykał,
a jeśli ciasne pole masz, chceć swego ustąpić, aby tobie i jemu
przestronno było”. I takeć się stało, że po niewoli ustąpić
musiał. Król wziął miecze, a skromnie odpowiedział posłom w te
słowa: „Acz broni mam z potrzebę, jednakże i te miecze, mnie
jakoby na lekkość od nieprzyjaciela posłane, w imię Boże
przyjmę, mając to za pewny znak zwycięstwa”. Jeszcze te miecze w
skarbie królewskim i do dziś dzień chowają.
Oboja strona już do
bitwy gotowa i chciwa, Ulrych mistrz pruski z wielkości ludu
zbrojnego, a król z sprawiedliwej rzeczy zwycięstwa się nadziewa.
Uderzą przeto w trąby, w bębny, znak ku potkaniu dając, a kożdy
jako prawy hetman swoje do śmiałości męskiej pobudza. Wypuścili
wtem Niemcy działa, ale z łaski Bożej żadnej szkody w Polakach
nie uczynili. Stoczyli potem z obu stron tak ogromną bitwę, że
daleko grzmot zbrój jakoby dom dom, a wieża wieżę waliła) było
słyszeć : tak na godzinę wątpliwa bitwa trwała. Krzyżacy widząc
słabszy róg być prawy u naszych (w którym była Litwa, Ruś i
Tatarzy uszykowani) w nie pędem uderzyli, w czym jednak się nie
omylili, bo zbrojnego ludu niemieckiego ręcznej bitwy wytrwać nie
mogąc Litwa, Ruś, Tatarzy tył podali, że drudzy aż się w Litwie
(powiedając być przegraną królewską i Witułtową) zostali. Sami
Smoleńszczanie Rusacy mężnie się pod trzema chorągwiami
zastawili, hydząc się szkaradą ucieczką, czym nieśmiertelną
sobie męstwa i dzielności sławę sprawili. Straciwszy potem ufiec
jeden do Polaków się przyłączyli na lewy róg. W tym też Jan
Żarnowski, Czech, który cudzoziemce Czechy, Morawce etc. sprawował,
uciekł z swoimi, mając zmowę z Niemcami, który potem cześć
stracił.
Bili się jednak naszy
mężnie, ale gdy wtem królewską chorągiew Niemcy wydarli (a
Marcin Wrocimowski krakowski chorąży ją w poruczeniu miał),
rzucili się do niej Polacy i tak się mężnie o nię bili, że jej
zaś dostali, zatem też już Niemcy szwankować poczęli. Dokazował
na ten czas męstwa grof z Lusacyi, niejaki Dypoldus Kikierzyć,
zawołany rycerz, który w zupełnej zbroi będąc, przebijał się
przez wojska polskie aż do króla, a gdy na się drzewa złożyli,
Zbigniew Oleśnicki króla uprzedził, a Dypolda z konia zbił, tam
go potem drabanci królewscy dobili. Nie lada to męsztwo było
dzierzkiego młodzieńca Oleśnickiego, bo nałamanym już drzewem
tego dokazał, za co potem od króla uczczony, gdy duchownym zostać
umyślił, krakowskim biskupstwem.
Sześćnaście potem
ufów niemieckich chcieli swego poprawić, ale i tych siła ustała,
pierzchać tedy wszyscy poczęli, a naszy tym śmieliej nacierali,
goniąc bili, siekli, drugie wiązali, aż do samego zmierzchu. Do
obozów się potem łańcuchami otoczonych i rożnami otykanych
rzucili, gdzie też co się nawinęło nie żywili, wielkość
skarbów, rystunku i naczynia wojennego, dział także dóstali.
Wina, których było w obozie dosyć, kazał król (dla jadu) obsiec.
Rozmaitych tam przypraw na męczenie Polaków naleziono, jako płótna
łojem, żywicą i woskiem napuszczane etc., ale sobie byli ten dół
ukopali.
Tak w dzień św.
Rozesłańców to sławne zwycięstwo król polski Władzisław nad
Krzyżaki otrzymał, którzy ze wszystkiego prawie krześcijaństwa
dla wygładzenia Polaków pomocy sobie byli zebrali, ale je Bóg dla
pychy i innego łotrostwa pokarał.
W tej bitwie
Ulrych Jungingen mistrz pruski, który miecze krwawe z hardości
królowi był posłał, od chudego draba zabity, a przy nim 300 albo
jako inni kładą 400 kontorów, z wielkością paniąt i rycerstwa,
których wobec wszystkich 50 000 być piszą, poległo. Poimani
Kazimierz książę szczeczyńskie przez Skarbka z Góry i Konrad
książę oleśnickie przez Czecha z Salce, a ci byli z strony
pruskiej, z narodu królów polskich idąc. Poimany też Jerzyk
Kerczdorf grof ze 40 paniąt czeskich, a tak więźniów wszystkich
spólnie 40 000 się nalazło, a nie dziw temu, gdyż wojska
niemieckiego 140 000 było. Wypuszczeni są z więźniów niktórzy
ślubem zawiązani, drugie do Polski zabrano, a na zamkach chowani,
jako księże szczeczyńskie, oleśnickie i inszy. Dwu kontorów
wziął sobie Witułt, Marquarda Salisbacha kontora brandeburskiego i
Samborga, którzy iż na zjeździe niktórym pod Kownem matkę jego
zsromocili i na ten czas już więźniami będąc, nic z swej
hardości nie upuszczali (acz się za nimi król przyczyniał), dał
ich Witułt ściąć.
Rozesłał potem król
do Polski gońce, aby od Boga dane zwycięstwo wszem stanom objawili,
zaczem wszystka Polska rozweselona Bogu dzięki (od którego
wszelakie zwycięstwo) oddawała.
Po też porażce smętni
Krzyżacy, z Malborku przyjachawszy, żądali u króla pokornie, aby
rycerstwu poległemu pogrzeb uczynić dozwolił, na co król
zezwolił, oświadczając się i z płaczem, że z ich śmierci się
nie kocha, wolałby był zgodę, której oni chować nie chcieli.
Mistrz tedy pruski Ulrych Jungingen z poboiszcza wyzuty ze
wszystkiego, do Malborku poczciwie prowadzon a tam u Św. Anny
pochowan. Inszy kontorowie i bracia, panięta także z rycerstwem
poległym, kożdy według stanu pogrzebiony.
Z naszych Polaków
pospólstwa też (jako w tej krotochwili bywa) niemało zginęło, a
z celniejszych dwa tylko szlachcicy, Jakubowski i Ciulicki mężnego
ducha bitwie wypuścili.
Henryk z Pławna kontor
we Świeciu tymczasem, póki król na pobojszczu za zwycięstwo Panu
Bogu dziękując nabożeństwo swe odprawował, on lud co narychlej
zbierał, a Malbork nim osadził. Zatem król z wojski swymi się
ruszył. a Mąlbork ze trzech stron obegnał, Polacy naszy od Nogatu,
od Wisły Litwa, a z południa Rusacy z innym kozactwem się
położyli, a bez przestania z strzelbą mury tłukli. Gdy to
oblężenie malborskie trwało, mało nie wszystka szlachta pruska,
chełmieńska, pomorska ze czterzema biskupy, to jest chełmieńskim,
warmieńskim, pomezańskim i sambijskim dobrowolnie w moc królewską
się poddali. Miasta także i zamki w obronę swą król przyjął,
jako naprzód Gdańsk, Królewiec, Elbiąg, Toruń, Chełmno,
Świecie, Gniewo, Czczewo, Nowe, Brodnicę, Brandenburg i inszych
wiele. Gdzie nad inne chęć Elbinżan przeciw Polakom się pokazała,
którzy Wernera Tetingera kontora swego z zamku wyrzucili, a zamek
królowi podali, na którym Jana z Tarnowa wojewodę krakowskiego
król przełożył.
Ten to Werner Tetinger
nabarzej przeciw Polakom na wojnę wołał, a gdy drugi kontor z
Mewy, grof von Wenderi (zabity potem w tejże bitwie z drugimi) tego
rozradzał i do pokoju z Polaki mieć się radził, Tetinger mu serce
zajęcze, a nie męskie przypisał, a sam potem napierwej z
pobojszcza jak zając do lasu dunął. W tym oblężeniu Malborka
gdański pleban (który tam na ten czas był) z zamku malborskiego
wyjachał, jakoby dłużej nie mogąc oblężenia wycirpieć, a z
sobą 30 000 złotych czerwonych podwójnych miedzy księgami i
inszymi statki wywiózł dla zbierania (przeciw naszym) rajtarów,
którego Polacy, zdrady się nie spodziewając, wolno przez swe
wojska, oglądając się na starość i na godność urzędu jego,
przepuścili. A tu się ucz, miły rycerzu, jako w sprawach wojennych
nie kożdemu dowierzać trzeba, boć czasem rychliej owczym odzienim
niżli zbroją przemyślny zwojuje.
Władzisław król
osadziwszy zamki i miasta dobrowolnie w moc swą podane Polaki z
zasłużonymi Czechy, od Malborku się ruszył, mogąc go już w
kilka dni przez podanie dostać, nie słuchając w tym zdrowej rady
Mikołaja Trąby podkanclerzego koronnego, który z płaczem
dłuższego oblężenia Malborku prosił. Barzo tego odstąpienia
Krzyżacy byli wdzięczni, gdyż od Henryka von Plawen komora swego
ledwie na kilka dni do obrony zamku byli uproszeni. A zatem się
więcej cieszyli, gdy król odjeżdżając na konia wychowałego i
czerstwego wsiadł, który pod nim tudzież padł i zdechł, co złą
wróżką pospolicie bywa. Radzyna jednak król nazad jadąc dobył,
którego próżno polscy żołnierze od grynwaldskiej bitwy dobywali.
Tam piętnaście paniąt niemieckich Krzyżaków poimano, które do
Polski król pod strażą posłał, insze wolno puścił.
MISTRZ PRUSKI
DWUDZIESTY I CZWARTY
Na miejsce Ulrycha von
Jungingen mistrza pruskiego, swą porażką i śmiercią na polu
grynwaldskim sławnego, wybrany jest Henryk von Plawen, za panowania
Zygmunta cesarza i szcześliwego królowania Władzisława Jagiełła
w Polszcze, Roku Pańskiego 1407.
Ten zaraz myślił się
mścić braci swoich śmierci, miast też i zamków, które się
królowi poddali zdobywać, przetoż wojska co rychliej zbierał,
wziąwszy od gdańszczan pożyczanych sto tysięcy złotych, bo się
już ci byli znowu do niego przekinęli. Miał o tym sprawę prętką
król w Nieszewie będąc, przetoż dwór swój wnet wyprawił, do
których się (widząc potrzebę) Sandywoj Ostrowiecki wojewoda
poznański, Dobrogost z Szamotuł kasztelan i Marcin z Łabiszyna
wojewoda brzeski z swymi pocztami przyłączyli, tak iż wszystkiego
wojaka polskiego 6000 było, którzy do Koronowa się ruszyli. Michał
Kochmeister hetman wojska krzyżackiego, mając sprawę o małym
wojsku naszych, a ufając mnogości ludu swego zbrojnego, gotów był
do bitwy, pewnie się zwycięstwa nadziewając.
Gdy się u Koronowa
zjachali, a niżli z sobą bitwę stoczyli, niejaki Konrad Niemczyk,
Szlężak, z strony krzyżackiej wyjachał na harc, z naszych którego
mężnego wywołując. Tudzież Jan Szczyciński, Polak, ku niemu z
kopiją na harc wyskoczył, a gdy w się śmiele uderzyli, Polak
Szczyciński Niemczyka Szlężaka z konia zbił i żywo go poimał.
Natychmiast dane z obu stron znaki do bitwy, a z zapalczywą
śmiałością i ogromnym trzaskiem się potkali; gdzie gdy bitwa z
obu stron chwilę wątpliwa stała, Michał Kochmeister hetman
krzyżacki „Fryd” począł wołać, na co i naszy spracowani
przyzwolili, a spocierawszy sobie czoła, do siebie się znowu
rzucili, co dwakroć wytchnąwszy sobie, czynili. Trzecią razą nie
folgując sobie, okrutnie w się uderzyli, a wtem Jan Ostrowicki z
domu Toporów Miąszy rzeczony, miedzy krzyżackie ufy skoczył, a
przebiwszy się do ich chorągwie, chorążego ściął i chorągiew
porwawszy za szyję ją sobie wetknął, tak mężnie nazad do swych
Polaków przez niemieckie wojska z chorągwią się przebił. Zaczem
Niemcy się pomieszali i szyki zmylili, wsparci potem od naszych,
gdzie kto mógł ubiegał, naszy lepak za nimi bijąc, siekąc,
wiążąc, gonili. Tam poimany Michał Kochmeister hetman z inszymi
Krzyżaki, którzy królowi w Inowłocławiu są oddani, król
więźnie ślubem zawiązawszy, aby na dzień pewny się stawili,
wypuścił, ale Kochmeistera hetmana do Chęcin na zamek zasłał.
Pobitych Krzyżaków 8000 być kładą, a toć prawa bitwa była.
Udarowani przeto hojnie od króla mężni rycerze polscy.
Tegoż roku trzecikroć
Krzyżacy przez Piotra Szafrańca podkomorzego krakowskiego pod
Tucholą okrutnie porażeni, z której bitwy ledwo uciekli Jan książę
monsterberskie z Eberhardem biskupem wircburskim. Te trzy rany prawie
nieuleczone Krzyżakom były, że długo potem wskurać nie mogli.
Mistrz pruski
Henryk Plavenius nie śmiejąc już z królem bitwy staczać,
rozgromionego rycerstwa swego ostatki zebrawszy, Stumę zamek obegnał
i wziął, potem się gdańszczanie i toruńczanie od króla do
mistrza przekinęli, które wziąwszy zaś w moc swą, o zamek
toruński się nie kusił, bo tego mężnie królewscy żołnierze
bronili.
W tych czasiech król
Władzisław oddawszy Panu Bogu swe modły w Gnieźnie za szcześliwe
zwycięstwa, Wielgopolany do Pomorza wyprawił, a ziemię mieczem i
ogniem (zamków nie ruchając) wdłuż i wszerz spustoszył. Radzyna
też zamku na ten czas dobywając naszy tak dostali, gdy się rzucili
Polacy do szturmu, ksiądz jeden krzyżacki naskrzętny z działa w
nasze uderzyć chciał, ale źle wymierzywszy w swoje trafił.
Niemcy, mnimając by zdrada, broń pomiatawszy wolno się dawali,
także naszy zamek opanowali, Niemcy posiekszy. Tąż wyprawą Nowe
zamek i miasto Polacy wzięli.
Gdy te burdy w Prusiech
były, Zygmunt król węgierski mając z Krzyżaki zmowę, aby z Prus
Polaki wywabił, Ściborza z Ściborzyc, Polaka z herbu Hostoja,
wojewodę siedmigrockiego (tego urzędu Scibor dostał męstwem, gdy
z Zygmuntem królem od Turków porażonym do Dunaju uciekał, a w
łódź prętko wskoczyć za królem nie mógł, tak zbrojny Dunaj
przepłynął), ze 12 ufów Czechów, Morawców i Rakuszan na
burzenie Polski posłał. Który gdy włości sądeckie burzył i
Stary Sądecz z niktórymi wsiami spalił, naszy podgórzanie od
króla dla obrony zostawieni, zebrawszy się k niemu ciągnęli, a u
Bardejowa go obciążonego łupy dogoniwszy, wielkim pędem nań
uderzyli i porazili, tylko Ścibor ledwo sam do Bardejowa uciekł.
Tychże czasów jedno po drugim Pan Bóg Polakom zwycięstwo dawał.
Bo Herman mistrz iflantski chcąc poratować bracią pruską
znędzoną, zebrawszy z Czech, Morawy i z Niemiec wojska wielkie, pod
Golub przyciągnął i tam wojska zostawiwszy, sam do braciej do
Malborku jachał. Naszy co w Rypinie i Bobrownikach dla obrony byli
zostawieni, dowiedziawszy się o świeżym wojsku niemieckim, za
powodem Dobiesława Puchały herbu Wieniawa, przeważnej a pamięci
godnej rzeczy się ważyli. Albowiem maluczki a nierówny poczet
przeciw wojskam niemieckim mając, na nie się (ale fortelem) pokusił
mężny Puchała i zasadziwszy kilka rot w miejscach skrytych, sam
się pod Golubiem w małym poczcie nieprzyjacielowi ukazał. Niemcy
jako na pewne niemu się rzucili, a on je zawiódszy miedzy swe,
dopiero męsztwa dokazował. Widząc jednak nierówną czyście w to
ugodził, na górach różnie trębacze z bębnami postawił, przy
nich po trzech z proporcami jezdnych, co widząc i słysząc Niemcy,
mnimając by lud więtszy z Polski ciągnął, tył podali, a naszy z
kątów się wyrywając, bili, siekli, kłóli i pod Golub aże
gonili. Straż miejscka to bacząc, bramy przed swymi zawarli, bojąc
się, aby z nimi Polacy do miasta nie wpadli. Tak przed bramą
zostawszy Krzyżacy, ściśnieni od Polaków, poczęli od siebie broń
miotać, a dobrowolnie wiązać się dali. Nawiązali Polacy
pomamionych Niemców tak wiele, że ich było w czwórnasób więcej
niżli samych zwycięzców. Do Rypina potem związani z ich fendiami
byli prowadzeni, gdzie gdy naszych, od których byli porażeni małą
kupkę widzieli, ze wstydu i boleści aż plwali na swoję
nieśmiałość.
Tak ten rok znaczny
wiecznie zostanie za sześciorakim polskim zwycięstwem, za które
król z rycerstwem Panu Bogu nabożnie dziękował i do Krakowa
przyjeżdżając pieszki z Niepołomic szedł, Bogu, a nie sobie
zwycięstwo przypisując. Niesione przed nim były 51 chorągwi
pruskich, które Polacy na polu grynwaldskim wzięli, a w kościele
na zamku krakowskim są powieszone, którego zwycięstwa pamiątkę i
dziś te chorągwie widzimy.
Ugodę potem na drugi
rok, 1411, król polski z Krzyżaki uczynił, milszą zwyciężonym
niż zwycięzcom, z tym sposobem, iż król wszytkie miasta i zamki,
którekolwiek przez walkę wziął, miał mistrzowi pruskiemu wrócić
i więźnie wszytkie wypuścić. A Krzyżacy ziemie żmudzką Litwie,
a Dobrzyń Polakom wrócić przyrzekli, tym jednak obyczajem, aby
ziemia żmudzka po śmierci królewskiej i Witułtowej wiecznie
Prusom ex była zapisana. Mistrz zaś pruski za utraty królowi sumę
sto tysiąc kop groszy płaskich dać miał.
Henryk grof von Plawen,
za którego czasów się to działo, mistrzem pruskim będąc, od
Kochmeistera do więżenia jest dany, w którym siedm lat leżał
naprzód w Pokrzywnie, potem w Lochsteten, tamże też umarł, w
Malborku u Św. Anny pochowan.
PIĄTY I DWUDZIESTY
MISTRZ PRUSKI
Michel Kochmeister wójt
Nowej Marchiej, co mistrza Plaweniusza poimał i wsadził, na stolicę
mistrzowską jest wybrany roku 1410, jako Pruska Kroniczka świadczy,
za panowania cesarza Zygmunta a Władzisława Jagiełła króla
polskiego.
Nie strzymał ten
mistrz z swymi braciszkami ugody królem uczynionej, ale zaraz w
dobrzyńską ziemię wtargnął, a bez odporu pustoszył, szlachtę i
lud inszy krześcijański poimany (gorzej niż poganin) wiesić kazał
wiele okrucieństwa czynił. We Gdańsku też Krzyżacy kupce
poznańskie, a w Trysmemlu i w Ragnecie litewskie i żmudzkie
okrutnie nad danie wiary pomordowali i dobra ich pobrali.
Roku tedy 1414
Władzisław król polski poruszony będąc tymi krzywdami, z bratem
Witułtem wojska złączywszy, do Prus ciągnął, którym na pomoc
niemało książąt szląskich, Czechów, także i Morawców
przybyło, tak że tym wojskiem nie tylko Prusy, ale i niemałą
część świata mógłby był król (jako Kromer powiada) posieść.
Mało jednak na ten czas sprawili, bo wziąwszy tylko kilka miast,
jako Neidburg, Hohenstein, Allenstein, Guttestat, Zyrgony, Prabutę,
Bischofswerder i Kreuczburg, częścią mocą, częścią przez
poddanie, daliej nic takiego nie sprawili.
Obległ był król
Toruń, a Witułt Chełmno, których by byli barzo rychło dostali,
by ich mistrz pruski był oszukał. Wysłał bowiem chytrze listy
przez posła, jakoby do siebie od kontora brodnickiego pisane, w
których kontor oznajmował, że prze niedostatek żywności i
słabości murów zamkowych Polakom dłużej się bronić nie mogę.
Poseł już umyślnie tam szedł z listy, gdzie Polacy obozem leżeli,
poimany i listy mu wzięte, z których wyrozumiawszy król łatwie
Brodnice dobycie (która była we wszystko dobrze opatrzona obroną
miejsca, spiżą, ludźmi i strzelbą), ruszył się od Torunia i
Witułt od Chełmna do Brodnice, ale poleżawszy koło niej miesiąc
cały, nic nie sprawili. Bo wtem od papieża Jana XXIII legat Jan
biskup lausański przyjachał, który łatwie to u króla otrzymał,
że do dwu lat z Krzyżakami pokój postanowili, a rozsądek sporu
krzyżackiego z Polaki konstancieńskiemu concilium zlecili. Tak
wojska prawie Kserksesowe rozpuszczono, a do domów swych z łupami
wyciągnęli. Kusił się potem Władzisław król o jednanie z
Krzyżaki dla ziemie żmudzkiej, złożywszy sejm na pany litewskie i
żmudzkie pod Weloną, ale próżno pracował, bo Krzyżacy na
kondycyje żadne nie zezwalali i tak się rozjechali.
Krzyżacy bezbożni
jałmużnicy polscy nie przestawali jednak królowi polskiemu,
chciwemu zgody, szkód czynić, przymierze gwałcąc. Dlategoż król
znowu do Prus się wyprawił, ale tę wojnę Bartłomiej Cepra
arcybiskup mediolański, legat papieski, miedzy nimi rozjął i
przymierze do dwu lat utwierdził.
Tymi czasy Eryk król
duński, szwecki, nordweski i książę pomorskie do obozu
królewskiego przyjechawszy, z królem Jagiełłem przeciw Krzyżakom
i inszym stron swych nieprzyjacielom sprzymierzenie uczynili pod
przysięgami takie, że gdyby któryś z tych, król albo Witułt
tego nie trzymać chciał, poddani jednak od te j przysięgi wolni
być nie mieli. Toteż miedzy sobą spólnie zamknęli, aby jeden bez
drugiego wojny nie zaczynał i tak się rozjechali.
Straszny przypadek na
ten czas Władzisława króla potkał, gdy z Poznania do Srzody
jechał, bo w jasny dzień z nagła chmurami gęstymi niebo się
zaćmiło, a z trzaskiem piorun uderzył na wóz królewski, gdzie
woźników czterzech królewskich, drabantów dwu, wojewody też
poznańskiego i sędomierskiego koni pod dworzany dziewięć, a pod
giermkiem dzianeta królewskiego jednym razem pobił, dworzanom samym
nic nie było, tylko na giermku szatę rozdarł. Król też chwilę
jakoby bez dusze leżał, potem gdy ku sobie przyszedł, nic mu nie
wadziło, jedno iż kilko dni niedobrze słyszał, a w ręce prawej
trochę bólu czuł. Dawali niktórzy przyczynę przestrachu tego od
Boga dla małżeństwa z Granowską etc.
Michał Kochmeister von
Sternberg mistrz pruski dziewięć lat na tej stolicy będąc, z
urzędu się wyprosił, we Gdańsku umarł, u Św. Anny w Malborku
pochowan.
Ten Malbork dobrze
murem i wieżami obwarował.
MISTRZ PRUSKI
DWUDZIESTY I SZÓSTY
Paulus von Rosdorf na
urząd mistrzowski roku 1419 za panowania Zygmunta cesarza a króla
polskiego Władzisława Jagiełła jest wybrany, człowiek więcej
pokoju niż wojny pragnący. Ale zakonnicy miIi Krzyżacy swoje
broili i szkody, gdzie mogli, czynili, do czego był im powodem
Zygmunt cesarz, który przez listy Krzyżaki napominał, aby z Polaki
wojnę zaczęli. Posyłał te listy cesarz posłami w żebracze
odzienie obłóczonymi nieznakomicie, a wtem się trafiło, że jeden
z nich na drodze w Koninie (mieście w Wielkiej Polszcze) umarł,
przy którym w płatach żebraczych listy są nalezione a zdrada
odkryta.
Nie mieszkaną widząc
król, uprzedzić fortelu umyślił i polskie, ruskie, litewskie
rycerstwo ruszył, a do Prus wciągnąwszy, ziemię bez odporu
pustoszył i zamków kilka wziął. Bo za poradą Niemczyka Konrada,
Ślężaka, Krzyżacy, których było 30 000, bitwy zwieść z królem
nie śmieli, ale do bronienia zamków się udali, przy Drwiący
zostawiwszy kilka ufów, aby naszym przebycia bronili, które naszy
pogromiwszy, włości szeroko pustoszyli, Wąbrzeźnia i Golubia
dobyli i spalili, gdzie 400 rajtarów i knechtów, starszych
Krzyżaków 15 poimali i korzyści wielkie wzięli.
Starał się w te czasy
poseł Zygmunta cesarza, biskup korbawski, o pokój miedzy nimi, ale
być nie mógł, bo król ukrzywdzony a k temu zdradą listów
ostrzeżony będąc, nie zezwalał. Miał na ten czas król od
wojewody wołoskiego 400 kazaków na pomoc posłanych, który pod
Malborkiem Krzyżakom szkody czynili, na które, gdy się Krzyżacy z
Malborka wyrwali, Wołoszy widząc nierówną do lasa dunęli,` a
Krzyżacy po nich, lecz Wołoszy wpadszy w gęstwią a z koni
siadszy, włóczniami i gęstą strzelbą z łuków tak się mężnie
bronili, że Niemcy pierzchać musieli do zamku, a tam ich Wołoszy
goniąc siła pobili i poimali, i tak z zwycięstwem i z łupami do
obozu się królewskiego wrócili. Jędrzej też Brochocki starosta
bresteński herbu Osoria tymże szcześciem 800 rajtarów i knechtów
krzyżackich z Nieszewy poraził, aż komendator uciekł, a jego
viceregent z inszymi poimani, drugich chłopi po lasach błądzących
bili.
Paweł Wężyk,
Niemiec, Drachimow zamek, który byli Krzyżacy niedawno ubieżeli,
królowi podał tym sposobem: łowczymi sieciami do zamku Polski w
nocy wciągał, a potem gdy się zmocnili, zamek opanowali, za co ten
Wężyk żołdem rocznym w Wieliczce był opatrzon. Miał też na ten
czas mistrz pruski wojska niemało i bitwę Polakom dać chciał,
tylko czasu a pogody patrzył. O czym król wiadomość mając,
zaniechawszy oblężenia zamku kowalewskiego, przeciw nim część
wojska wyprawił, a sam z Witułtem pod Toruń ciągnął, ale nic
się sprawić nie mogło, bo Krzyżacy o przyjeżdzie wojska
polskiego usłyszawszy, do zamków z pola uciekli, król też
panowaniem powietrza w Toruniu od oblężenia odwiedzion,
przedmieścia jednak i włości okoliczne spalił i spustoszył.
Już daliej poddani
mistrza pruskiego ścirpieć tego ziemie burzenia nie mogli i przetoż
panów swych Krzyków sfrasowali, prosząc, aby tym burdam koniec
uczynili. Tym przymuszeni u króla łaski prosić musieli, a pokoju
za niewolą żądali. Złożono im dzień 27 wrzesznia a miejsce u
Mielna jeziora do obozu królewskiego dla stanowienia pokoju, gdzie
przyjachawszy to mocnie trzymać zamknęli, aby Krzyżacy żmudzkiej,
sudawskiej i niestowskiej ziemie się wyrzekli i odstąpili; druga,
aby z przewozu toruńskiego przez Wisłę połowicę myta królowi
postąpili; wojenne także nakłady królowi nadgrodzić, aby winni
byli.
Tę ugodę najwyższy
mistrz krzyżacki Eberhardus listy swymi potwierdził. Król lepak
Krzyżakom miał zamki wojną pobrane wrócić i tak przyjaźń miała
trwała z obu stron stać. Ale niedługo potem za namową Zygmunta
cesarza tę ugodę Krzyżacy zrzucili, czego gdy się król polski
chciał mścić a swego wojną dochodzić Zygmunt cesarz, widząc, iż
nie żart, prosił króla na przyjacielską rozmowę do Kiezmarku,
gdzie król tylko swe posły posłał, tamże za przyczyną panów
węgierskich ugoda z Krzyżaki się stała, którym, aby dosyć
uczynili u Mielna postanowieniu, rozkazano. To k temu przydali, aby
też zamki na litewskich granicach założone Krzyżacy zburzyli, a
sobie materyją zabrali. Dosyć potem uczynili temu, zwłaszcza
podaniu ziemie żmudzkiej etc. Krzyżacy i granice miedzy sobą z obu
stron z Witułtem ułożyli, której zgody jednak niedługo było.
Chytrze bowiem Krzyżacy z Zygmuntem cesarzem obmyślawali rzeczy
swe, do czego, aby drogę tmieli, Witułta królem litewskim uczynić
chcieli i już korony od cesarza niesione były i mistrz pruski
Paulus von Rosdorf, Sifridus iflantski z bracią zakonną, innych
także gości dosyć na koronacyją było wezwano, ale za polskich
rycerzów czujnością (którzy na granicach przebycia tym posłom
bronili) do skutku nie przyszła. Rychło potem Witułt książę
litewskie umarł.
Mistrz pruski Paulus
Rosdorf aczci by był rad pokojowi u Mielna postanowionemu, ale
drudzy bracia i kontorowie nie mogli się uspokoić, ale po staremu
(za powodem Swidrygałowym książęciem litewskim) dobrzyńską i
kujawską ziemię wojowali i 24 miasteczek spalili. A szlachta też
polska zebrawsży się uderzyli na nie i porazili je, a bez lutości
(wzajem oddając) i broń pomiotające bili. Teodoryk marszałek
iflantski z siedmią kontorów pruskich poimany i 4 chorągwie
krzyżackie naszy wzięli, które na znak zwycięstwa w Krakowie
zawiesili.
Broili potem Krzyżacy
ustawicznie już jawnie mieczem, już potajemnie chytrymi namowami
królowi szkodząc, czego nie chwalił im mistrz ich człowiek
spokojny, którego oni słuchać (choć to starszego) nie chcieli,
ale go w zgardzie mieli. Władzisław król polski będąc poruszony
złamaniem ugody przez Krzyżaki, Sandywoja Ostroroga z szlachtą
Wielkiej Polski i z Czechami do Nowego Margrabstwa wyprawił, którzy
za krótki czas ziemicę zwojowali i dwanaście miast przedniejszych
i obronnych pod Krzyżaki dostali. Na ten czas i Iflanci mieli za swe
od Zygmunta wielkiego książęcia litewskiego, który ich ziemię
przez dwanaście dni srodze splundrował.
Do Prusów się
też za rozkazaniem królewskim i sejmowym zezwoleniem Mikołaj
Michałowski herbu Róża, kasztelan krakowski, z wojski ruszył,
któremu Czapko Czech swymi ufy przybył. Tak pomorską i pruską
ziemię przez kilka miesięcy wojowali, Czczew spalili i więcej niż
dziesięć tysięcy więźniów poimali. Oliwę klasztor bogaty
spalili i zamek Jasieniec zburzyli, więźnie posiekszy. Nie oparli
się tym razem aż po morze Polacy, pustosząc wszystko Pomorze, tak
że tylko czternaście siół miedzy jeziory zostało. Widząc już
gwałt Krzyżacy łaski prosili, a stanowienia przymierza gdy żądali,
za pewnymi kondycyjami jest do 12 lat postanowione.
Roku 1434 Władzisław
Jagiełło król polski umarł, a na miejsce jego Władzisław
trzeci, syn jego, na królestwo obrany i koronowany. Tegoż roku
mistrz iflantski z swoimi Krzyżaki za powodem Swidrygałowym srodze
włości litewskie pustoszył, a gdy się łupami obciążony przez
żmudzką ziemię wracał, Żmodź las gdzie miał ciągnąć gęsty
spodrębowali, a gdy w pośrzodek lasu Niemcy przyszli, drzewo na nie
walili i tak je fortelem zrobili, że ledwo z małą drużyną sam
mistrz i to ranny uciekł. Wzięli potem Krzyżacy z młodym królem
Władzisławem przymierze, które na chwilę stało.
Paulus von Rosdorf
mistrz pruski, człowiek spokojny i dobry, na urzędzie swym 19 lat
będąc, z niego od swowolnych Krzyżaków złożony jest, ale niż
inszego sobie obrali on umarł a w Malborku u Św. Anny pochowan.
DWUDZIESTY I SIÓDMY
MISTRZ PRUSKI
Konradus von
Ehrlichshaussen na urząd mistrzowski jest wybrany Roku Pańskiego
1438, za panowania cesarza Olbrychta a szcześliwego Władzisława
tego imienia trzeciego Jagiełłowica królowania. Człowiek to był
barzo dobry, a żadnej chuci do wojny nie miał.
Władzisław
Jagiełłowic król polski na węgierskie królestwo świętego
Szczepana koroną w Biłogradzie koronowany roku 1440 w dzień św.
Aleksego.
Roku zaś 1444 po
szcześliwych nad Turkami zwycięstwach, w nieszczesnej bitwie pod
Warną Władzisław król polski i węgierski mężnie się bijąc, z
wielkością rycerstwa polskiego i obcego poległ.
Kazimierz wielki
ksiądz litewski na królestwo polskie koronowany w Krakowie roku
1447, z radością ludu pospolitego.
Przez te czasy
spokojnego mistrza mając Krzyżacy, zwątlonych też sił będąc,
próżnowali a w rozpuście wielkiej żyli, co barzo mistrza
frasowało, że od tego ciężkiego frasunku śmierć musiał mieć,
cnotliwy człowiek Konrad Ehrlichshausen prawie. Na urzędzie był
lat 12, w Malborku umarł, tamże pochowan.
ÓSMY I DWUDZIESTY
MISTRZ PRUSKI
Ludwik von
Ehrlichshausen, za panowania Frydrycha cesarza tego imienia trzeciego
a za szcześliwego królowania Kazimierza króla polskiego, na
mistrzowską stolicę jest wybrany Roku Pańskiego 1450.
Za rządu mistrza tego,
rozpustą i okrucieństwem krzyżackim szlachta pruska i miasta
główniejsze obrażone, nie chcąc już dłużej tej niewoli
cirpieć, spiknęli się miedzy sobą, a z zamków i miast
wyrzuciwszy Krzyżaki, sami je opanowali. Wyprawili potem do króła
zacne posły z szlachty: Hans von Baizen, Augustyn de Schewe,
Gabryjel von Baizen, Mikołaj z Wołkowa sędzia czczewski. A z
miast: Lorenc Czeyc chełmieński, Rydiger von Birken toruński,
Lorenc Pilgrim elbiągski burmistrzowie, Jan Kal brunsberski, Griger
Schwach królewiecki, Mikołaj Rodman z Knajpowa, Jan Meideburg
gdański. Panowie radni byli posłani, podawając zamki i miasta.
Którzy do króla Kazimierza przyjachawszy, szyroką rzeczą swe
doległości od okrutnych krzyżaków ozdobnie przełożyli, jako
żony od mężów, panienki, dziewki gwałtownie mistrzowie,
kontorowie, a za nimi i inszy Krzyżacy na swą wolą brali, imiona
także, domy, dobytki i insze rzeczy onym biorąc na swój pożytek
obracali, inszych też doległości swych ciężko się uskarżali,
pokornie prosząc, aby ich król w obronę i w opiekę swoję
przyjął, ślubując mu wierną poddaność i posłuszeństwo, jako
i potomkom jego królom polskim na potem będącym, wiernie oddawać.
Król Kazimierz
naradziwszy się z pany koronnymi zezwolił na to i tak Prusy za
poddane swoje (mając na nie przyrodzone prawo) w obronę i w opiekę
swą przyjął z senatem koronnym. Zatem posłowie pruscy królowi i
Koronie Polskiej imieniem obywatelów ziem namienionych przysięgali,
oddając się w poddaność królewską ze wszystkim (jako to szerzej
ich przywileje opisują), a ślubując nigdy Korony Polskiej nie
odstępować, ani żadnych jawnych albo tajemnych rozmów,
stanowienia, przymierza, zjednoczenia z mistrzem pruskim i z inszymi
jakiej by kolwiek godności byli nie czynić, ale zawsze przeciwko
wszelakim nieprzyjaciołom koronnym radą, pomocą być, nigdy na
koniec za jaką przyczyną od królów polskich i Korony się nie
odrywać.
Posłał potem król
Jędrzeja biskupa poznańskiego i Jana Koniecpolskiego kanclerza
koronnego do Prus, przed którymi szlachta i mieszczanie pruscy,
chełmieńscy i michałowscy wierność, poddaność i posłuszeństwo
królowi Kazimierzowi i Koronie Polskiej pod przysięgami uczynili, a
zamki wszystkie od króla naznaczonym osobam w moc podali.
W te czasy gdańszczanie
i miasta celniejsze zamki swe potłukli, urzędników nie mogąc nad
sobą cirpieć, znaki tego rozwalone mury w Toruniu, Gdańsku etc.
widzimy.
Wyprawił się potem
sam król z ozdobnymi poczty panów koronnych do Prusaków, w
Toruniu, w Elbiągu i we Gdańsku od senatorów, szlachty i miast
według świętego obrzędu przysięga odnowiona była, w słowa
króla Kazimierza i potomków jego królów polskich. Biskupi też
trzej, chełmieński, pomezański i sambijski przysięgli, czwarty
warmieński biskup u Krzyżaków w Malborku był, wszakże kapituła
jego przysięgę uczyniła.
Złożył potem król w
Grudziądzu na pruskie pany sejm, tam podatek z pogłowia (aby
Czechom, co pod Malborkiem z strony szlachty pruskiej leżeli, było
zapłacono) uchwalili, a dwór królewski na ich miejsce nastąpił,
z Janem Szczekockim lubelskim starostą, którzy Malbork mocno
oblegli.
Tamże pruskie ziemie
są zjednoczone i wcielone do Korony Polskiej i sześćnaście panów
radnych z szlachty i miast wybrano, którzy by zawżdy z królem o
Rzeczypospolitej Pruskiej radzili. Cła im wszystkie wodne i ziemne,
funtcol jakoby od wagi podatki, dwa pieniądza od grzywny i narzaz
wieprzem zwany podatek król im odpuścił.
Gdańszczanie na ten
czas od króla osobliwie są uprzywilejowani, bo króla ze wszystkim
dworem uczciwie wielkim kosztem przyjęli. Tym 700 grzywien, które
Krzyżakom z miejskiego dochodu rocznie płacili, odpuścił, k temu
młyny wszytki miejsckie, Żuławę Mniejszą, którą Wisła, morze
i góry otoczyły, im darował, tawiwszy sobie trzynaście wsi i dwa
folwarki, a podatek miejski z tego wszystkiego tylko 2000 złotych
czerwonych im ustawił, z czego pierwy Krzyżakom 60000 złotych
czerwonych dawali. Miasto zamku też stłuczonego dwór mieli
królowi, spichlerz i stajnę zbudować i czterzy dni swym kosztem
króla ze wszytkim dworem, gdyby przyjachał, podejmować.
Tymi czasy z Niemiecką
Rzeszą Krzyżacy tajemnie traktowali, co się pokazało, gdy od
papieża, cesarza, kurfirstów i książąt posłowie do króla
przyjachali, prosząc, aby Krzyżakom wina była odpuszczona, a
pruska ziemia im była wrócona, radząc też, aby z tymi wojski
złączywszy się z Rzeszą na Turka ciągnął, Konstantypole mu
odjąć.
Król Kazimierz, iż
wyrozumiał bunty krzyżackie z Rzeszą na wojnę przeciw sobie, aby
je nieco od przedwzięcia ich zatrzymał, posły na sejm frankfortski
nad Meynem obiecał w tych rzeczach posłać. Zbierał tymczasem
mistrz pruski von Ehrlichshausen lud z Sasy i z inąd, a król polski
też nie mięszkał, ale lud zebrawszy, jaki mógł naprętce mieć,
przeciw mistrzowi Ludwikowi ciągnął, tak się u Chojnic potkali.
Byli sprawcy wojsk polskich: Łukach z Górki poznański, Stanisław
Ostroróg kaliski, Mikołaj Szarlej inowłocławski wojewodowie i
Derslaus Rytwiański rosperski kasztelan. Litwy też 5000 jezdnych
było pod sprawą Sudymontowica, wszyscy chciwi do bitwy.
Kanclerz koronny
Koniecpolski mądrze królowi stoczenia bitwy odradzał, ażby z 5000
Czarnkowski ludu przyciągnął, ale gdy polscy hetmani rzekli, że
woźnice ich mogą je z swymi biczmi zapędzić, zezwolił król, aby
potkanie było. Wtem straż niemiecka z polską się trafiła, a z
obu stron krwawą bitwę stoczyli i bitwę Polacy wygraną wzięli,
królowi też sprawę pewną o Niemcach dali.
Już się ku wieczorowi
skłaniało, gdy Ludwik Ehrlichshausen mistrz pruski począł swe
wojska do boju szykować, mając przy sobie książęta Rudolfa i
Baltazera żegańskie, Bernata też Szumbarta, Czecha, z wojski
obcymi. Naszy też nie mięszkając do boju się sprawili, a z obu
stron z ogromnymi okrzyki do siebie skoczyli i mężnie się bili.
Tam naszym z przodku się szcześciło, bo uf pierwszy pruski
porazili i Baltazar książę żegańskie zabite, a Bernat Szumburski
żywo poiman,, Drudzy potykali się mężnie, tak iż chwilę
wątpliwa bitwa trwała. A wtem Niemcy na uf polski źle sprawny i do
boju niezwyczajny trafili, zatem nie mając gwałtu jęli pierzchać,
a inszym serce skazili. Hamował je król Kazimierz i, aby się
wrócili, wołał, zwycięstwo za pomocą Boską obiecując, ale
kożdy ucieczką bronić się wolał. Tam zacnego rycerstwa polskiego
niemało poległo i trzysta poimanych Niemcy wzięli.
Mało i sam król w
ręce ich nie przyszedł, gdyż jedno samoczwart ujeżdżał, gdzie
jednak dogoniony przez Niemce, ubiegszy z swoimi na błoto, mężnie
się bronił, a osobliwie szlachcic litewski Woł rzeczony z zdrowiem
swoim królewskie zastawiał. Niemcy też nie spodziewając się w
tak małej liczbie króla a szkodę w koniech przez łuków z
strzałami szycie bacząc odjachali. Tak król do Nieszewy spracowany
ujachał, gdzie go Rytwiński z łaźni idąc witał, Panu Bogu
dziękując, iż go z tej trwogi wyrwał, na co mu król
odpowiedział, że się z nim inszy Polacy nie w takiej jako on, lecz
w krwawej łaźni myli. Oddawał potem dzięki Panu Bogu pobożny
król, iż go z rąk nieprzyjacielskich wyrwać raczył, porażkę tę
grzechom swoim przypisując.
Nie tak ta
porażka szkodliwa jako sromotna Polakom ła (jako kronikarze Kromer,
Miechowius, Długosz piszą), gdyż w niej 60 szlachciców ledwo
zginęło, z których byli celniejszy Piotr Szczekoczyński
podkanclerzy; Mikołaj Morski chorąży sędomierski, Jan Zawisze
Czarnego syn starosta kolski i Jan Ryżyński. Miedzy poimanymi
zacniejszy byli: Łukasz grabia z Górki, Mikołaj Szarłowski
wojewoda inowłocławski, Jan i Szczesny Tarnowscy, Jan i Mikołaj
Rytwiańscy, Egidy Suchodolski, Jan Melstyński, Sendiwoj Leżeński,
Piotr Strykowski i Bartłomiej Ogrodzieński, a ci w ciasnym więżeniu
w Malborku byli chowani.
Ludwik mistrz pruski
wesół z zwycięstwa, co Bogu dziękować miał z bracią za nie,
nad zbitymi ciały przeciw ludzkości, która i nieprzyjacioły
pogrzebem czci, męstwa dokazował, bo je za nogi do koni
przywiązawszy do rzeki włóczyli i w wodę miotali. Obóz też
królewski rozszarpawszy, 4000 wozów skarbnych z dostatkiem
wszystkiego nabyli. A zatem w strony niemieckie buczne wieści
puścili, oznajmując zwycięstwo swoje przeważne. Prusy też,
rozesławszy posły, napominali, aby się zaś ku nim przekinęli od
króla, ale wierni na przysięgę pamiętając, uczynić tego nie
chcieli.
Zebrał potem król z
Czech, Śląska, Morawy ludu po części, którymi zamki osadził
pruskie i niektórych, co się już były zwycięzcom Krzyżakom
poddały, zdobywał. Zostawiwszy potem Jędrzeja Tęczyńskiego
chełmińskiego, Piotra z Szamotuł kasztelana poznańskiego,
pomorskiego, Jana Kołdę, Czecha, niżnej ziemie pruskiej starosty,
z wojskiem służebnym dla obrony przeciw Krzyżakom, sam do Polski
odjachał.
Ludwik mistrz pruski
też się o swe dobre z kontorami i bracią jako mógł starał, a
czego mocą sprawić nie mógł, tego namowami i dary dochodził, tak
zaś Królewca Krzyżacy dostali, a Knajpow się im podać musiał.
Działdów też miasto i zamek Szlawicki niejaki, któremu go był
król poruczył, Krzyżakom wydał, ale go zaś przemyślny rycerz
Jan Kołda fortelem ubieżał, gdy sil ubrał w odzienie krzyżackie
jakoby kontor elbiągski, tak był do zamku wpuszczony, gdzie wiele
Niemców posiekszy, Działdów spalił. O Toruń się też mistrz
pruski, kusił, mając z plebanem farskim i z mnichy dominikany,
także z mieszczany celniejszymi tajemną zmowę i mało go już w
nocy nie ubieżał, ale się zdrada odkryła, a winni pokarani.
Mistrz lepak nic nie sprawiwszy, włości okoliczne burzył, co mu
też naszy oddawali i często go porażali.
Tymi czasy się też we
Gdańsku rozruch stał, wzniecony przez Marcina Roga, człowieka
nieznacznego ale chytrego, który Krzyżakom sprzyjał, ale gdy był
ścięt, wszystko ustało.
Mistrz pruski nie mając
czym służebnym zapłacić, nad którymi był starszy Udalryk
Czerwonka, Czech Polakom życzliwy, dzierżał je na słowie, dawszy
im w moc zamek Malbork, póki by im nie zapłacono. Ale bojąc się
służebni od Polaków na Malborku oblężenia, których było 6000,
posłali do króla, aby im pieniądze zasłużone dał, obiecując mu
Malbork spuścić. Król Kazimierz ułożył dań na duchowne i
świeckie, z kościołów też Wielkiej Polski śrzebro pobrano, ale
że Tomas Strzempczyński, biskup krakowski, na ten podatek zezwalał,
z Krakowa nic nie wzięto. Gdańszczanie naprzód Ulrykowi Czerwonce
40000 złotych czerwonych odliczyli. Polacy też 250 000 jemu i
towarzyszom jego dali, a ostatek pieniędzy i o wyzwolenie więźniów,
podanie także zamku, do Wielkiejnocy odłożono. Suma potem wszystka
im dana 476 000 złotych. A Czerwonka wyprowadziwszy mistrza
pruskiego do Czczewa, króla Kazimierza z pany polskimi do zamku
fortą od Nogatu rzeki wpuścił. Tak Malbork w moc królewską
przyszedł, gdzie we śrzodę świąteczną roku 1457 ze Gdańska
prosto z pokojem wjachał. Miasto się chwilę królowi opierało,
ale gdy im murom dotłuczono, musieli się poddać. Przełożony
potem starostą na Malborku od króla Ścibor Chełmski, ale go
prętko (nie wiedząc dlaczego) z niego ruszono, a Janowi
Kościeleckiemu wojewodzie inowłocławskiemu dano a Pryndocie
Lubelczykowi, aby jeden dochody sprawował, a drugi był zamku pilen.
Dwa razy potem Ludwik
mistrz pruski, gdy zamków pruskich dobywał, jest porażony i sam
mało w ręce naszych nie przyszedł. Przymierza potem u króla
prosił na sejmie piotrkowskim i snadnie by go był doszedł, gdyby
byli posłowie pruskiej ziemie nie przyjachali, prosząc króla i
rady koronnej, aby ich w obronę przyjętych znowu Krzyżakom w
niewolą ciężką nie podawali, tak k sobie króla i senat
nachylili, że o skończeniu wojny z Krzyżaki myślić poczęli.
W tym szkód, gdzie
mógł, Ludwik z Krzyżaki nie przestawał czynić, ale to sobie
polscy żolnierze dobrze nadgradzali i z łupienia ich miast i zamków
ubogaceni byli, których mocą i ubieganiem dostawali.
Rok 1462 sławnym
zwycięstwem polskim nad Krzyżaki po dziś dzień trwa, gdy Piotr
Dunin i Wojciech Górski z małymi poczty ogromne wojska niemieckie
szcześliwie porazili, że ich na 2000 poległo, a 600 poimanych. Z
naszych tylko 100 prostych żołnierzów zginęło, a jednego
szlachcica Hektora Chodoryjskiego zabito.
Od tegoż czasu
Krzyżacy siły swe stracili, których im już bez przestanku lud
królewski wątlił, szcześliwe z nich zwycięstwa odnosząc i
zamków pobranych z korzyściami dostawając.
Roku 1465 gdańszczanie
po sześćmiesięcznym oblężeniu morzem i ziemią Pucko przez
podanie pod Krzyżaki wzięli. Nowe też Miasto pruskie po długim
oblężeniu królowi się podało, którym gdy dopuszczono wolno z
miasta wyniść którzy by chcieli, 53 wozów rzeczy swoich wywieźli.
Holstein w też czasy Jan Skalski, Czech, na króla ubieżał.
Mikołaj zaś Zaliński Górę Dobrzyńską naszym w Nowie będącym
szkodliwą osadził, czego, gdy nie obaczyli Krzyżacy, gniewali się,
a jeden drugiemu niedbalstwo przypisując, w zwadzie się pobili, w
której ich 12 zginęło. A pod Kolberkiem 700 ich naszy porazili.
Po długich potem
burdach, gdy już moc swą Krzyżacy stracili, a król zamki jedne
mocą, drugie przez podanie pobrał, udał się do jednania mistrz
pruski przez Rudolfa legata papieskiego, na które sam Ludwik mistrz
z konturami swymi do króla do Torunia przyjachał, tamże ugodę
uczyniwszy, listy i przysięgami ją utwierdzili.
Tak wojna, która z
Krzyżakami pruskimi 150 lat trwała, a Kazimierz król ją z nimi 14
lat wiódł, w tym się roku skończyła 1466. A ziemię chełmińską,
michałowską, pomorską od Korony oderwane, zaś są przywrócone.
Niedługo potem żyw
był Ludwik von Ehrlichshausen, na urzędzie 17 lat będąc, w
Królewcu umarł i tamże na tumie pochowan. Bo jako król Malbork
opanował, tam swą stolicę mistrzowie mieli.
MISTRZ PRUSKI DZIEWIĄTY
DWUDZIESTY
Henryk Reus von Plawen
będąc namiestnikiem mistrzowskim pułtrzecia lata, na stolicę
potem roku 1467 jest wybrany, za czasów cesarza Fryderyka tego
imienia trzeciego a Kazimierza króla polskiego.
Ten mistrz pruski Henryk z Pławna do
króla na piotrkowski sejm jachał i tam królowi ze dwiema kontorami
przysięgał, a królowi po lewej ręce siedzial. Wróciwszy się do
Prus w Mortyndze apopleksyją umarł, nie będąc na mistrzowskim
urzędzie tylko jedenaście niedziel, w Królewcu na tumie pochowam.
TRZYDZIESTY MISTRZ
PRUSKI
Henryk von Richtenberg
na miejsce Plaweniusa obrany, który jachawszy też na sejm
piotrkowski, królowi przysięgę uczynił, a potem do Prus się
nawrócił. Człowiek to był ostry, ten Teodora biskupa
samlandskiego poimał a na zamek do Tapijej w więzienie dał, tamże
go głodem umorzył.
Roku 1473 w Polszcze, w
Prusiech wielka suchość panowała, tak iż Niemen rzekę bystrą u
Bagnety na koniu brodem przejeżdżano, u Torunia także Wisłę i
pieszki przechodzono. A zboża, jarzyny, lasy, na koniec i bory z
wielkiej suszy poschły i wygorzały, ogniemm też miast wiele
wygorzało.
Na drugi rok Katarynus
Zeno, poseł Husakazana króla perskiego, przyjechał do Polski z
listy arabskim pismem do króla pisanymi, oznajmując swe szczeście
w porażeniu Turka kilkakroć, żądając też, aby król polski z
inszymi królmi krześcijańskimi na wiosnę do Konstantynopola z
wojski przyciągnąć, a sam król perski pięćdziesiątkroć sto
tysięcy ludu swego na wygładzenie Turków, a ku pomocy krześcijanom
obiecował. Odpowiedziano posłowi na to i na insze sprawy, że król
Husakazanowi panu jego przez swe posły odpowiedź da etc.
Roku 1475 Kaffa miasto
Geweńskich, które się przez 24 lat od wzięcia Konstantynopola
mężnie Turkom broniło, od nich przez poddanie Włochów wzięte,
które zdrajce z sobą do Konstantynopola zabrał i do więzenia dał.
Henryk von Richtenberg
na urzędzie mistrzowskim siedm lat wykonawszy, umarł w Królewcu i
tamże na tumie pochowan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz