Mistrzowie 21 - 30

MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY PIERWSZY

Roku Pańskiego 1388, za Wacława cesarza a Władzisława Jagiełła króla polskiego szczęśliwego panowania, na mistrzowską stolicę Konrad von Walpot albo Walerodus jest wybrany. Ten był prawy żołnierz, człowiek okrutny a nieprzyjaciel i prześladowca wielki mnichów i księży (sam zakonnikiem będąc), tak iż i przy śmierci swojej żadnego cirpieć nie chciał.

Władzisław król gdy nie zrazu (zabawiony będąc) Witułtowi obietnicę ziścił, zwątpiwszy sobie, czego pierwej mocą nie mógł, fortylem dostać umyślił. Puścił przeto wieść, jakoby siostrę swą Ryngaiłę za Henryka mazowieckie książę (który ją jednak będąc proboszczem łęczyckim i subdiakonem, sacrae też już na biskupstwo płockie od Bonifaciusa IX mając, pojął) w małżeński stan wydawać miał, a dla uczciwości w Wilnie wesele odprawować. W tym wozów trzysta nagotował, na których pułczwarta sta mężów zbrojnych sobie wiernych i przysięgłych zakrył, a na wierzch rózmaitego źwierza bitego (jako na wesele) nakładł, a tak je do Wilna (gdzie się byli nieznacznie a gościnnym obyczajem inszy jego bojarowie zjachali) posłał. Gdy do Wilna z onymi wozy przyszli, żądał Witułtów szafarz, aby tam w zamku te potrzeby były składane z wozów. Wtem gdy przez bojara samegoż Witułta zdrada była odkryta, niż w zamek wozy były wpuszczone, rzucili się jako na gwałt z zamku Polacy i mieszczanie wileńsczy do wozów, a wywłócząc lud on zbrojny z podźwierzynia, bili, siekli i do jednego pomordowali, bojarów także mało uciekło. Podobnego fortylu użyć chciał Witułt, jako i ociec jego Kiejstut, który przedsię pod Jagiełłem Wilno był wziął, ale się na swym Witułt omylił. Dawno przedtem z swym nieszcześciem Cummanus król ligurski tego fortylu używał, gdy Masiliją miasto ubieżeć chciał, ale wydany od białejgłowy zdrowiem tego swym i z 7000 ludu swego przypłacił.

Widząć Witułt, iż mu się nie szcześciło, do mistrza Konrada Waleroda i innych Krzyżaków listy posłał, łaskę sobie u nich jednając, ślubując im nadgrodę wszystkich szkód uczynić, by go jedno w swą obronę wzięli. Co gdy mu Krzyżacy przyrzekli, osadziwszy dobrze Grodno i insze zamki swoje w Litwie, z żoną i siostrą Ryngaiłą, z córką Anastazyją i innymi pany i bojarami swymi trzeci raz do Prus zjachał, gdzie przez dwie lecie mięszkając ustawicznie z pomocą Krzyżaków pruskich i iflantskich litewskie ziemie pustoszył.

Roku Pańskiego 1390 Władzisław król niestworą Witułta brata stryjecznego przywiedziony, do Litwy się z wojskiem ruszył i osadzony dobrze zamek grodzieński obegnał, którego mocą gdy łatwie dobyć nie mógł, obleżeńce głodem do podania przywieść umyślił. Wtem swoim na pomoc z Krzyżakami Witułt przybył, a widząc nierówny swych poczet, po staremu fortelów szukał. Łańcuch tedy miąszy żelazny przez Niemen przeprowadził, a u bramy zamku grodzieńskiego założył, przy którym na Niemnie rzece spoiwszy łodzie i wiciny most budował, aby pomocy i potrzeb do zamku swoim dodał. Czujni żołnierze królewscy obaczywszy to, fortyl na fortyl zmyślili. Zaszedszy wzgórę Niemna, kłodzin co namięższych narąbili a w jeden płet spoili, także go rzeką puścili. Bystra woda na dół pędem on płet niosła, a gdy do łodzi i wicin, na których most był budowany przybył, wszystko potłukł i łańcuch rozerwał, ludzie co tam byli potopił, krom jednego Niemca, który do królewskiego obozu się uciekł.

Witołt bacząc, iż zamku obronić nie mógł, do Prus z Krzyżakami odciągnął, a król zamek grodzieński od oblężenia dnia 50 wziął. Nędza też na ten czas w wojszcze królewskim była, bo samym żołnierzom ledwo po trosze chleba grubego się dostawało, a konie odzierając snopki z poszycia i liściem z drzew karmili, czego z trudnością jeszcze dostawali, tak ziemia spustoszona była. Zostawiwszy król Jagiełło w Litwie pomoc przeciw Krzyżakom, do Wielkiej Polski odjachał, tam Warcisława książę szczeczyńskie w obronę przyjął, a on hołdownym i pomocnym być przeciw Krzyżaki się obiecał.

Tymi czasy gdy się król koło Grodna bawił, Jadwiga królowa małżonka jego drugie wojsko zebrawszy do Rusi się wyprawiła, gdzie mocą wzięła Jarosław, Przemysł, Gródek, Lwów, Halicz, Trębowlą, Żydaczów i insze zamki ruskie, a wygnawszy z nich Węgry i Ślężaki (tymi bowiem jej ociec król Ludwik te zamki był osadził), na nich Polaki przełożyła a z zwycięstwem króła z Litwy przyjeżdżającego witała.

Tegoż roku 1390 mistrz pruski Konrad Walerod, mając na pomoc Lankastra królewica angelskiego i Algerda grofa von Hohenstein, z wielkimi wojski rozmaitego narodu do Litwy, nie wiary nauczać nowo okrczonych krześcijan, ale ich pod moc i panowanie swe przywieść, jachał. Rozdzielili się z ogromnymi Prusowie wojski na troje, jedno Witołt, drugie mistrz pruski sam, trzecie mistrz iflantski z królewicem angelskim sprawowali, a z ludem wszystkim u Kowna się ściągnęli, gdzie Wilia w Niemen wpada. Stamtąd prosto pod Troki ciągnęli i mocą zamku dobywszy, spalili. Do Wilna potem obozy toczyli, a wtem Skirgaiło zebrawszy Litwy i Rusi niemało, polską też mając pomoc, dał im bitwę, ale od wielkości Niemców porażon. Sławne Niemcom swą śmiercią książęta litewskie zwycięstwo uczyniły, bowiem tam Hleb książę smoleńskie, Siemion zasławskie, Hleb Konstantynowic czartoryjskie, Iwan Lwowie książęta z innymi panięty litewskimi polegli.

Krzyżacy z Witołtem mocą już wileńskich zamków dobywać umyślili i Niżny naprzód oblegli, którego łatwie przez zdradę dostali, bo niktórzy (samaż Litwa) bramy i wieże zapalili, a tak nieprzyjaciela w zamek puszcili. Poległo tam od ognia i miecza ludu na czternaście tysięcy, a zamek wszytek zgorzał. Kusili się też o Wyszny, ale przez Mikołaja Moskorowskiego odbici z wielką swą szkodą Krzyżacy odstąpić musieli. Tam zabici nazacniejszy Algardus grof hohenstejnski i Totywił rodzony brał Witołtów, których się śmierci Witołt okrutnie mścił. Bo w tej burdzie dwaj bracia jego stryjeczni, a Władzisława króla rodzeni, gdy byli od Niemców poimani, bez lutości jednego imieniem Korygaiła Kazimierza aa dał ściąć, a Narymunta na drzewie więzowym za nogi obielić kazał, któremu sam do śmierci pomagał strzelając weń z łuku (drudzy z kusze piszą) nad braterską miłość.

A iżby niedaremna tak sławna wyprawa krzyżacka była, okolicznie ziemię bez odporu pustoszyli, kościoły też nowo pobudowane i szczodrze nadane (obyczajem pogańskim) plundrowali, palili, lud bili, siekli, ostatek z korzyściami do Prus i Iflant wywiedli. Żałosnv z pustoszenia ojczyzny Jagiełło z wojskim (ale nie w czas) do Litwy ciągnął, nabrawszy z sobą głodnej w pustkach Litwie żywności, którą tam zostawiwszy, a Jana Oleśnickiego starostą wileńskim przełożywszy (bo Moskarzewski sprzykrzywszy sobie te najazdy, urzędu tego się wyprosił), do Polski odjachał, a co rychliej Oleśnickiemu ludu kilka rot dla obrony posłał.

Namówił trzeci raz Witułt mistrza pruskiego, że się wyprawił wileńskich zamków dobywać, ziemią i Niemnem rzeką roku 1391, mając pomocy niemieckie, angielskie i francuskie. Co usłyszawszy Jan Oleśnicki, Polak, starosta wileński, mieszczanom wileńskim ze wszystkim do zamku Niżnego kazał się wnieść, tak miasto spalił, aby przechowaniem i gotowymi szańcami nieprzyjacielowi nie było. Kobylenia też i płoty surowej sośniny i dębiny, aby niełatwie przystęp do zamku mieli, poczynił. Gdy Niemcy przyciągnęli na pogorzeliska wileńskie i obozem się położyli. Oleśnicki nie mięszkając z rycerstwem przebranym na nie potajemnie wyciekł, a z ogromnym okrzykiem z nagła w nie uderzywszy, wielką w nich szkodę uczynił i dostawszy kilko zacnych języków, w sprawie porządnej pod chorągwią królewską w cale z swoimi do zamku się wrócił. Kusił się jednak Witołt z Krzyżakami o dobycie zamku, ale straciwszy dwa szturmy knechtów, odstąpili a ziemię splundrowawszy do Prus się wrócili.

Tegoż roku Kowna dobywali, ale gdy go mężnie broniono, nic sprawić nie mogli. Uradzili potem z Witułtem zbudować zamki nad Kownem, z których by Litwę zawsze trapili. Założyli tedy mila od Kowna nad Niemnem zamki trzy: Mettemburg, Ritterwerder, Neuwerder. Sami te dwa ostatnie osadzili, a Mettemburg z rycerstwem swoim Witułt trzymał. Rychło potem pojednawszy się przez Henryka mazowieckie książę z królem, te zamki Witułt zburzył i spalił, a Niemce na nich posiekł a drugie do Litwy zawiódł. O przyjeździe Witułtowym do Litwy Władzisław król dowiedziawszy się, jachał do Wilna i tam Witułta na Wielkie Księstwo Litewskie, Żmudzkie etc. przełożył, pod tymi umowami i przysięgami, aby to sprawiedliwie a wiernie na króla polskiego dzierżał, a królestwu polskiemu w kożdej potrzebie był pomocen. To postanowiwszy król do Polski się wrócił.


DWUDZIESTY I WTÓRY MISTRZ PRUSKI

Roku 1392, gdy Wacław cesarz krześcijański a Władzisław Jagiełło król polski panowali, na urząd mistrzowski Konrad von Jungingen jest wybrany, człowiek więcej pokoja niż wojny pragnący, przetoż u zajuszonych Krzyżaków był w nienawiści. Panował lat 12, w Malborku umarł i tamże u Św. Anny pochowan.

Do tego mistrza na początku jego panowania Swidrygaiło książe połockie i witebskie zjachał, którego Krzyżacy wdzięcznie przyjęli, a iż ich pomocy przeciw Witułtowi żądał, ochotnie to uczynili, chcąc się zdrady o i swej krzywdy pomścić. A tak wojsko zebrawszy, Swidrygaiłem do Litwy wciągnęli, ogniem i mieczem wszystko burząc, zamki też Witułtowe ojczyste: Szuraż, Brodno i Stramelę mocą wzięli i o trzy tysiące Iudu pospolitego do Prus zabrali. Tak się nad Witułtem wrzenia swych trzech zamków pomścili.

Na Rok zaś Pański 1394 Bolesław Swidrygaiło zbieg w Prusiech namówił Krzyżaki wojować jegoż własną ojczyznę. Przetoż mistrz Jungingęn z wojski swymi pomocnymi do Litwy się wezbrał, a tam bez odporu burzył i wojował, twierdze i zamki niktóre mocą wziął, a Wilno potem obegnał. A gdy ustawicznie przez dwa miesiąca szturmując zamków dobyć nie mógł, fortylem Świdrygaiło pożyć ich chciał. Naprawił na to czerńce potajemnie, którzy w zamku byli, aby upatrzywszy czas obadwa zamki zapalili, a tak jemu z Krzyżaki przystęp uczynili. Lepszego sumnienia niż drudzy zdrajcy czerniec się znalazł, który gdy to objawił, oni pokarani, a ten uczczony. Swidrygaiło bacząc być odkrytą zdradę; musiał się z Krzyżaki, nic nie dokazawszy, do Prus wrócić. Ale niedługo potem marszałek pruski Wernerus Tetinger znowu Litwę, a Ulrich Jungingen brat mistrzowski Żmudź srodze burzyli i plonów siła wywiedli. Rozjątrzony Witułt wpadszy też z swoimi do Prus, wszytkie włości około Insterborku spustoszył, a wiele korzyści do Litwy zabrał. Któremu wzajem Konrad Koborg kontor z Balgi oddał, drohyczką na Podlaszu Litewskim ziemię spustoszywszy. Tak za Skirgaiłowym powodem ustawne miedzy nimi burdy były.

Rok ten 1399 śmierci królowej Jadwigi małżonki Władzisławowej znaczny, która prawie świętą panią była, w Krakowie pochowana.

Roku 1403 mistrz pruski Konrad Jungingen z jednej strony, a z drugiej mistrz iflantski ziemię litewską za poduszczeniem Swidrygaiłowym okrutnie burzyli i wiele łupów, i więźniów do Prus, także Iflant wywiedli.

Widząc Jagiełło utrapienie ojczyzny swej, posłał do Swidrygaiła napominając go, aby Prusów przestawszy, do niego się nawrócił, obiecując mu podolskie krainy dać, jako Żydaczowskie, Stryjskie, Szydłów, Grabstwo, Stobnice, Grudnią i Uście, nadto tysiąc czterzysta grzywien rocznego płatu w żupach królewskich mu naznaczył. Przestał na tym Swidrygaiło, ale jako nieustawiczny rychło się zaś do Prus przekinął j znowu wielkie w Litwie szkody czynił.

Przetoż Władzisław król z mistrzem pruskim Konradem Jungingen złożyli sobie dla ugody miejsce do Raciąża, gdzie też i Witułt, i Swidrygel się zjachali. Tam miedzy sobą tak postanowili, aby Witułt z żmudzkiej ziemie Prusakom ustąpił, a król dobrzyńską z 40 000 złotych u Krzyżaków wykupił, zbiegów żadnych nie przyjmować, więźnie z obu stron wypuścić, prawa, które od Mendoga króla litewskiego (o czym wyższej masz) na Litewskie Księstwo, aby Krzyźacy odstąpili, wojskam obcym do Litwy prześcia bronili, a Litwie z Prusami wolne kupiectwa były. To mocnie miedzy sobą postanowiwszy, na cześć od mistrza pruskiego król Władzisław był żądany do Torunia, gdzie gdy się po mieście przejeżdżał, kucharka pomyjami plugawymi wszystkiego z kamienice polała; jeśliż z trafunku albo naprawy (kto wiedzieć może?), a gdy na gardło za to była osądzona, król lutościwy zdrowie jej uprosił i winę odpuścił.

Rychło potem mistrz pruski umarł, a na jego miejsce brat rodzony wybrany.


MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY I TRZECI

Ulrych von Jungingen, brat rodzony Konrada mistrza pruskiego, na stolicę mistrzowską wybrany roku 1404, gdy cesarz Rupertus a Władzisław Jagiełło król polski panowali. Z tym mistrzem potem Witułt miał drugi zjazd u Kowna, pokój więcej potrzebny niż uczciwy stanowiąc (bo na ten czas z moskiewskim miał co czynić), gdzie zaś państwo żmudzkie Krzyżakom wiecznym darowaniem zapisał, dawszy im listy łacińskim i niemieckim językiem na się pisane, a gdy się uboga Żmudź służyć Niemcom wzbraniała i ich urzędnika w nocy dawili i zabijali, prośbami też Witułta, aby okrutnym Niemcom w moc nie podawał, uchodzili.

Witułt ich gwałtem pod jarzmo niemieckie przywiódł. Krzyżacy też, aby snadniej zniewolić Żmudź mogli; trzy zamki w ziemi zbudowali, dwa nad Niewiążą rzeką a trzeci na uściu Dubissy, gdzie w Niemen wpada. Tak z obu stron krótki pokój był, bo gdy Roku Pańskiego 1409 nieurodzaj wielki w Litwie był, Władzisław król bratu Witułtowi posłał do Litwy 20 szkut nadowanych z zbożem, te wszystkie kazał mistrz pruski Ulrych pobrać. A gdy się tego król upominał, jeszcze szydzili mówiąc, iż to zbroję przeciw nam krześcijanom poganom posyłają. Nadto kupce litewskie, którzy byli Ragnecie, pobili i kupie ich miedzy się rozszarpali. Tymże Witułt przywiedziony, ziemię żmudzką, którą był Krzyżakom postąpił dla pokoju, zaś opanował, urzędniki i starosty z zamków powyrzucał, żołnierze iie pobił, drugie powiązał, czemu Żmudź barzo rada, że z rąk okrutnych wyszła.

Złożony potem sejm był w Łęczycy, na którym zamknęli, aby do mistrza pruskiego byli posłowie wysłani, którzy by pokój z Witułtem a z mistrzem znowu uczynili. Z tych posłów był przedniejszy Mikołaj Kurowski arcybiskup gnieźnieński, który gdy mistrza do miłej zgody wiódł pięknym napominaniem, on z popędliwością powiedział, że bez mięszkania tego nad Litwą się mścić chce. Tam arcybiskup nie mogąc mistrzowej hardości ścirpieć, rzekł: „Przestań nas wojną straszyć, bo jeśli ty na Litwę się oburzysz, nas pogotowiu z wojną doma mieć będziesz”. Na co mistrz Ulrych: „Dobrze, dobrze - powiada - gdy już wiem ten umysł królewski, wolę się też głowy aniżli nóg ująć”. A tak nie mięszkając słów swych potwierdził skutkiem, bo posły odprawiwszy, Dobrzynia mocą dobył i spalił, a starostę Jakuba Płomińskiego ze wszystkim rycerstwem pościnać kazał, Rypina, Lipna, Złotoryjej mocą zdobywał. Bobrowniki przez podanie Bartłomieja Płomykowskiego z herbu Lisów wziął. Bydgoszczy także od przenajętego burgrabiego dostał. Okrucieństwo na ten czas wielkie Krzyżacy pokazowali, szlachtę, mieszczany, wieśniaki z żonami i dziatkami siekąc i mordując.

Widząc król Jagiełło nieprzewłoki, ruszył Polskę, Litwę, Ruś na wojnę. Malipolacy z Rusią do Wolborza, a Wielgopolanie do Łęczyce się ściągnęli. Potem król u Radziejowa wojska zszykowawszy, pod Bydgoszczą ostatniego dnia wrzesznia przyciągnął, a za ośm dni zamku (na on czas mocnego) dobył. Mistrz też pruski u Swiecia swoje zgromadził wojska, przeciw którym król część ludu swego posłał, którzy Niemce rozgromiwszy, obozy ich z namiotami pobrali.

A wtem posłowie króla czeskiego Wacława przyjachali, którzy te burdy pohamowali, a z obu stron przymierze do 24 dnia czerwca roku przyszłego utwierdzili. A gdy czas przymierza wychodził, ten wyrok król czeski uczynił, aby mu w moc dali na rok dobrzyńską ziemię, a on miałby ją potem spuścić temu, którego by rozumiał więtszą mieć ku niej sprawiedliwość. Skazał też, aby Polacy nigdy ze wschodniego kraju, jako z Litwy i z Moskwy króla sobie nie obierali, mieniąc tam być wszystko pogany. A król Władzisław wyroku czeskiego króla nie czekając, do Litwy odjachał, gdzie z bratem Witułtem potajemnie się zmówili, pruskim Krzyżakom odpierać. Ale pierwej król posłał Witułta do Zygmunta króla rzymskiego i węgierskiego przymierze stanowić, którego Zygmunt dzierżeć nie chciał, bo z Krzyżakami trzymał, nadto przeciw Jagiełłowi królowi Witułta namawiał, obiecując go litewskim królem uczynić, jeśliby Prusom przeciw królowi pomagał, czego Witułt uczynić nie chciał.

Ulrych mistrz pruski ze wszystkich stron wojska zbierał, roku 1410, chcąc moc i siłę swą pokazać. Władzisław też król ukrzywdzony będąc, ruszył się z wojski swymi, które z Polski, Litwy, Rusi, z Śląska, z Czech zebrał. Przybyli k niemu szlachcicy z Węgier polscy z pocztami swymi, którzy w Węgrzech za zasługami swymi dobrze będąc opatrzeni, woleli to opuścić, a utrapionej ojczyźnie do gardł pomagać, jako Zawiszowie, Grabowscy, Brogłowski, Kalski, Skarbek, Puchała, Górski, Malski etc. Z tymi wojski król do Prus mocą ciągnął.

Ulrych mistrz pruski będąc mocny na sto i czterdzieści tysięcy wojska niemieckiego, dobrze sobie tuszyl, a tak nad rzekę Drwiącą przyciągnąwszy, brzyg swój strzelbą i okopem dobrze obwarował, mosty też pokaził, broniąc naszym przebycia. Udał się przeto król z wojski swymi na górę, a u wsi rzeczonej Wysoka blisko Działdowa się obozem położył, gdzie wszyscy z nabożeństwem Sakrament Pański przyjmowali, a do boju już gotowymi byli, gdyż im król krzywdy nieznośne od Krzyżaków, sprawiedliwe podniesienie wojny, a zatem pewne zwycięstwo z płaczem przekładał, co rycerstwo z płaczem przyjmując, tym ochotniejszymi do boju byli. Dla niepogód potem wielkich daliej się ruszyły wojska królewskie, a w czystej równinie się położyły u Dąbrówna albo Grynwaldu i Tanenbergu, gdzie też już Ulrych Jungingen mistrz pruski z swojemi był gotów.

Król iż się na swą moc nie spuszczał, gdyż ta okrom Bożej barzo wątła, na modlitwach tymi czasy trwał. A oto posłowie jeden za drugim opowiadają tuż być z ogromnymi wojski Prusaki. Witułt też na króla wołał, aby tych modlitw przestał, gdyż nieprzyjaciel tudzież, ale się namniej król nie lękał, ani od gorącej modlitwy odwieść się dał, mając w Bodze mocne ufanie. Tymczasem Zymdram Maskowic miecznik krakowski wojska polskie szykował i kożdy według powinności urząd swój wykonywał. A Niemcy już też w sprawie stali, a siła mnogości swej ufając, hardzie przeciw naszym kazali. Odprawiwszy swe nabożeństwo, król na cisawy turecki koń wsiadł, a swoim dobrą otuchę dając pilnie napominał, aby kożdy czci miłośnik dzielność swą tu pokazał, mając rzecz sprawiedliwą, zwycięstwa pewnego się spodziewał.

Wtem Ulrych mistrz pruski królowi dwu posłu z mieczmi gołymi posłał, z których jeden króla rzymskiego był, na tarczy orła czarnego w złotym polu mając, drugi książęcia szczeczyńskiego z Gryfem czerwonym w białym polu, którzy królowi miecze oddając, tak poselstwo po niemiecku sprawowali:”Sławny królu, Ulrych mistrz pruski dwa mieczać posłał, jeden tobie, a drugi Witułtowi bratu twemu na pomoc, abyś z sobą nie trwożył, ale śmiele się z nim potykał, a jeśli ciasne pole masz, chceć swego ustąpić, aby tobie i jemu przestronno było”. I takeć się stało, że po niewoli ustąpić musiał. Król wziął miecze, a skromnie odpowiedział posłom w te słowa: „Acz broni mam z potrzebę, jednakże i te miecze, mnie jakoby na lekkość od nieprzyjaciela posłane, w imię Boże przyjmę, mając to za pewny znak zwycięstwa”. Jeszcze te miecze w skarbie królewskim i do dziś dzień chowają.

Oboja strona już do bitwy gotowa i chciwa, Ulrych mistrz pruski z wielkości ludu zbrojnego, a król z sprawiedliwej rzeczy zwycięstwa się nadziewa. Uderzą przeto w trąby, w bębny, znak ku potkaniu dając, a kożdy jako prawy hetman swoje do śmiałości męskiej pobudza. Wypuścili wtem Niemcy działa, ale z łaski Bożej żadnej szkody w Polakach nie uczynili. Stoczyli potem z obu stron tak ogromną bitwę, że daleko grzmot zbrój jakoby dom dom, a wieża wieżę waliła) było słyszeć : tak na godzinę wątpliwa bitwa trwała. Krzyżacy widząc słabszy róg być prawy u naszych (w którym była Litwa, Ruś i Tatarzy uszykowani) w nie pędem uderzyli, w czym jednak się nie omylili, bo zbrojnego ludu niemieckiego ręcznej bitwy wytrwać nie mogąc Litwa, Ruś, Tatarzy tył podali, że drudzy aż się w Litwie (powiedając być przegraną królewską i Witułtową) zostali. Sami Smoleńszczanie Rusacy mężnie się pod trzema chorągwiami zastawili, hydząc się szkaradą ucieczką, czym nieśmiertelną sobie męstwa i dzielności sławę sprawili. Straciwszy potem ufiec jeden do Polaków się przyłączyli na lewy róg. W tym też Jan Żarnowski, Czech, który cudzoziemce Czechy, Morawce etc. sprawował, uciekł z swoimi, mając zmowę z Niemcami, który potem cześć stracił.

Bili się jednak naszy mężnie, ale gdy wtem królewską chorągiew Niemcy wydarli (a Marcin Wrocimowski krakowski chorąży ją w poruczeniu miał), rzucili się do niej Polacy i tak się mężnie o nię bili, że jej zaś dostali, zatem też już Niemcy szwankować poczęli. Dokazował na ten czas męstwa grof z Lusacyi, niejaki Dypoldus Kikierzyć, zawołany rycerz, który w zupełnej zbroi będąc, przebijał się przez wojska polskie aż do króla, a gdy na się drzewa złożyli, Zbigniew Oleśnicki króla uprzedził, a Dypolda z konia zbił, tam go potem drabanci królewscy dobili. Nie lada to męsztwo było dzierzkiego młodzieńca Oleśnickiego, bo nałamanym już drzewem tego dokazał, za co potem od króla uczczony, gdy duchownym zostać umyślił, krakowskim biskupstwem.

Sześćnaście potem ufów niemieckich chcieli swego poprawić, ale i tych siła ustała, pierzchać tedy wszyscy poczęli, a naszy tym śmieliej nacierali, goniąc bili, siekli, drugie wiązali, aż do samego zmierzchu. Do obozów się potem łańcuchami otoczonych i rożnami otykanych rzucili, gdzie też co się nawinęło nie żywili, wielkość skarbów, rystunku i naczynia wojennego, dział także dóstali. Wina, których było w obozie dosyć, kazał król (dla jadu) obsiec. Rozmaitych tam przypraw na męczenie Polaków naleziono, jako płótna łojem, żywicą i woskiem napuszczane etc., ale sobie byli ten dół ukopali.

Tak w dzień św. Rozesłańców to sławne zwycięstwo król polski Władzisław nad Krzyżaki otrzymał, którzy ze wszystkiego prawie krześcijaństwa dla wygładzenia Polaków pomocy sobie byli zebrali, ale je Bóg dla pychy i innego łotrostwa pokarał.

W tej bitwie Ulrych Jungingen mistrz pruski, który miecze krwawe z hardości królowi był posłał, od chudego draba zabity, a przy nim 300 albo jako inni kładą 400 kontorów, z wielkością paniąt i rycerstwa, których wobec wszystkich 50 000 być piszą, poległo. Poimani Kazimierz książę szczeczyńskie przez Skarbka z Góry i Konrad książę oleśnickie przez Czecha z Salce, a ci byli z strony pruskiej, z narodu królów polskich idąc. Poimany też Jerzyk Kerczdorf grof ze 40 paniąt czeskich, a tak więźniów wszystkich spólnie 40 000 się nalazło, a nie dziw temu, gdyż wojska niemieckiego 140 000 było. Wypuszczeni są z więźniów niktórzy ślubem zawiązani, drugie do Polski zabrano, a na zamkach chowani, jako księże szczeczyńskie, oleśnickie i inszy. Dwu kontorów wziął sobie Witułt, Marquarda Salisbacha kontora brandeburskiego i Samborga, którzy iż na zjeździe niktórym pod Kownem matkę jego zsromocili i na ten czas już więźniami będąc, nic z swej hardości nie upuszczali (acz się za nimi król przyczyniał), dał ich Witułt ściąć.

Rozesłał potem król do Polski gońce, aby od Boga dane zwycięstwo wszem stanom objawili, zaczem wszystka Polska rozweselona Bogu dzięki (od którego wszelakie zwycięstwo) oddawała.

Po też porażce smętni Krzyżacy, z Malborku przyjachawszy, żądali u króla pokornie, aby rycerstwu poległemu pogrzeb uczynić dozwolił, na co król zezwolił, oświadczając się i z płaczem, że z ich śmierci się nie kocha, wolałby był zgodę, której oni chować nie chcieli. Mistrz tedy pruski Ulrych Jungingen z poboiszcza wyzuty ze wszystkiego, do Malborku poczciwie prowadzon a tam u Św. Anny pochowan. Inszy kontorowie i bracia, panięta także z rycerstwem poległym, kożdy według stanu pogrzebiony.

Z naszych Polaków pospólstwa też (jako w tej krotochwili bywa) niemało zginęło, a z celniejszych dwa tylko szlachcicy, Jakubowski i Ciulicki mężnego ducha bitwie wypuścili.

Henryk z Pławna kontor we Świeciu tymczasem, póki król na pobojszczu za zwycięstwo Panu Bogu dziękując nabożeństwo swe odprawował, on lud co narychlej zbierał, a Malbork nim osadził. Zatem król z wojski swymi się ruszył. a Mąlbork ze trzech stron obegnał, Polacy naszy od Nogatu, od Wisły Litwa, a z południa Rusacy z innym kozactwem się położyli, a bez przestania z strzelbą mury tłukli. Gdy to oblężenie malborskie trwało, mało nie wszystka szlachta pruska, chełmieńska, pomorska ze czterzema biskupy, to jest chełmieńskim, warmieńskim, pomezańskim i sambijskim dobrowolnie w moc królewską się poddali. Miasta także i zamki w obronę swą król przyjął, jako naprzód Gdańsk, Królewiec, Elbiąg, Toruń, Chełmno, Świecie, Gniewo, Czczewo, Nowe, Brodnicę, Brandenburg i inszych wiele. Gdzie nad inne chęć Elbinżan przeciw Polakom się pokazała, którzy Wernera Tetingera kontora swego z zamku wyrzucili, a zamek królowi podali, na którym Jana z Tarnowa wojewodę krakowskiego król przełożył.

Ten to Werner Tetinger nabarzej przeciw Polakom na wojnę wołał, a gdy drugi kontor z Mewy, grof von Wenderi (zabity potem w tejże bitwie z drugimi) tego rozradzał i do pokoju z Polaki mieć się radził, Tetinger mu serce zajęcze, a nie męskie przypisał, a sam potem napierwej z pobojszcza jak zając do lasu dunął. W tym oblężeniu Malborka gdański pleban (który tam na ten czas był) z zamku malborskiego wyjachał, jakoby dłużej nie mogąc oblężenia wycirpieć, a z sobą 30 000 złotych czerwonych podwójnych miedzy księgami i inszymi statki wywiózł dla zbierania (przeciw naszym) rajtarów, którego Polacy, zdrady się nie spodziewając, wolno przez swe wojska, oglądając się na starość i na godność urzędu jego, przepuścili. A tu się ucz, miły rycerzu, jako w sprawach wojennych nie kożdemu dowierzać trzeba, boć czasem rychliej owczym odzienim niżli zbroją przemyślny zwojuje.

Władzisław król osadziwszy zamki i miasta dobrowolnie w moc swą podane Polaki z zasłużonymi Czechy, od Malborku się ruszył, mogąc go już w kilka dni przez podanie dostać, nie słuchając w tym zdrowej rady Mikołaja Trąby podkanclerzego koronnego, który z płaczem dłuższego oblężenia Malborku prosił. Barzo tego odstąpienia Krzyżacy byli wdzięczni, gdyż od Henryka von Plawen komora swego ledwie na kilka dni do obrony zamku byli uproszeni. A zatem się więcej cieszyli, gdy król odjeżdżając na konia wychowałego i czerstwego wsiadł, który pod nim tudzież padł i zdechł, co złą wróżką pospolicie bywa. Radzyna jednak król nazad jadąc dobył, którego próżno polscy żołnierze od grynwaldskiej bitwy dobywali. Tam piętnaście paniąt niemieckich Krzyżaków poimano, które do Polski król pod strażą posłał, insze wolno puścił.


MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY I CZWARTY

Na miejsce Ulrycha von Jungingen mistrza pruskiego, swą porażką i śmiercią na polu grynwaldskim sławnego, wybrany jest Henryk von Plawen, za panowania Zygmunta cesarza i szcześliwego królowania Władzisława Jagiełła w Polszcze, Roku Pańskiego 1407.

Ten zaraz myślił się mścić braci swoich śmierci, miast też i zamków, które się królowi poddali zdobywać, przetoż wojska co rychliej zbierał, wziąwszy od gdańszczan pożyczanych sto tysięcy złotych, bo się już ci byli znowu do niego przekinęli. Miał o tym sprawę prętką król w Nieszewie będąc, przetoż dwór swój wnet wyprawił, do których się (widząc potrzebę) Sandywoj Ostrowiecki wojewoda poznański, Dobrogost z Szamotuł kasztelan i Marcin z Łabiszyna wojewoda brzeski z swymi pocztami przyłączyli, tak iż wszystkiego wojaka polskiego 6000 było, którzy do Koronowa się ruszyli. Michał Kochmeister hetman wojska krzyżackiego, mając sprawę o małym wojsku naszych, a ufając mnogości ludu swego zbrojnego, gotów był do bitwy, pewnie się zwycięstwa nadziewając.

Gdy się u Koronowa zjachali, a niżli z sobą bitwę stoczyli, niejaki Konrad Niemczyk, Szlężak, z strony krzyżackiej wyjachał na harc, z naszych którego mężnego wywołując. Tudzież Jan Szczyciński, Polak, ku niemu z kopiją na harc wyskoczył, a gdy w się śmiele uderzyli, Polak Szczyciński Niemczyka Szlężaka z konia zbił i żywo go poimał. Natychmiast dane z obu stron znaki do bitwy, a z zapalczywą śmiałością i ogromnym trzaskiem się potkali; gdzie gdy bitwa z obu stron chwilę wątpliwa stała, Michał Kochmeister hetman krzyżacki „Fryd” począł wołać, na co i naszy spracowani przyzwolili, a spocierawszy sobie czoła, do siebie się znowu rzucili, co dwakroć wytchnąwszy sobie, czynili. Trzecią razą nie folgując sobie, okrutnie w się uderzyli, a wtem Jan Ostrowicki z domu Toporów Miąszy rzeczony, miedzy krzyżackie ufy skoczył, a przebiwszy się do ich chorągwie, chorążego ściął i chorągiew porwawszy za szyję ją sobie wetknął, tak mężnie nazad do swych Polaków przez niemieckie wojska z chorągwią się przebił. Zaczem Niemcy się pomieszali i szyki zmylili, wsparci potem od naszych, gdzie kto mógł ubiegał, naszy lepak za nimi bijąc, siekąc, wiążąc, gonili. Tam poimany Michał Kochmeister hetman z inszymi Krzyżaki, którzy królowi w Inowłocławiu są oddani, król więźnie ślubem zawiązawszy, aby na dzień pewny się stawili, wypuścił, ale Kochmeistera hetmana do Chęcin na zamek zasłał. Pobitych Krzyżaków 8000 być kładą, a toć prawa bitwa była. Udarowani przeto hojnie od króla mężni rycerze polscy.

Tegoż roku trzecikroć Krzyżacy przez Piotra Szafrańca podkomorzego krakowskiego pod Tucholą okrutnie porażeni, z której bitwy ledwo uciekli Jan książę monsterberskie z Eberhardem biskupem wircburskim. Te trzy rany prawie nieuleczone Krzyżakom były, że długo potem wskurać nie mogli.

Mistrz pruski Henryk Plavenius nie śmiejąc już z królem bitwy staczać, rozgromionego rycerstwa swego ostatki zebrawszy, Stumę zamek obegnał i wziął, potem się gdańszczanie i toruńczanie od króla do mistrza przekinęli, które wziąwszy zaś w moc swą, o zamek toruński się nie kusił, bo tego mężnie królewscy żołnierze bronili.

W tych czasiech król Władzisław oddawszy Panu Bogu swe modły w Gnieźnie za szcześliwe zwycięstwa, Wielgopolany do Pomorza wyprawił, a ziemię mieczem i ogniem (zamków nie ruchając) wdłuż i wszerz spustoszył. Radzyna też zamku na ten czas dobywając naszy tak dostali, gdy się rzucili Polacy do szturmu, ksiądz jeden krzyżacki naskrzętny z działa w nasze uderzyć chciał, ale źle wymierzywszy w swoje trafił. Niemcy, mnimając by zdrada, broń pomiatawszy wolno się dawali, także naszy zamek opanowali, Niemcy posiekszy. Tąż wyprawą Nowe zamek i miasto Polacy wzięli.

Gdy te burdy w Prusiech były, Zygmunt król węgierski mając z Krzyżaki zmowę, aby z Prus Polaki wywabił, Ściborza z Ściborzyc, Polaka z herbu Hostoja, wojewodę siedmigrockiego (tego urzędu Scibor dostał męstwem, gdy z Zygmuntem królem od Turków porażonym do Dunaju uciekał, a w łódź prętko wskoczyć za królem nie mógł, tak zbrojny Dunaj przepłynął), ze 12 ufów Czechów, Morawców i Rakuszan na burzenie Polski posłał. Który gdy włości sądeckie burzył i Stary Sądecz z niktórymi wsiami spalił, naszy podgórzanie od króla dla obrony zostawieni, zebrawszy się k niemu ciągnęli, a u Bardejowa go obciążonego łupy dogoniwszy, wielkim pędem nań uderzyli i porazili, tylko Ścibor ledwo sam do Bardejowa uciekł. Tychże czasów jedno po drugim Pan Bóg Polakom zwycięstwo dawał. Bo Herman mistrz iflantski chcąc poratować bracią pruską znędzoną, zebrawszy z Czech, Morawy i z Niemiec wojska wielkie, pod Golub przyciągnął i tam wojska zostawiwszy, sam do braciej do Malborku jachał. Naszy co w Rypinie i Bobrownikach dla obrony byli zostawieni, dowiedziawszy się o świeżym wojsku niemieckim, za powodem Dobiesława Puchały herbu Wieniawa, przeważnej a pamięci godnej rzeczy się ważyli. Albowiem maluczki a nierówny poczet przeciw wojskam niemieckim mając, na nie się (ale fortelem) pokusił mężny Puchała i zasadziwszy kilka rot w miejscach skrytych, sam się pod Golubiem w małym poczcie nieprzyjacielowi ukazał. Niemcy jako na pewne niemu się rzucili, a on je zawiódszy miedzy swe, dopiero męsztwa dokazował. Widząc jednak nierówną czyście w to ugodził, na górach różnie trębacze z bębnami postawił, przy nich po trzech z proporcami jezdnych, co widząc i słysząc Niemcy, mnimając by lud więtszy z Polski ciągnął, tył podali, a naszy z kątów się wyrywając, bili, siekli, kłóli i pod Golub aże gonili. Straż miejscka to bacząc, bramy przed swymi zawarli, bojąc się, aby z nimi Polacy do miasta nie wpadli. Tak przed bramą zostawszy Krzyżacy, ściśnieni od Polaków, poczęli od siebie broń miotać, a dobrowolnie wiązać się dali. Nawiązali Polacy pomamionych Niemców tak wiele, że ich było w czwórnasób więcej niżli samych zwycięzców. Do Rypina potem związani z ich fendiami byli prowadzeni, gdzie gdy naszych, od których byli porażeni małą kupkę widzieli, ze wstydu i boleści aż plwali na swoję nieśmiałość.

Tak ten rok znaczny wiecznie zostanie za sześciorakim polskim zwycięstwem, za które król z rycerstwem Panu Bogu nabożnie dziękował i do Krakowa przyjeżdżając pieszki z Niepołomic szedł, Bogu, a nie sobie zwycięstwo przypisując. Niesione przed nim były 51 chorągwi pruskich, które Polacy na polu grynwaldskim wzięli, a w kościele na zamku krakowskim są powieszone, którego zwycięstwa pamiątkę i dziś te chorągwie widzimy.

Ugodę potem na drugi rok, 1411, król polski z Krzyżaki uczynił, milszą zwyciężonym niż zwycięzcom, z tym sposobem, iż król wszytkie miasta i zamki, którekolwiek przez walkę wziął, miał mistrzowi pruskiemu wrócić i więźnie wszytkie wypuścić. A Krzyżacy ziemie żmudzką Litwie, a Dobrzyń Polakom wrócić przyrzekli, tym jednak obyczajem, aby ziemia żmudzka po śmierci królewskiej i Witułtowej wiecznie Prusom ex była zapisana. Mistrz zaś pruski za utraty królowi sumę sto tysiąc kop groszy płaskich dać miał.

Henryk grof von Plawen, za którego czasów się to działo, mistrzem pruskim będąc, od Kochmeistera do więżenia jest dany, w którym siedm lat leżał naprzód w Pokrzywnie, potem w Lochsteten, tamże też umarł, w Malborku u Św. Anny pochowan.


PIĄTY I DWUDZIESTY MISTRZ PRUSKI

Michel Kochmeister wójt Nowej Marchiej, co mistrza Plaweniusza poimał i wsadził, na stolicę mistrzowską jest wybrany roku 1410, jako Pruska Kroniczka świadczy, za panowania cesarza Zygmunta a Władzisława Jagiełła króla polskiego.

Nie strzymał ten mistrz z swymi braciszkami ugody królem uczynionej, ale zaraz w dobrzyńską ziemię wtargnął, a bez odporu pustoszył, szlachtę i lud inszy krześcijański poimany (gorzej niż poganin) wiesić kazał wiele okrucieństwa czynił. We Gdańsku też Krzyżacy kupce poznańskie, a w Trysmemlu i w Ragnecie litewskie i żmudzkie okrutnie nad danie wiary pomordowali i dobra ich pobrali.

Roku tedy 1414 Władzisław król polski poruszony będąc tymi krzywdami, z bratem Witułtem wojska złączywszy, do Prus ciągnął, którym na pomoc niemało książąt szląskich, Czechów, także i Morawców przybyło, tak że tym wojskiem nie tylko Prusy, ale i niemałą część świata mógłby był król (jako Kromer powiada) posieść. Mało jednak na ten czas sprawili, bo wziąwszy tylko kilka miast, jako Neidburg, Hohenstein, Allenstein, Guttestat, Zyrgony, Prabutę, Bischofswerder i Kreuczburg, częścią mocą, częścią przez poddanie, daliej nic takiego nie sprawili.

Obległ był król Toruń, a Witułt Chełmno, których by byli barzo rychło dostali, by ich mistrz pruski był oszukał. Wysłał bowiem chytrze listy przez posła, jakoby do siebie od kontora brodnickiego pisane, w których kontor oznajmował, że prze niedostatek żywności i słabości murów zamkowych Polakom dłużej się bronić nie mogę. Poseł już umyślnie tam szedł z listy, gdzie Polacy obozem leżeli, poimany i listy mu wzięte, z których wyrozumiawszy król łatwie Brodnice dobycie (która była we wszystko dobrze opatrzona obroną miejsca, spiżą, ludźmi i strzelbą), ruszył się od Torunia i Witułt od Chełmna do Brodnice, ale poleżawszy koło niej miesiąc cały, nic nie sprawili. Bo wtem od papieża Jana XXIII legat Jan biskup lausański przyjachał, który łatwie to u króla otrzymał, że do dwu lat z Krzyżakami pokój postanowili, a rozsądek sporu krzyżackiego z Polaki konstancieńskiemu concilium zlecili. Tak wojska prawie Kserksesowe rozpuszczono, a do domów swych z łupami wyciągnęli. Kusił się potem Władzisław król o jednanie z Krzyżaki dla ziemie żmudzkiej, złożywszy sejm na pany litewskie i żmudzkie pod Weloną, ale próżno pracował, bo Krzyżacy na kondycyje żadne nie zezwalali i tak się rozjechali.

Krzyżacy bezbożni jałmużnicy polscy nie przestawali jednak królowi polskiemu, chciwemu zgody, szkód czynić, przymierze gwałcąc. Dlategoż król znowu do Prus się wyprawił, ale tę wojnę Bartłomiej Cepra arcybiskup mediolański, legat papieski, miedzy nimi rozjął i przymierze do dwu lat utwierdził.

Tymi czasy Eryk król duński, szwecki, nordweski i książę pomorskie do obozu królewskiego przyjechawszy, z królem Jagiełłem przeciw Krzyżakom i inszym stron swych nieprzyjacielom sprzymierzenie uczynili pod przysięgami takie, że gdyby któryś z tych, król albo Witułt tego nie trzymać chciał, poddani jednak od te j przysięgi wolni być nie mieli. Toteż miedzy sobą spólnie zamknęli, aby jeden bez drugiego wojny nie zaczynał i tak się rozjechali.

Straszny przypadek na ten czas Władzisława króla potkał, gdy z Poznania do Srzody jechał, bo w jasny dzień z nagła chmurami gęstymi niebo się zaćmiło, a z trzaskiem piorun uderzył na wóz królewski, gdzie woźników czterzech królewskich, drabantów dwu, wojewody też poznańskiego i sędomierskiego koni pod dworzany dziewięć, a pod giermkiem dzianeta królewskiego jednym razem pobił, dworzanom samym nic nie było, tylko na giermku szatę rozdarł. Król też chwilę jakoby bez dusze leżał, potem gdy ku sobie przyszedł, nic mu nie wadziło, jedno iż kilko dni niedobrze słyszał, a w ręce prawej trochę bólu czuł. Dawali niktórzy przyczynę przestrachu tego od Boga dla małżeństwa z Granowską etc.

Michał Kochmeister von Sternberg mistrz pruski dziewięć lat na tej stolicy będąc, z urzędu się wyprosił, we Gdańsku umarł, u Św. Anny w Malborku pochowan.

Ten Malbork dobrze murem i wieżami obwarował.


MISTRZ PRUSKI DWUDZIESTY I SZÓSTY

Paulus von Rosdorf na urząd mistrzowski roku 1419 za panowania Zygmunta cesarza a króla polskiego Władzisława Jagiełła jest wybrany, człowiek więcej pokoju niż wojny pragnący. Ale zakonnicy miIi Krzyżacy swoje broili i szkody, gdzie mogli, czynili, do czego był im powodem Zygmunt cesarz, który przez listy Krzyżaki napominał, aby z Polaki wojnę zaczęli. Posyłał te listy cesarz posłami w żebracze odzienie obłóczonymi nieznakomicie, a wtem się trafiło, że jeden z nich na drodze w Koninie (mieście w Wielkiej Polszcze) umarł, przy którym w płatach żebraczych listy są nalezione a zdrada odkryta.

Nie mieszkaną widząc król, uprzedzić fortelu umyślił i polskie, ruskie, litewskie rycerstwo ruszył, a do Prus wciągnąwszy, ziemię bez odporu pustoszył i zamków kilka wziął. Bo za poradą Niemczyka Konrada, Ślężaka, Krzyżacy, których było 30 000, bitwy zwieść z królem nie śmieli, ale do bronienia zamków się udali, przy Drwiący zostawiwszy kilka ufów, aby naszym przebycia bronili, które naszy pogromiwszy, włości szeroko pustoszyli, Wąbrzeźnia i Golubia dobyli i spalili, gdzie 400 rajtarów i knechtów, starszych Krzyżaków 15 poimali i korzyści wielkie wzięli.

Starał się w te czasy poseł Zygmunta cesarza, biskup korbawski, o pokój miedzy nimi, ale być nie mógł, bo król ukrzywdzony a k temu zdradą listów ostrzeżony będąc, nie zezwalał. Miał na ten czas król od wojewody wołoskiego 400 kazaków na pomoc posłanych, który pod Malborkiem Krzyżakom szkody czynili, na które, gdy się Krzyżacy z Malborka wyrwali, Wołoszy widząc nierówną do lasa dunęli,` a Krzyżacy po nich, lecz Wołoszy wpadszy w gęstwią a z koni siadszy, włóczniami i gęstą strzelbą z łuków tak się mężnie bronili, że Niemcy pierzchać musieli do zamku, a tam ich Wołoszy goniąc siła pobili i poimali, i tak z zwycięstwem i z łupami do obozu się królewskiego wrócili. Jędrzej też Brochocki starosta bresteński herbu Osoria tymże szcześciem 800 rajtarów i knechtów krzyżackich z Nieszewy poraził, aż komendator uciekł, a jego viceregent z inszymi poimani, drugich chłopi po lasach błądzących bili.

Paweł Wężyk, Niemiec, Drachimow zamek, który byli Krzyżacy niedawno ubieżeli, królowi podał tym sposobem: łowczymi sieciami do zamku Polski w nocy wciągał, a potem gdy się zmocnili, zamek opanowali, za co ten Wężyk żołdem rocznym w Wieliczce był opatrzon. Miał też na ten czas mistrz pruski wojska niemało i bitwę Polakom dać chciał, tylko czasu a pogody patrzył. O czym król wiadomość mając, zaniechawszy oblężenia zamku kowalewskiego, przeciw nim część wojska wyprawił, a sam z Witułtem pod Toruń ciągnął, ale nic się sprawić nie mogło, bo Krzyżacy o przyjeżdzie wojska polskiego usłyszawszy, do zamków z pola uciekli, król też panowaniem powietrza w Toruniu od oblężenia odwiedzion, przedmieścia jednak i włości okoliczne spalił i spustoszył.

Już daliej poddani mistrza pruskiego ścirpieć tego ziemie burzenia nie mogli i przetoż panów swych Krzyków sfrasowali, prosząc, aby tym burdam koniec uczynili. Tym przymuszeni u króla łaski prosić musieli, a pokoju za niewolą żądali. Złożono im dzień 27 wrzesznia a miejsce u Mielna jeziora do obozu królewskiego dla stanowienia pokoju, gdzie przyjachawszy to mocnie trzymać zamknęli, aby Krzyżacy żmudzkiej, sudawskiej i niestowskiej ziemie się wyrzekli i odstąpili; druga, aby z przewozu toruńskiego przez Wisłę połowicę myta królowi postąpili; wojenne także nakłady królowi nadgrodzić, aby winni byli.

Tę ugodę najwyższy mistrz krzyżacki Eberhardus listy swymi potwierdził. Król lepak Krzyżakom miał zamki wojną pobrane wrócić i tak przyjaźń miała trwała z obu stron stać. Ale niedługo potem za namową Zygmunta cesarza tę ugodę Krzyżacy zrzucili, czego gdy się król polski chciał mścić a swego wojną dochodzić Zygmunt cesarz, widząc, iż nie żart, prosił króla na przyjacielską rozmowę do Kiezmarku, gdzie król tylko swe posły posłał, tamże za przyczyną panów węgierskich ugoda z Krzyżaki się stała, którym, aby dosyć uczynili u Mielna postanowieniu, rozkazano. To k temu przydali, aby też zamki na litewskich granicach założone Krzyżacy zburzyli, a sobie materyją zabrali. Dosyć potem uczynili temu, zwłaszcza podaniu ziemie żmudzkiej etc. Krzyżacy i granice miedzy sobą z obu stron z Witułtem ułożyli, której zgody jednak niedługo było. Chytrze bowiem Krzyżacy z Zygmuntem cesarzem obmyślawali rzeczy swe, do czego, aby drogę tmieli, Witułta królem litewskim uczynić chcieli i już korony od cesarza niesione były i mistrz pruski Paulus von Rosdorf, Sifridus iflantski z bracią zakonną, innych także gości dosyć na koronacyją było wezwano, ale za polskich rycerzów czujnością (którzy na granicach przebycia tym posłom bronili) do skutku nie przyszła. Rychło potem Witułt książę litewskie umarł.

Mistrz pruski Paulus Rosdorf aczci by był rad pokojowi u Mielna postanowionemu, ale drudzy bracia i kontorowie nie mogli się uspokoić, ale po staremu (za powodem Swidrygałowym książęciem litewskim) dobrzyńską i kujawską ziemię wojowali i 24 miasteczek spalili. A szlachta też polska zebrawsży się uderzyli na nie i porazili je, a bez lutości (wzajem oddając) i broń pomiotające bili. Teodoryk marszałek iflantski z siedmią kontorów pruskich poimany i 4 chorągwie krzyżackie naszy wzięli, które na znak zwycięstwa w Krakowie zawiesili.

Broili potem Krzyżacy ustawicznie już jawnie mieczem, już potajemnie chytrymi namowami królowi szkodząc, czego nie chwalił im mistrz ich człowiek spokojny, którego oni słuchać (choć to starszego) nie chcieli, ale go w zgardzie mieli. Władzisław król polski będąc poruszony złamaniem ugody przez Krzyżaki, Sandywoja Ostroroga z szlachtą Wielkiej Polski i z Czechami do Nowego Margrabstwa wyprawił, którzy za krótki czas ziemicę zwojowali i dwanaście miast przedniejszych i obronnych pod Krzyżaki dostali. Na ten czas i Iflanci mieli za swe od Zygmunta wielkiego książęcia litewskiego, który ich ziemię przez dwanaście dni srodze splundrował.

Do Prusów się też za rozkazaniem królewskim i sejmowym zezwoleniem Mikołaj Michałowski herbu Róża, kasztelan krakowski, z wojski ruszył, któremu Czapko Czech swymi ufy przybył. Tak pomorską i pruską ziemię przez kilka miesięcy wojowali, Czczew spalili i więcej niż dziesięć tysięcy więźniów poimali. Oliwę klasztor bogaty spalili i zamek Jasieniec zburzyli, więźnie posiekszy. Nie oparli się tym razem aż po morze Polacy, pustosząc wszystko Pomorze, tak że tylko czternaście siół miedzy jeziory zostało. Widząc już gwałt Krzyżacy łaski prosili, a stanowienia przymierza gdy żądali, za pewnymi kondycyjami jest do 12 lat postanowione.

Roku 1434 Władzisław Jagiełło król polski umarł, a na miejsce jego Władzisław trzeci, syn jego, na królestwo obrany i koronowany. Tegoż roku mistrz iflantski z swoimi Krzyżaki za powodem Swidrygałowym srodze włości litewskie pustoszył, a gdy się łupami obciążony przez żmudzką ziemię wracał, Żmodź las gdzie miał ciągnąć gęsty spodrębowali, a gdy w pośrzodek lasu Niemcy przyszli, drzewo na nie walili i tak je fortelem zrobili, że ledwo z małą drużyną sam mistrz i to ranny uciekł. Wzięli potem Krzyżacy z młodym królem Władzisławem przymierze, które na chwilę stało.

Paulus von Rosdorf mistrz pruski, człowiek spokojny i dobry, na urzędzie swym 19 lat będąc, z niego od swowolnych Krzyżaków złożony jest, ale niż inszego sobie obrali on umarł a w Malborku u Św. Anny pochowan.


DWUDZIESTY I SIÓDMY MISTRZ PRUSKI

Konradus von Ehrlichshaussen na urząd mistrzowski jest wybrany Roku Pańskiego 1438, za panowania cesarza Olbrychta a szcześliwego Władzisława tego imienia trzeciego Jagiełłowica królowania. Człowiek to był barzo dobry, a żadnej chuci do wojny nie miał.

Władzisław Jagiełłowic król polski na węgierskie królestwo świętego Szczepana koroną w Biłogradzie koronowany roku 1440 w dzień św. Aleksego.

Roku zaś 1444 po szcześliwych nad Turkami zwycięstwach, w nieszczesnej bitwie pod Warną Władzisław król polski i węgierski mężnie się bijąc, z wielkością rycerstwa polskiego i obcego poległ.

Kazimierz wielki ksiądz litewski na królestwo polskie koronowany w Krakowie roku 1447, z radością ludu pospolitego.

Przez te czasy spokojnego mistrza mając Krzyżacy, zwątlonych też sił będąc, próżnowali a w rozpuście wielkiej żyli, co barzo mistrza frasowało, że od tego ciężkiego frasunku śmierć musiał mieć, cnotliwy człowiek Konrad Ehrlichshausen prawie. Na urzędzie był lat 12, w Malborku umarł, tamże pochowan.


ÓSMY I DWUDZIESTY MISTRZ PRUSKI

Ludwik von Ehrlichshausen, za panowania Frydrycha cesarza tego imienia trzeciego a za szcześliwego królowania Kazimierza króla polskiego, na mistrzowską stolicę jest wybrany Roku Pańskiego 1450.

Za rządu mistrza tego, rozpustą i okrucieństwem krzyżackim szlachta pruska i miasta główniejsze obrażone, nie chcąc już dłużej tej niewoli cirpieć, spiknęli się miedzy sobą, a z zamków i miast wyrzuciwszy Krzyżaki, sami je opanowali. Wyprawili potem do króła zacne posły z szlachty: Hans von Baizen, Augustyn de Schewe, Gabryjel von Baizen, Mikołaj z Wołkowa sędzia czczewski. A z miast: Lorenc Czeyc chełmieński, Rydiger von Birken toruński, Lorenc Pilgrim elbiągski burmistrzowie, Jan Kal brunsberski, Griger Schwach królewiecki, Mikołaj Rodman z Knajpowa, Jan Meideburg gdański. Panowie radni byli posłani, podawając zamki i miasta. Którzy do króla Kazimierza przyjachawszy, szyroką rzeczą swe doległości od okrutnych krzyżaków ozdobnie przełożyli, jako żony od mężów, panienki, dziewki gwałtownie mistrzowie, kontorowie, a za nimi i inszy Krzyżacy na swą wolą brali, imiona także, domy, dobytki i insze rzeczy onym biorąc na swój pożytek obracali, inszych też doległości swych ciężko się uskarżali, pokornie prosząc, aby ich król w obronę i w opiekę swoję przyjął, ślubując mu wierną poddaność i posłuszeństwo, jako i potomkom jego królom polskim na potem będącym, wiernie oddawać.

Król Kazimierz naradziwszy się z pany koronnymi zezwolił na to i tak Prusy za poddane swoje (mając na nie przyrodzone prawo) w obronę i w opiekę swą przyjął z senatem koronnym. Zatem posłowie pruscy królowi i Koronie Polskiej imieniem obywatelów ziem namienionych przysięgali, oddając się w poddaność królewską ze wszystkim (jako to szerzej ich przywileje opisują), a ślubując nigdy Korony Polskiej nie odstępować, ani żadnych jawnych albo tajemnych rozmów, stanowienia, przymierza, zjednoczenia z mistrzem pruskim i z inszymi jakiej by kolwiek godności byli nie czynić, ale zawsze przeciwko wszelakim nieprzyjaciołom koronnym radą, pomocą być, nigdy na koniec za jaką przyczyną od królów polskich i Korony się nie odrywać.

Posłał potem król Jędrzeja biskupa poznańskiego i Jana Koniecpolskiego kanclerza koronnego do Prus, przed którymi szlachta i mieszczanie pruscy, chełmieńscy i michałowscy wierność, poddaność i posłuszeństwo królowi Kazimierzowi i Koronie Polskiej pod przysięgami uczynili, a zamki wszystkie od króla naznaczonym osobam w moc podali.

W te czasy gdańszczanie i miasta celniejsze zamki swe potłukli, urzędników nie mogąc nad sobą cirpieć, znaki tego rozwalone mury w Toruniu, Gdańsku etc. widzimy.

Wyprawił się potem sam król z ozdobnymi poczty panów koronnych do Prusaków, w Toruniu, w Elbiągu i we Gdańsku od senatorów, szlachty i miast według świętego obrzędu przysięga odnowiona była, w słowa króla Kazimierza i potomków jego królów polskich. Biskupi też trzej, chełmieński, pomezański i sambijski przysięgli, czwarty warmieński biskup u Krzyżaków w Malborku był, wszakże kapituła jego przysięgę uczyniła.

Złożył potem król w Grudziądzu na pruskie pany sejm, tam podatek z pogłowia (aby Czechom, co pod Malborkiem z strony szlachty pruskiej leżeli, było zapłacono) uchwalili, a dwór królewski na ich miejsce nastąpił, z Janem Szczekockim lubelskim starostą, którzy Malbork mocno oblegli.

Tamże pruskie ziemie są zjednoczone i wcielone do Korony Polskiej i sześćnaście panów radnych z szlachty i miast wybrano, którzy by zawżdy z królem o Rzeczypospolitej Pruskiej radzili. Cła im wszystkie wodne i ziemne, funtcol jakoby od wagi podatki, dwa pieniądza od grzywny i narzaz wieprzem zwany podatek król im odpuścił.

Gdańszczanie na ten czas od króla osobliwie są uprzywilejowani, bo króla ze wszystkim dworem uczciwie wielkim kosztem przyjęli. Tym 700 grzywien, które Krzyżakom z miejskiego dochodu rocznie płacili, odpuścił, k temu młyny wszytki miejsckie, Żuławę Mniejszą, którą Wisła, morze i góry otoczyły, im darował, tawiwszy sobie trzynaście wsi i dwa folwarki, a podatek miejski z tego wszystkiego tylko 2000 złotych czerwonych im ustawił, z czego pierwy Krzyżakom 60000 złotych czerwonych dawali. Miasto zamku też stłuczonego dwór mieli królowi, spichlerz i stajnę zbudować i czterzy dni swym kosztem króla ze wszytkim dworem, gdyby przyjachał, podejmować.

Tymi czasy z Niemiecką Rzeszą Krzyżacy tajemnie traktowali, co się pokazało, gdy od papieża, cesarza, kurfirstów i książąt posłowie do króla przyjachali, prosząc, aby Krzyżakom wina była odpuszczona, a pruska ziemia im była wrócona, radząc też, aby z tymi wojski złączywszy się z Rzeszą na Turka ciągnął, Konstantypole mu odjąć.

Król Kazimierz, iż wyrozumiał bunty krzyżackie z Rzeszą na wojnę przeciw sobie, aby je nieco od przedwzięcia ich zatrzymał, posły na sejm frankfortski nad Meynem obiecał w tych rzeczach posłać. Zbierał tymczasem mistrz pruski von Ehrlichshausen lud z Sasy i z inąd, a król polski też nie mięszkał, ale lud zebrawszy, jaki mógł naprętce mieć, przeciw mistrzowi Ludwikowi ciągnął, tak się u Chojnic potkali. Byli sprawcy wojsk polskich: Łukach z Górki poznański, Stanisław Ostroróg kaliski, Mikołaj Szarlej inowłocławski wojewodowie i Derslaus Rytwiański rosperski kasztelan. Litwy też 5000 jezdnych było pod sprawą Sudymontowica, wszyscy chciwi do bitwy.

Kanclerz koronny Koniecpolski mądrze królowi stoczenia bitwy odradzał, ażby z 5000 Czarnkowski ludu przyciągnął, ale gdy polscy hetmani rzekli, że woźnice ich mogą je z swymi biczmi zapędzić, zezwolił król, aby potkanie było. Wtem straż niemiecka z polską się trafiła, a z obu stron krwawą bitwę stoczyli i bitwę Polacy wygraną wzięli, królowi też sprawę pewną o Niemcach dali.

Już się ku wieczorowi skłaniało, gdy Ludwik Ehrlichshausen mistrz pruski począł swe wojska do boju szykować, mając przy sobie książęta Rudolfa i Baltazera żegańskie, Bernata też Szumbarta, Czecha, z wojski obcymi. Naszy też nie mięszkając do boju się sprawili, a z obu stron z ogromnymi okrzyki do siebie skoczyli i mężnie się bili. Tam naszym z przodku się szcześciło, bo uf pierwszy pruski porazili i Baltazar książę żegańskie zabite, a Bernat Szumburski żywo poiman,, Drudzy potykali się mężnie, tak iż chwilę wątpliwa bitwa trwała. A wtem Niemcy na uf polski źle sprawny i do boju niezwyczajny trafili, zatem nie mając gwałtu jęli pierzchać, a inszym serce skazili. Hamował je król Kazimierz i, aby się wrócili, wołał, zwycięstwo za pomocą Boską obiecując, ale kożdy ucieczką bronić się wolał. Tam zacnego rycerstwa polskiego niemało poległo i trzysta poimanych Niemcy wzięli.

Mało i sam król w ręce ich nie przyszedł, gdyż jedno samoczwart ujeżdżał, gdzie jednak dogoniony przez Niemce, ubiegszy z swoimi na błoto, mężnie się bronił, a osobliwie szlachcic litewski Woł rzeczony z zdrowiem swoim królewskie zastawiał. Niemcy też nie spodziewając się w tak małej liczbie króla a szkodę w koniech przez łuków z strzałami szycie bacząc odjachali. Tak król do Nieszewy spracowany ujachał, gdzie go Rytwiński z łaźni idąc witał, Panu Bogu dziękując, iż go z tej trwogi wyrwał, na co mu król odpowiedział, że się z nim inszy Polacy nie w takiej jako on, lecz w krwawej łaźni myli. Oddawał potem dzięki Panu Bogu pobożny król, iż go z rąk nieprzyjacielskich wyrwać raczył, porażkę tę grzechom swoim przypisując.

Nie tak ta porażka szkodliwa jako sromotna Polakom ła (jako kronikarze Kromer, Miechowius, Długosz piszą), gdyż w niej 60 szlachciców ledwo zginęło, z których byli celniejszy Piotr Szczekoczyński podkanclerzy; Mikołaj Morski chorąży sędomierski, Jan Zawisze Czarnego syn starosta kolski i Jan Ryżyński. Miedzy poimanymi zacniejszy byli: Łukasz grabia z Górki, Mikołaj Szarłowski wojewoda inowłocławski, Jan i Szczesny Tarnowscy, Jan i Mikołaj Rytwiańscy, Egidy Suchodolski, Jan Melstyński, Sendiwoj Leżeński, Piotr Strykowski i Bartłomiej Ogrodzieński, a ci w ciasnym więżeniu w Malborku byli chowani.

Ludwik mistrz pruski wesół z zwycięstwa, co Bogu dziękować miał z bracią za nie, nad zbitymi ciały przeciw ludzkości, która i nieprzyjacioły pogrzebem czci, męstwa dokazował, bo je za nogi do koni przywiązawszy do rzeki włóczyli i w wodę miotali. Obóz też królewski rozszarpawszy, 4000 wozów skarbnych z dostatkiem wszystkiego nabyli. A zatem w strony niemieckie buczne wieści puścili, oznajmując zwycięstwo swoje przeważne. Prusy też, rozesławszy posły, napominali, aby się zaś ku nim przekinęli od króla, ale wierni na przysięgę pamiętając, uczynić tego nie chcieli.

Zebrał potem król z Czech, Śląska, Morawy ludu po części, którymi zamki osadził pruskie i niektórych, co się już były zwycięzcom Krzyżakom poddały, zdobywał. Zostawiwszy potem Jędrzeja Tęczyńskiego chełmińskiego, Piotra z Szamotuł kasztelana poznańskiego, pomorskiego, Jana Kołdę, Czecha, niżnej ziemie pruskiej starosty, z wojskiem służebnym dla obrony przeciw Krzyżakom, sam do Polski odjachał.

Ludwik mistrz pruski też się o swe dobre z kontorami i bracią jako mógł starał, a czego mocą sprawić nie mógł, tego namowami i dary dochodził, tak zaś Królewca Krzyżacy dostali, a Knajpow się im podać musiał. Działdów też miasto i zamek Szlawicki niejaki, któremu go był król poruczył, Krzyżakom wydał, ale go zaś przemyślny rycerz Jan Kołda fortelem ubieżał, gdy sil ubrał w odzienie krzyżackie jakoby kontor elbiągski, tak był do zamku wpuszczony, gdzie wiele Niemców posiekszy, Działdów spalił. O Toruń się też mistrz pruski, kusił, mając z plebanem farskim i z mnichy dominikany, także z mieszczany celniejszymi tajemną zmowę i mało go już w nocy nie ubieżał, ale się zdrada odkryła, a winni pokarani. Mistrz lepak nic nie sprawiwszy, włości okoliczne burzył, co mu też naszy oddawali i często go porażali.

Tymi czasy się też we Gdańsku rozruch stał, wzniecony przez Marcina Roga, człowieka nieznacznego ale chytrego, który Krzyżakom sprzyjał, ale gdy był ścięt, wszystko ustało.

Mistrz pruski nie mając czym służebnym zapłacić, nad którymi był starszy Udalryk Czerwonka, Czech Polakom życzliwy, dzierżał je na słowie, dawszy im w moc zamek Malbork, póki by im nie zapłacono. Ale bojąc się służebni od Polaków na Malborku oblężenia, których było 6000, posłali do króla, aby im pieniądze zasłużone dał, obiecując mu Malbork spuścić. Król Kazimierz ułożył dań na duchowne i świeckie, z kościołów też Wielkiej Polski śrzebro pobrano, ale że Tomas Strzempczyński, biskup krakowski, na ten podatek zezwalał, z Krakowa nic nie wzięto. Gdańszczanie naprzód Ulrykowi Czerwonce 40000 złotych czerwonych odliczyli. Polacy też 250 000 jemu i towarzyszom jego dali, a ostatek pieniędzy i o wyzwolenie więźniów, podanie także zamku, do Wielkiejnocy odłożono. Suma potem wszystka im dana 476 000 złotych. A Czerwonka wyprowadziwszy mistrza pruskiego do Czczewa, króla Kazimierza z pany polskimi do zamku fortą od Nogatu rzeki wpuścił. Tak Malbork w moc królewską przyszedł, gdzie we śrzodę świąteczną roku 1457 ze Gdańska prosto z pokojem wjachał. Miasto się chwilę królowi opierało, ale gdy im murom dotłuczono, musieli się poddać. Przełożony potem starostą na Malborku od króla Ścibor Chełmski, ale go prętko (nie wiedząc dlaczego) z niego ruszono, a Janowi Kościeleckiemu wojewodzie inowłocławskiemu dano a Pryndocie Lubelczykowi, aby jeden dochody sprawował, a drugi był zamku pilen.

Dwa razy potem Ludwik mistrz pruski, gdy zamków pruskich dobywał, jest porażony i sam mało w ręce naszych nie przyszedł. Przymierza potem u króla prosił na sejmie piotrkowskim i snadnie by go był doszedł, gdyby byli posłowie pruskiej ziemie nie przyjachali, prosząc króla i rady koronnej, aby ich w obronę przyjętych znowu Krzyżakom w niewolą ciężką nie podawali, tak k sobie króla i senat nachylili, że o skończeniu wojny z Krzyżaki myślić poczęli.

W tym szkód, gdzie mógł, Ludwik z Krzyżaki nie przestawał czynić, ale to sobie polscy żolnierze dobrze nadgradzali i z łupienia ich miast i zamków ubogaceni byli, których mocą i ubieganiem dostawali.

Rok 1462 sławnym zwycięstwem polskim nad Krzyżaki po dziś dzień trwa, gdy Piotr Dunin i Wojciech Górski z małymi poczty ogromne wojska niemieckie szcześliwie porazili, że ich na 2000 poległo, a 600 poimanych. Z naszych tylko 100 prostych żołnierzów zginęło, a jednego szlachcica Hektora Chodoryjskiego zabito.

Od tegoż czasu Krzyżacy siły swe stracili, których im już bez przestanku lud królewski wątlił, szcześliwe z nich zwycięstwa odnosząc i zamków pobranych z korzyściami dostawając.

Roku 1465 gdańszczanie po sześćmiesięcznym oblężeniu morzem i ziemią Pucko przez podanie pod Krzyżaki wzięli. Nowe też Miasto pruskie po długim oblężeniu królowi się podało, którym gdy dopuszczono wolno z miasta wyniść którzy by chcieli, 53 wozów rzeczy swoich wywieźli. Holstein w też czasy Jan Skalski, Czech, na króla ubieżał. Mikołaj zaś Zaliński Górę Dobrzyńską naszym w Nowie będącym szkodliwą osadził, czego, gdy nie obaczyli Krzyżacy, gniewali się, a jeden drugiemu niedbalstwo przypisując, w zwadzie się pobili, w której ich 12 zginęło. A pod Kolberkiem 700 ich naszy porazili.

Po długich potem burdach, gdy już moc swą Krzyżacy stracili, a król zamki jedne mocą, drugie przez podanie pobrał, udał się do jednania mistrz pruski przez Rudolfa legata papieskiego, na które sam Ludwik mistrz z konturami swymi do króla do Torunia przyjachał, tamże ugodę uczyniwszy, listy i przysięgami ją utwierdzili.

Tak wojna, która z Krzyżakami pruskimi 150 lat trwała, a Kazimierz król ją z nimi 14 lat wiódł, w tym się roku skończyła 1466. A ziemię chełmińską, michałowską, pomorską od Korony oderwane, zaś są przywrócone.

Niedługo potem żyw był Ludwik von Ehrlichshausen, na urzędzie 17 lat będąc, w Królewcu umarł i tamże na tumie pochowan. Bo jako król Malbork opanował, tam swą stolicę mistrzowie mieli.


MISTRZ PRUSKI DZIEWIĄTY DWUDZIESTY

Henryk Reus von Plawen będąc namiestnikiem mistrzowskim pułtrzecia lata, na stolicę potem roku 1467 jest wybrany, za czasów cesarza Fryderyka tego imienia trzeciego a Kazimierza króla polskiego.

Ten mistrz pruski Henryk z Pławna do króla na piotrkowski sejm jachał i tam królowi ze dwiema kontorami przysięgał, a królowi po lewej ręce siedzial. Wróciwszy się do Prus w Mortyndze apopleksyją umarł, nie będąc na mistrzowskim urzędzie tylko jedenaście niedziel, w Królewcu na tumie pochowam.

TRZYDZIESTY MISTRZ PRUSKI

Henryk von Richtenberg na miejsce Plaweniusa obrany, który jachawszy też na sejm piotrkowski, królowi przysięgę uczynił, a potem do Prus się nawrócił. Człowiek to był ostry, ten Teodora biskupa samlandskiego poimał a na zamek do Tapijej w więzienie dał, tamże go głodem umorzył.

Roku 1473 w Polszcze, w Prusiech wielka suchość panowała, tak iż Niemen rzekę bystrą u Bagnety na koniu brodem przejeżdżano, u Torunia także Wisłę i pieszki przechodzono. A zboża, jarzyny, lasy, na koniec i bory z wielkiej suszy poschły i wygorzały, ogniemm też miast wiele wygorzało.

Na drugi rok Katarynus Zeno, poseł Husakazana króla perskiego, przyjechał do Polski z listy arabskim pismem do króla pisanymi, oznajmując swe szczeście w porażeniu Turka kilkakroć, żądając też, aby król polski z inszymi królmi krześcijańskimi na wiosnę do Konstantynopola z wojski przyciągnąć, a sam król perski pięćdziesiątkroć sto tysięcy ludu swego na wygładzenie Turków, a ku pomocy krześcijanom obiecował. Odpowiedziano posłowi na to i na insze sprawy, że król Husakazanowi panu jego przez swe posły odpowiedź da etc.

Roku 1475 Kaffa miasto Geweńskich, które się przez 24 lat od wzięcia Konstantynopola mężnie Turkom broniło, od nich przez poddanie Włochów wzięte, które zdrajce z sobą do Konstantynopola zabrał i do więzenia dał.

Henryk von Richtenberg na urzędzie mistrzowskim siedm lat wykonawszy, umarł w Królewcu i tamże na tumie pochowan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz